- Substancje radioaktywne uwolnione w Japonii w najbliższym czasie dotrą do Polski, ale w dużym rozcieńczeniu. Spodziewamy się, że będą to milionowe ułamki stężeń obserwowanych w Japonii - mówi dr Jerzy Mietelski z Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie. Naukowcy spodziewają się, że nad Polskę chmura dotrze w ciągu kilku dni.
Nie ma jednak bezpośredniego zagrożenia dla naszego kraju. Jak przyznaje Mietelski, obserwowane stężenia będą jednak tak małe, że będą z trudem wykrywalne przez profesjonalną aparaturę.
Z danych dostępnych na chwilę obecną wiadomo, że z reaktorów w Japonii zostały uwolnione izotopy jodu. Najgroźniejszy, bo najdłużej utrzymujący się, jest jod-131 i to najprawdopodobniej on dotrze do naszego kraju. Z elektrowni nie został uwolniony ani pluton, ani uran. Połowiczny okres rozpadu jodu-131 to 8 dni, czyli niemal tyle, ile potrzeba, żeby chmura dotarła do Polski.
Polska bezpieczna
Jak podkreślają naukowcy, dawka promieniowania radioaktywnego jest na bieżąco badana przez kilkanaście stacji należących do Państwowej Agencji Atomistyki. Codzienne średnie promieniowanie w Polsce to 0,1 mikrosiwerta na godzinę. Jest to naturalne promieniowanie emitowane przez glebę. - Dzisiaj nie zanotowaliśmy żadnych zagrożeń radiacyjnych – stwierdza Andrzej Kowalczyk z Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych Polskiej Agencji Atomistyki.
Z kolei Maciej Budzanowski z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN zaznacza, że dawka śmiertelna dla człowieka to 3 tys. milisiwertów. Zagrożenia zatem nie ma.
Francuska Agencja Energii Atomowej opublikowała symulację, która przedstawia kierunek rozchodzenia się radioaktywnej chmury z Japonii. Według niej, chmura przeszła kilka dni temu nad Stanami Zjednoczonymi nie powodując większych zagrożeń. - Poczekajmy na wyniki z agencji monitorujących zagrożenie w USA. Mają tam bardzo dobry system monitoringu - powiedział Andrzej Merta z Państwowej Agencji Atomistyki.
Skażona żywność nie dotrze do Polski
Nie ma także zagrożenia dla spożywanej przez nas żywności. Produkty sprowadzane do Polski podlegają szczegółowym kontrolom, zanim jeszcze przekroczą granice naszego kraju. Każda instytucja, która chce sprowadzać do Polski takie produkty ma obowiązek wymagać odpowiednich certyfikatów potwierdzających wykonanie badań laboratoryjnych. Zarówno na granicach, jak i w portach morskich znajdują się urządzenia, które wykrywają zagrożenia.
Źródło: tvn24.pl