To jest pewnego rodzaju ubezpieczenie Prawa i Sprawiedliwości na wypadek, gdyby wybory się nie powiodły - tak decyzję o przeniesieniu na po wyborach części ostatniego posiedzenia Sejmu tej kadencji ocenił w "Faktach po Faktach" mecenas Roman Giertych. Były wicepremier przekonywał, że "jeżeli czegoś PiS się obawia, to śledztw prokuratorskich" w sprawie niewyjaśnionych dotąd afer.
10 września wieczorem prezydium Sejmu zdecydowało, że posiedzenie izby, które rozpoczęło się w środę, 11 września rano, zostanie tego samego dnia przerwane i wznowione w starym składzie po wyborach, w dniach 15-16 października. Wniosek o przerwę zgłosił klub PiS.
Ostatecznie jednodniowe obrady zakończyły się w noc ze środy na czwartek. Zostaną wznowione za miesiąc.
"To ubezpieczenie na wypadek, gdyby wybory się nie powiodły"
Zdaniem Romana Giertycha, który był w niedzielę gościem "Faktów po Faktach" w TVN24, "jest to pewnego rodzaju ubezpieczenie na wypadek, gdyby wybory się nie powiodły".
- Gdyby PiS nie uzyskał większości, ma to posiedzenie i może spróbować przeprowadzić ustawę, która zmieni podległość Prokuratury Generalnej. Myślę, że głównie o to chodzi, że w przypadku, gdyby PiS nie uzyskał większości w nowym parlamencie, przegłosuje w starym składzie - co jest dopuszczalne przez prawo, aczkolwiek skrajnie nieetyczne - ustawę, który by wyjęła pana prokuratora (generalnego Zbigniewa) Ziobrę spod jurysdykcji rządowej i przekazała go pod prezydencką. - Jeżeli czegoś PiS się obawia, to śledztw prokuratorskich. Chociażby dwie wieże (przy Srebrnej - red.), sprawy związane z KNF (Komisją Nadzoru Finansowego - red.), nadużycia prokuratorskie (...), sprawy korupcyjne, sytuacje w spółkach Skarbu Państwa - wyliczał Giertych.
"Chodzi o to, żeby chwycić kraj za mordę"
Giertych komentował też jeden z punktów programu wyborczego PiS. Zapisano w nim, że PiS po ewentualnym uzyskaniu większości w kadencji 2019–2023 "złoży wniosek o zmianę treści art. 105 ust. 2-3 a także ust. 5 Konstytucji RP w ten sposób, iż poseł lub senator będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a także zatrzymany lub aresztowany, decyzją podjętą na wniosek Prokuratora Generalnego, skierowany do Sądu Najwyższego".
Zdaniem Giertycha "to jest kwestia zastraszania". - Jasnym jest, że jeżeli parlamentarzysta będzie wiedział, że od decyzji politycznej zależy jego wolność, to zawsze będzie się wycofywał, będzie się bał. Taka jest cecha immunitetu, że ma zagwarantować pewną niezależność i brak strachu po stronie parlamentarzystów - tłumaczył. Wskazywał, że wniosek od Prokuratora Generalnego miałby trafiać do utworzonej na mocy nowej ustawy o Sądzie Najwyższym Izby Dyscyplinarnej.
- Jeżeli mówimy o tych nominatach KRS-u, którzy w moim przekonaniu są nielegalnie powołani, uzależnieni całkowicie od woli politycznej Jarosława Kaczyńskiego to mamy do czynienia z organem, który będzie realizował pewne ustalenia - stwierdził gość "Faktów po Faktach". Jego zdaniem "jeżeli mamy do czynienia z tego typu ludźmi, tak powiązanymi politycznie, którzy najczęściej są nieudacznikami zawodowymi i dostali się na te stanowiska tylko dlatego, że zapisali się politycznie do określonej grupy, to orzeczenia można przewidzieć". - Taki sąd nie miałby niezależności. Chodzi o to, żeby chwycić kraj za mordę. To jest plan, który przedstawia PiS - powiedział Giertych.
"Jeżeli katolik chce, żeby został w Polsce zniszczony Kościół katolicki, to niech głosuje na PiS"
Giertych został zapytany o rolę Kościoła w czasie rządów PiS i w kampanii wyborczej tego ugrupowania.
- Ja odmawiam prawa Jarosławowi Kaczyńskiemu do tego, żeby zwracał się do kogokolwiek w imieniu katolików. Jestem katolikiem, zawsze będę i nie uważam, żeby mnie w najmniejszym stopniu reprezentował Jarosław Kaczyński - podkreślił adwokat. Dodał, że "jeżeli katolik chce, żeby został w Polsce zniszczony Kościół katolicki, to niech głosuje na PiS". - Jeżeli tego nie chce, to powinien zrobić wszystko, by PiS nie wygrał - stwierdził. W ocenie Giertycha "dalszy mariaż Kościoła katolickiego (z władzą - red.) w Polsce (…) doprowadzi do tego, że większość społeczeństwa, która nie głosuje na PiS, (…) będzie odrzucona od tego Kościoła". - Dalsze budowanie państwa autorytarnego skończy się tak, jak zawsze się kończy budowanie socjalizmu autorytarnego, czyli wariantem między Wenezuelą a Turcją. Wówczas gniew tych ludzi, którzy zagłosowali na PiS pod wpływem rad niektórych biskupów czy redaktorów pism katolickich, przeniesie się na Kościół - mówił gość "Faktów po Faktach".
Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24