Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak zarzuca części szkół z czołówki Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+, że ich dyrektorzy nie sprawdzili swoich nauczycieli w rejestrze pedofilów, choć wymaga tego prawo. Przekazał, że o sprawie poinformuje organy ścigania i kuratoria oświaty.
W czwartek, 15 czerwca, Mikołaj Pawlak występował przed posłami z sejmowej komisji oświaty, prezentując przed nimi coroczne podsumowanie swojej pracy.
Przygotowana przez jego biuro "Informacja o działalności Rzecznika Praw Dziecka w 2022 roku oraz uwagi o stanie przestrzegania praw dziecka w Polsce" to liczący ok. 450 stron dokument. Pawlak odnosił się do niego na komisji, chwaląc się między innymi swoim telefonem zaufania, konkursami dla dzieci, zlecanymi badaniami oraz pomaganiem uchodźcom.
- Zespół spraw rodzinnych i nieletnich zanotował rekordową liczbę spraw rodzinnych dotyczących rozwodów, spraw o alimenty, o władzę rodzicielską. Było 2235 nowych spraw. Kontynuowano 1477 spraw z lat poprzednich i 2647 spraw udało się zakończyć - wskazywał rzecznik.
Podkreślił, że "spory rodzinne stanowią największą grupę problemów dzieci". - W ich wyniku pojawiają się kolejne, takie jak depresja u dzieci, samotność i często próby suicydalne - mówił Pawlak.
Jednym z elementów komisji były pytania posłów - głównie opozycji - dotyczące działalności Pawlaka. Ci chcieli wiedzieć między innymi, dlaczego Rzecznik zdecydował się skontrolować szkoły z Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+.
Co kontrolował Pawlak?
Ranking Szkół Przyjaznych LGBTQ+ jest inicjatywą, w której to uczniowie oceniają, czy ich szkoła jest bezpieczna dla wszystkich, którzy się w niej uczą - bez względu na płeć czy orientację. Ranking w pierwszych dwóch edycjach obejmował wyłącznie stolicę. Od jego trzeciej edycji oceniane są już szkoły z całej Polski. Z każdym rokiem coraz więcej uczniów szkół ponadpodstawowych wypełnia ankietę - w tym roku, w piątej już edycji, placówki oceniło 20 tys. uczniów.
Choć w poprzednich edycjach Pawlak nie zawracał sobie rankingiem głowy, po kilku dniach od publikacji najnowszego, skrytykował inicjatywę. Podczas kongresu "Kościół-Edukacja-Wychowanie" (10-11 maja), zorganizowanego przez ruch "Europa Christi", Rzecznik Praw Dziecka zapowiedział, że w szkołach z rankingu jeszcze w maju rozpoczną się kontrole. W pierwszej kolejności kontrolerzy mają wejść do co najmniej dziesięciu placówek. Obecnego na sali ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka Pawlak zapewniał, że chce się przekonać, "czym ta przyjazność się przejawia".
"Komu są przyjazne te szkoły?"
- Ostatnio padły zarzuty, uznałem je za całkowicie niezasadne, że moje działania mają mieć charakter mrożący wobec kogokolwiek – odniósł się Pawlak. - Ani w dziecięcym telefonie zaufania, ani w żadnym innym zespole, przez żadnego z pracowników, nikt, żadna grupa, żadne dziecko nie jest dyskryminowane. Wszyscy są równo traktowani i wszystkim równo jest udzielana pomoc - dodał rzecznik.
Mówiąc wprost o kontrolach w szkołach z Rankingu, Pawlak powiedział do opozycji: - Ci, którzy chcą edukować i wychowywać dzieci, poza rodzicami, okazało się, że nie sprawdzają siebie w rejestrze pedofilów, o który wielu z was apelowało, który od lat działa. Każdy, kto ma podejść do dziecka, ma być sprawdzony w rejestrze dla bezpieczeństwa. Każdy. W szkole też – przypominał.
Kontrole Pawlaka polegały więc na sprawdzeniu, czy dyrektorzy szkół z Rankingu korzystają z rejestru. To jego zdaniem jeden z wyznaczników tego, "czy te szkoły są bezpieczne".
- Niemal połowa z dyrektorów, którzy już mi odpowiedzieli, nie sprawdzała w rejestrze pedofilów swoich pracowników od lat – stwierdził Pawlak. A następnie zaczął pokazywać kartki z odpowiedziami dyrektorów. - Wielokulturowe Liceum Humanistyczne imienia Jacka Kuronia z Warszawy – zaczął wyliczankę Pawlak. - Odpowiedź rejestru karnego z 30 maja: "nie posiada konta w systemie teleinformatycznym", czyli nie sprawdzało (…). Sprawa trafia do organów ścigania, bo to jest czyn karalny, sprawa trafia do kuratora, rzecznika dyscyplinarnego i do państwa wiadomości – poinformował.
Podobne zarzuty Pawlak wysunął wobec LO "Bednarska", II SLO w Warszawie, czy LO Collegium Gedanense z Gdańska. O tym ostatnim powiedział, że "w dniach 24-26 maja dyrektor sprawdził 40 nauczycieli. Czyli po naszej interwencji ktoś się przeraził i sprawdził" - mówił Pawlak. I przyznał, że poprzednio szkoła sprawdzała to w 2021 roku.
- Te wszystkie sprawy to są czyny karalne dyrektorów - stwierdził Pawlak. - I pytanie, czy jako rzecznik praw dziecka, dobrze, że to zrobiłem, czy źle, że to zrobiłem? Komu są przyjazne te szkoły i co powiemy rodzicom? Że przez te lata posyłali dzieci do szkół, w których nie wiadomo, czy nie uczył ich pedofil? – pytał retorycznie.
Następnie długo przekonywał, że to ważne. I dopiero po chwili przyznał, że są też szkoły w Rankingu, które się z obowiązków wywiązują - XXX LO w Warszawie, XXI LO w Łodzi czy VI LO w Łodzi.
Tę część wystąpienia zakończył słowami do posłów. - Apeluję w tym momencie, żebyście wszyscy państwo parlamentarzyści w swoich regionach zrobili uprzejmie to, co robi Ministerstwo Edukacji, co jakiś czas przypomnieli o wypełnianiu obowiązków prewencyjnych zabezpieczających nasze dzieci i naszą młodzież. Żeby nie było takich przypadków, że moim obowiązkiem jest zgłaszanie tego gdziekolwiek - tłumaczył.
Co jeszcze można skontrolować?
Mikołaj Pawlak nie poinformował na komisji, do ilu szkół z Rankingu wysłał pytania. Wcześniej mówił, że sprawdzi pierwszą "dziesiątkę" lub "dwudziestkę" z nich.
Organizatorzy plebiscytu udzielają wsparcia prawnego kontrolowanym szkołom.
Izabela Leśniewska, ekspertka Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, pod koniec maja mówiła tvn24.pl, że dyrektora szkoły można skontrolować właściwie we wszystkim. Jak tłumaczyła Leśniewska, to, czego kontrolerzy, czyli zwykle wizytatorzy kuratorium szukają, to przede wszystkim papiery. - Bo trudniej jest skontrolować to, co rzeczywiście robimy z dziećmi. Można sprawdzić, czy jakiś uczeń był z wizytą u pedagoga, bo to jest odnotowane w dokumentach, da się zapisać, ale jak zapisać rozmowę na korytarzu, budowanie relacji, tworzenie atmosfery zaufania? Nie da się - mówiła ekspertka. - Szkoły często tworzą tony papierów nie z autentycznej potrzeby, tylko w obawie przed tym, że ktoś będzie chciał je sprawdzić i rozliczyć - zaznaczyła.
Źródło: tvn24.pl