Szczątki Tupolewa, leżące pod gołym niebem na lotnisku w Smoleńsku, będą przykryte brezentem i ogrodzone trzymetrowym płotem - donosi RMF FM. Taką informację przekazał Edmund Klich, polski akredytowany przy komisji wyjaśniającej w Rosji katastrofę z 10 kwietnia. Nie wiadomo jeszcze kiedy to się stanie.
Szczątki tupolewa od początku śledztwa leżą na płycie lotniska bez żadnego zabezpieczenia, a takie jest potrzebne, bo wrak niszczeje i pojawia się groźba utraty dowodów.
"Nie otrzymałem dokumentów"
Edmund Klich powiedział też, że nie otrzymał w Moskwie żadnych nowych dokumentów w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. - Przygotowuję nowe pismo do MAK-u - powiedział we wtorek.
Dodał, że będzie ono zawierało co najmniej 80 punktów. - Wojskowi (prokuratorzy) mogą prosić o pomoc prawną, a ja mogę wymagać - powiedział Klich.
- Pracujemy zgodnie z załącznikiem 13. do konwencji chicagowskiej. Ja piszę pisma z prośbą o informacje. Jeśli odpowiedź jest niezadowalająca, piszę następne - wyjaśniał.
Na swoje poprzednie pismo sprzed kilku tygodni - jak mówił - dostał odpowiedź, że Międzypaństwowy Komitet Lotniczy postępuje zgodnie z procedurami. MAK argumentował też, że nie zawsze wszystko może mu udostępnić, bo lotnisko w Smoleńsku jest wojskowe, więc tego rodzaju kwestie trzeba uzgadniać z wojskiem. W swym liście Klich domagał się respektowania jego uprawnień i dostępu do dokumentów.
Klich wskazał w środę, że "chodzi o dokumentację lotniska, materiały związane z oblotami, przesłuchania nowych świadków, albo ponowne wysłuchanie tych samych". - Większość wiedzy już posiadamy. Chodzi jednak o pewne szczegóły. Badanie polega na tym, że trzeba coś udowodnić, a nie tylko mieć wiedzę - zaznaczył.
Kiedy raport?
Klich powiedział też, że nie wiadomo, kiedy będzie gotowy raport końcowy MAK-u. - Im więcej zadajemy im pytań, tym bardziej odwleka się ogłoszenie raportu końcowego - oznajmił. Według niego można już mówić przynajmniej o 12 przyczynach katastrofy.
- Ja ustaliłem 12 przyczyn tej katastrofy. Gdyby jedna z nich została wyeliminowana, nie doszłoby do wypadku. Nie można skupiać się tylko na pilotach. Trzeba szukać przyczyny systemowej - w systemie szkolenia, organizacji i przygotowania do lotów. Organizacji tego lotu również - powiedział Klich. - Nie odczuwam żadnej blokady informacji. Wcześniej procedowaliśmy na podstawie rozmów. Rozmowy to nie są jednak dokumenty. Zbliża się termin raportu końcowego. Uwagi trzeba więc przekazywać w formie pisemnej - stwierdził.
Edmund Klich nie potrafił powiedzieć, dlaczego w środę w obecności naczelnego prokuratora wojskowego, generała Krzysztofa Parulskiego będzie kopiowana zawartość czarnych skrzynek z polskiego Tu-154M. Przypuszcza jednak, że chodzi o kwestie czysto techniczne. Także sam Parulski mówił wcześniej, że ponowne skopiowanie kilku fragmentów z rejestratorów pokładowych jest konieczne ze względów technicznych.
Źródło: RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 (fot: Fotorzepa)