Ministerstwo Edukacji i Nauki chce, by religia lub etyka były już wkrótce zajęciami obowiązkowymi. Ale, o ile z katechezą nie powinno być problemów, o tyle etyki może zwyczajnie nie mieć, kto uczyć. I dlatego minister Czarnek wytypował uczelnie, które miałyby takie osoby wykształcić. - Trzy czwarte z nich to uczelnie o charakterze katolickim - zauważa posłanka Paulina Matysiak i sytuację nazywa "grandą".
Przemysław Czarnek, szef resortu edukacji i nauki od kilku tygodni zapowiada, że chciałby, aby lekcje etyki lub religii były obowiązkowe. Dziś uczniowie mogą chodzić na religię lub etykę, oba te przedmioty, ale mogą też nie wybrać żadnego. Minister Czarnek uważa, że to niewychowawcze i destrukcyjnie wpływa na młodzież. - Zakładamy, że dojście do pierwszego etapu wprowadzania obligatoryjnego wyboru pomiędzy religią a etyką zajmie nam dwa lata - powiedział w ubiegły wtorek minister Czarnek w Radiowej Jedynce. I zapowiedział, że przepisy w tej kwestii wkrótce będą gotowe.
Skąd wziąć nauczycieli?
W nowym rozwiązaniu kluczowe będzie to, kto ma etyki uczyć. Dziś, gdy etyka jest dodatkowym przedmiotem do wyboru, jasnym jest, że jej nauczycieli jest zbyt mało, by dało się ją wprowadzić w każdej szkole. W roku szkolnym 2019/2020 w Polsce pracowało 3719 nauczycieli etyki (większość z nich w niepełnym wymiarze godzin, bo liczba etatów wynosiła jedynie około 730). Szkół jest ponad 20 tysięcy, więc gdyby każda miała zapewnić takie zajęcia, problem byłby spory. W ministerstwie zdają sobie z tego sprawę. Dlatego resort ma skierować dodatkowe środki na szybkie kształcenie nauczycieli.
Kilka tygodni temu "Dziennik Gazeta Prawna" poinformował, że resort wybrał sześć uczelni, które miałyby uczyć etyków. Wśród nich założona przez ojca Tadeusza Rydzyka Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. To jej obecność na liście wzbudziła zainteresowanie mediów i polityków.
Dziś wiadomo już, że ministerstwo rozmawiało nie z sześcioma, a dziewięcioma uczelniami i jedna odmówiła współpracy. Wiemy o tym dzięki posłance Razem Paulinie Matysiak, która skierowała do resortu interpelację w tej sprawie. Posłanka chciała się dowiedzieć między innymi tego, w ramach jakiego programu ministerstwo organizuje studia dla pedagogów mających nauczać etyki, jakie były kryteria doboru uczelni, do których skierowało pytanie i czy ministerstwo zamierza wspierać te studia finansowo.
Każdy może uczyć etyki, ale...
Posłance odpowiedział wiceminister Włodzimierz Bernacki, który przyznał, że "potrzeba uruchomienia studiów przygotowujących do nauczania etyki wynika z identyfikowanego niedoboru nauczycieli tego przedmiotu". A MEiN zgodnie z ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym może zlecić uczelni wykonanie określonego zadania w zakresie nauczania lub kształcenia kadr naukowych, zapewniając odpowiednie środki na ich realizację.
Wiceminister Bernacki zastrzega, że "wszystkie uczelnie w Polsce, które posiadają odpowiednią kadrę (lub ewentualnie zatrudnią wykładowców z innych ośrodków akademickich), mogą organizować studia podyplomowe z etyki dla nauczycieli". I takie studia obecnie są prowadzone. Dlaczego więc ministerstwo wybrało sobie kilka uczelni, do których skierowało pytania w tej sprawie? Wiceminister nie wyjaśnia.
Za to potwierdza, że uczelnie które resort wybrał, dostaną od niego wsparcie. Wskazane uczelnie, które wyraziły chęć zorganizowania podyplomowych studiów, zrealizują to jako zadanie zlecone przez ministra. W związku z tym będą to studia bezpłatne dla nauczycieli, którzy będą chcieli je odbyć.
Jak wybierano uczelnie?
"Przy wyborze uczelni kierowano się kryterium merytorycznym, ale też geograficznym, tak aby potencjalni uczestnicy studiów mogli je odbyć w regionie swego zamieszkania" - podkreśla Bernacki. Resort zgłosił się do dziewięciu (a nie jak początkowo podawały media - sześciu) uczelni. Wśród nich znalazły się: Akademia Ignatianum w Krakowie, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Szczeciński, Uniwersytet Wrocławski, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, Collegium Intermarium w Warszawie oraz Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie.
"Trzy czwarte nich to uczelnie o charakterze katolickim. To jest granda, co wyprawia minister" - komentowała na Twitterze posłanka Matysiak. Nam mówi: - Uważam, że działania ministerstwa są skandaliczne. Bez żadnego trybu, kryteriów, informacji wysłanych do wszystkich uczelni zainteresowanych prowadzeniem studiów podyplomowych z etyki, wybiera swoje uczelnie, które dostają ofertę na uruchomienie takich studiów - ocenia posłanka.
Dziewiątą uczelnią, która jednak nie wyraziła chęci organizowania takich studiów, był Uniwersytet Jagielloński. Jego obecność na liście w pewien sposób podważa założenie o geograficznym kryterium doboru uczelni, bo z dziewięciu wytypowanych przez resort uczelni aż trzy znajdowały się w Krakowie..
Posłanka Matysiak powątpiewa w kryteria opisane przez wiceministra Bernackiego. I podaje przykład województwa kujawsko-pomorskiego. - Można zapytać o to, czemu inna uczelnia z regionu, mam na myśli Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, który znajduje się w czołówce najlepszych uniwersytetów w Polsce, nie dostał takiego zapytania, a dostała je Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Nie wiemy, jakie były naprawdę kryteria doboru, ale na tym przykładzie możemy się domyślać - komentuje posłanka.
Wiceminister Bernacki przypomina, że to nie pierwszy raz, gdy z braku nauczycieli etyki ministerstwo postanowiło zamówić ich kształcenie. W odpowiedzi na interpelację pisze: "W 2015 r. Minister Edukacji Narodowej zlecił organizację studiów podyplomowych z etyki dla nauczycieli w tym samym trybie Uniwersytetowi Warszawskiemu. Studia te zakończyły się w 2017 r.". Było to jeszcze za rządów PO-PSL.
Ile to będzie kosztować? Na razie nie wiadomo. Bernacki zasłania się wczesnym etapem uzgodnień i twierdzi, że kwoty będzie mógł ujawnić dopiero po podpisaniu umów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Waldemar Deska/PAP