- Ja już nie wiem, jak to nazwać - podsumowuje pierwszy pełny rok pracy nowych fotoradarów w Warszawie zastępca naczelnika straży miejskiej Zbigniew Kąkol. W stolicy jeżdżą kierowcy, którzy zostali złapani za przekroczenie prędkości nawet 19 razy. Aż 660 razy złapani na łamaniu przepisów zostali tymczasem dyplomaci. Żaden mandatu nie zapłacił, bo miał immunitet.
Fotoradary zarobiły dla Warszawy 29 mln zł. Za to można kupić nawet 20 nowych autobusów.
Do kasy miasta trafiłoby jeszcze więcej pieniędzy, gdyby za swoje grzechy na drogach płacili ci, którzy płacić nie muszą, bo mają immunitety. W sumie dyplomaci, sędziowie, prokuratorzy i posłowie zostali złapani "na gorącym uczynku" 747 razy, a więc średnio dwa razy dziennie.
228 km/h przy ograniczeniu do "pięćdziesiątki"
Zwykli obywatele też jednak mają wyobraźnię. Rekordzista kierujący samochodem osobowym jechał 208 km/h na obrzeżach Warszawy. Jak wyjaśniła straż miejska, zatrzymany tłumaczył, że chciał sprawdzić "moce" swojego nowego auta.
Wśród motocyklistów "wygrał" pewien wirtuoz jadący 228 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Strażnicy miejscy zwracają uwagę na to, że niektórzy motocykliści w miejscach, w których stoją fotoradary z rozmysłem wykonują w czasie jazdy nawet "cyrkowe" numery.
Wśród Polaków 70 proc. mandatów w stolicy dostali warszawiacy. Wśród gości z zagranicy najczęściej policja przydzielała kary Ukraińcom (66 razy), Rosjanom (62 razy), obywatelom Kuwejtu (54 razy), Wietnamu (42 razy) i Arabii Saudyjskiej (34 razy).
Autor: adso//kdj/kwoj / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24