Nie żyje zaatakowany podczas interwencji medycznej ratownik. Został zaatakowany ostrym narzędziem przez mężczyznę pod wpływem alkoholu, który sam wezwał karetkę. Drugi ratownik został zraniony w nadgarstek. "Ta zbrodnia musi być dla nas dzwonkiem alarmowym i zapoczątkować konieczne zmiany legislacyjne, zapewniające bezpieczeństwo ratownikom" - napisała ministra zdrowia Izabela Leszczyna. - Nie ma akceptacji dla tego typu czynów, została przekroczona granica - powiedział były szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego profesor Robert Gałązkowski.
W sobotę Krajowa Izba Ratowników Medycznych poinformowała w mediach społecznościowych o dramatycznej interwencji, do której doszło w Siedlcach (województwo mazowieckie). "Podczas interwencji doszło do czynnego ataku na personel ambulansu udzielającego pomocy pacjentowi. Jeden z ratowników został ugodzony nożem" - podano.
Komisarz Ewelina Radomyska z siedleckiej policji przekazała, że "podczas wykonywania czynności medycznej, mężczyzna ranił ratownika ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem. Po przewiezieniu do szpitala ratownik zmarł". Zaatakowany ratownik miał 62 lata.
W trakcie interwencji zraniony w nadgarstek został też drugi ratownik. 28-latek wymagał pomocy medycznej.
Leszczyna: to musi być dla nas dzwonek alarmowy
"Z wielkim bólem przyjęłam wiadomość o śmierci naszego Kolegi - Ratownika Medycznego, zaatakowanego przez pacjenta, któremu udzielał pomocy medycznej. Składam kondolencje Rodzinie i Bliskim oraz całemu środowisku ratowników medycznych, bo wszyscy jesteśmy dzisiaj w żałobie. Ta zbrodnia musi być dla nas dzwonkiem alarmowym i zapoczątkować konieczne zmiany legislacyjne, zapewniające bezpieczeństwo ratownikom" - oceniła we wpisie na platformie X ministra zdrowia Izabela Leszczyna.
Były szef LPR: oczekuję, że będą podjęte drastyczne kroki wobec sprawców
Profesor Robert Gałązkowski, współtwórca polskiego systemu ratownictwa medycznego, zaznaczył, że do tej pory zdarzały się ataki na ratowników czy na karetki. - Natomiast dzisiaj został zabity ratownik medyczny podczas udzielania pomocy pacjentowi. Dzisiaj w Polsce wydarzyło się coś, na co nie ma absolutnej akceptacji - podkreślił.
- Stawiam pytanie: jak teraz będą zachowywały się zespoły ratownictwa medycznego wyjeżdżające na tego typu interwencje? Jaka będzie ich obawa o swoje życie?. Dzisiaj, jako społeczeństwo i państwo, powinniśmy powiedzieć stanowcze "nie". I bezwzględnie karać ludzi, którzy w ten sposób się zachowują" - dodał.
Były szef LPR zaznaczył, że nie można pozwolić na to, żeby ratownicy bali się podejść do pacjenta. - Jestem kompletnie załamany tym, co się dzisiaj wydarzyło. Oczekuję, że zostaną podjęte drastyczne kroki wobec sprawców tego typu zdarzeń. Tego oczekuję od państwa - podkreślił.
Tragedia w Siedlcach
Jak dowiedziała się reporterka TVN24 Katarzyna Rogala, mężczyzna, który zaatakował ratownika, wezwał karetkę do siebie do domu, bo miał rany głowy. Ratownicy po przybyciu na miejsce stwierdzili, że wymaga on zabiegu chirurgicznego.
Nagle 57-latek chwycił dwa noże i dźgnął ratownika. Drugi z ratowników go obezwładnił i wezwał pomoc. Policjanci zatrzymali napastnika pod wpływem alkoholu, który został przewieziony do komendy. Miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu - poinformowała w niedzielę mazowiecka policja.
Policja poinformowała, że w mieszkaniu, w którym doszło do ataku, czynności pod nadzorem prokuratora prowadzili policjanci. Wykonano m.in. oględziny miejsca i zabezpieczono dwa noże, które prawdopodobnie użył w ataku sprawca.
W niedzielę przed południem rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Siedlcach prok. Krystyna Gołąbek przekazała, że mężczyzna, który zaatakował ratownika przebywa w szpitalu z poważnymi obrażeniami głowy. Przesłuchanie go oraz przedstawienie zarzutu będą możliwe dopiero po wyrażeniu zgody przez lekarzy.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24