Trzebniccy lekarze przyszyli urwane przez pralkę ramię ośmioletniego chłopca spod Łodzi. Jest duża szansa, że ręka Dominika będzie działać jak zdrowa.
Przyczyną nieszczęśliwego wypadku była najprawdopodobniej awaria mechanicznej blokady pralki. Według relacji cioci chłopca, Elżbiety Owczarek, mały Dominik tuż po wypadku był w takim szoku, że bez połowy ręki poszedł do kuchni i poprosił, by zadzwoniono po pogotowie.
Zazwyczaj ręce, które przyszywają lekarze, są ucięte. Tym razem medycy mieli zadanie znacznie trudniejsze, bo ręka była urwana, więc uległa ciężkim dodatkowym obrażeniom, i to aż na wysokości ramienia.
U dorosłego nie podjęliby się replantacji, bo przyszyta ręka byłaby najwyżej żywą protezą. Sześciogodzinna operacja przebiegła jednak pomyślnie.
W niedzielę doktor Adam Domanasiewicz poinformował dziennikarzy, że chłopiec czuje się dobrze, a jego ręka jest ciepła, więc są szanse, że Dominik odzyska w niej sprawność.
Teraz najważniejsze jest gojenie się rany - tłumaczą lekarze. Dlatego chłopiec dwa razy dziennie jest przywożony do komory hiperbarycznej we Wrocławiu.
Do trzebnickiego szpitala, specjalizującego się w replantacjach kończyn, Dominik trafił w piątek, po konsultacjach w Centrum Zdrowia Matki-Polki w Łodzi. Dziecko w trzebnickim szpitalu przebywa z mamą i siostrą.
Źródło: IAR, "Gazeta Wyborcza - Wrocław"
Źródło zdjęcia głównego: Adam Nowałasiewicz - lekarz, który operował dziecko