"Jedynką" na listach wyborczych PSL w Łodzi będzie niedawny komendant główny policji generał Marek Działoszyński. Jego nazwisko ma pomóc zdobyć mandat w mieście, w którym PSL od wielu lat nie miał sukcesów.
Sam Działoszyński potwierdza w rozmowie z tvn24.pl, że dostał taką propozycję i zamierza powalczyć o mandat poselski w październikowych wyborach. - Pracowałem tutaj przez ponad trzy lata jako komendant wojewódzki i ufam, że zostawiłem dobre wrażenie. W Sejmie jest wiele do zrobienia w obszarze bezpieczeństwa: od funkcjonowania służb po problemy społeczne, jak walka z dopalaczami, i to chcę zaoferować - mówi Działoszyński.
Przed nim "mission impossible" - dotąd bowiem PSL nie wprowadził posła z Łodzi.
Zwalczał korupcję
Faktycznie dla jego policyjnej kariery to Łódź stanowiła kluczowy etap. Stąd w styczniu 2012 roku awansował na stanowisko komendanta głównego policji - jednocześnie największej polskiej "firmy", która zatrudnia ponad 120 tysięcy osób.
Dla wielu obserwatorów było to duże zaskoczenie. Choćby dlatego, że również w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości Działoszyński był jednym z najbardziej zaufanych policjantów. Decyzją ministra spraw wewnętrznych Ludwika Dorna i komendanta głównego policji generała Marka Bieńkowskiego został szefem Biura Spraw Wewnętrznych, czyli "policji w policji". Wtedy był to bodaj najważniejszy pion w całej formacji, która zarazem była "oczkiem w głowie" polityków PiS. Dzięki ich politycznym decyzjom mundurowi otrzymali gigantyczny zastrzyk finansowy w ramach specjalnej ustawy o modernizacji policji.
Działoszyński miał pilnować, jak wydawany jest ponad 9-miliardowy budżet policji. Dziś wiadomo, że misja nie powiodła mu się do końca - w ubiegłym roku koncern HP zapłacił 108 milionów dolarów kary za stosowanie praktyk korupcyjnych m.in w Polsce. W oficjalnym oświadczeniu władze informatycznego giganta wyznały, że łapówki płacili już w 2006 roku. Chodziło o ówczesnego dyrektora biura informatyki i łączności w komendzie głównej Andrzeja M. Ale także prawdą jest, że BSW ukróciło łapówkarstwo wśród policjantów, doprowadzając do oskarżenia i aresztowania wielu.
Tajemnicza dymisja
Działoszyński pełniąc funkcję komendanta wojewódzkiego lubił Łódź i swoich ówczesnych współpracowników - gdy awansował do komendy głównej, powierzył im funkcje komendantów w Rzeszowie, Poznaniu, Gorzowie i samej Łodzi. Sterował całą policją od początku 2012 roku do lutego 2015 roku. Odszedł nagle, a opinia publiczna nigdy nie poznała przyczyn decyzji Teresy Piotrowskiej, pełniącej wtedy od niedawna funkcję ministra spraw wewnętrznych.
Na korytarzach resortu zgodnie powtarzano, że prawdziwą przyczyną był konflikt z wiceministrem nadzorującym policję - Grzegorzem Karpińskim. Ale o tle konfliktu niewiele wiadomo. Kontrowersje - szczególnie teraz, gdy Działoszyński startuje z list PSL - może budzić fakt, że katowicka prokuratura apelacyjna bada relacje zastępcy Marka Działoszyńskiego, generała Mirosława Schosslera, z politykiem PSL Janem Burym. Generał Schossler miał otrzymać od Burego informacje dotyczące przestępstw popełnianych przez wroga politycznego Burego i przekazać je do Centralnego Biura Śledczego. Choć informacje się potwierdziły, to prokuratura weryfikuje teraz, czy nie stanowiło to nadużycia policji do walki z przeciwnikiem politycznym.
Sam Działoszyński próbował zreformować centralę policji, ale zmiany nie przyniosły nowej jakości. Według powszechnej opinii, szczególnie zmiany w pionach kryminalnych w komendzie głównej wręcz pogorszyły ich pracę. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy swojej pracy jako komendant główny Działoszyński był atakowany przez prawicowe media. Zarzucano mu, że “ukręcił” sprawę swojego syna, podejrzewanego rzekomo o dokonanie podpalenia w rodzinnej miejscowości. Jednak śledztwo prawomocnie umorzył sąd, nie dopatrując się jakichkolwiek poszlak wiodących do syna Działoszyńskiego.
Pierwszy o starcie z list PSL do Sejmu poinformował "Dziennik Łódzki".
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24