Doszło do kolejnego zwrotu akcji w epopei pod tytułem: "MON kupuje holowniki dla Marynarki Wojennej". - Dla mnie jest to już sprawa żenująca albo kompromitująca - mówi Tomasz Dmitruk z "Dziennika Zbrojnego". Za sprawą decyzji Krajowej Izby Odwoławczej doszło do odwołania odwołania odwołanego odwołania.
Sprawa wydawałaby się być prostą. Wojsko chce kupić sześć holowników dla Marynarki Wojennej. To stosunkowo tanie i nieskomplikowane okręty, więc bez problemu własnymi siłami można je zbudować w Polsce. Jeszcze w grudniu zamówienie przyznano gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding. To, co się stało dalej, jest dobrym przykładem na to, dlaczego mimo optymistycznych oficjalnych deklaracji modernizowanie polskiego wojska idzie jak po grudzie.
Kolejny odcinek telenoweli
Samo rozstrzygnięcie przetargu okazało się być najłatwiejsze, choć trwał dwa lata. Problem w tym, że umowy do dzisiaj nie podpisano i trwa kabaret sądowo-administracyjny. W środę miał miejsce kolejny akt. Krajowa Izba Odwoławcza (KIO) przyznała rację stoczni, która zaskarżyła decyzję Inspektoratu Uzbrojenia (IU - organ MON zajmujący się zakupami uzbrojenia).
Wojskowi w marcu stwierdzili, że unieważniają postępowanie, bo jest "obarczone nieusuwalną wadą". Próbowali to już zrobić wcześniej, ale stocznia wytknęła im błędy formalne i musieli unieważnić swoje unieważnienie.
Jak powiedziała tvn24.pl rzeczniczka KIO Magdalena Grabarczyk, teraz izba "uwzględniła odwołanie". - Nakazała zamawiającemu unieważnienie czynności unieważnienia postępowania o udzielenie zamówienia oraz unieważnienie czynności unieważnienia wyboru najkorzystniejszej oferty - wyjaśniła.
Oznacza to, że KIO stwierdziła, iż argumenty wojska o "nieusuwalnej wadzie" są błędne. - Postępowanie nie jest obarczone wadą uniemożliwiającą zawarcie umowy - stwierdziła Grabarczyk.
To może nie być koniec
Doszło więc do kuriozalnej sytuacji, kiedy unieważniono unieważnienie unieważnionego unieważnienia. Co więcej, ten tasiemiec może być jeszcze dłuższy. Jak dowiedzieliśmy się w IU, wojskowi na razie czekają na pełne uzasadnienie wyroku. - Opcje dalszego postępowania są dwie: zaskarżenie wyroku KIO do sądu albo uznanie go - stwierdził rzecznik inspektoratu pułkownik Sławomir Lewandowski. Zastrzega, że obie opcje są brane pod uwagę, ale decyzja nie została podjęta.
Stocznia sprawy na razie nie komentuje. Jej przedstawicielka powiedział tvn24.pl, że najpierw zarząd musi się bliżej zapoznać z decyzją KIO.
- Osobiście spodziewam się odwołania do sądu. Czuję, że to nie będzie koniec sprawy - mówi Dmitruk. Dodaje, że według jego nieoficjalnych informacji IU chciałoby umowę podpisać. Sprawę rozgrywa teraz już jednak kto inny. Ostatnie unieważnienie było wynikiem decyzji Departamentu Kontroli MON, według którego przetarg miał "nieusuwalną wadę". Już w marcu pisaliśmy, że to kontrowersyjne stanowisko i może nie obronić się w KIO. Teraz okazało się, że to prawda.
- Ta sytuacja to dobry przykład, jakie mamy złe prawo i dlaczego sprzęt wojskowy nie powinien być zamawiany na podstawie prawa zamówień publicznych - mówi Dmitruk. Jego przepisy bardzo utrudniają sprawne dostarczanie żołnierzom uzbrojenia. Dmitruk sugeruje przy tym, że może w tej sprawie istnieć drugie dno. - Brnięcie dalej pokazuje, że MON może chodzić o coś innego - stwierdza. Chodzi o to, że Remontowa Shipbuilding to firma prywatna. Tymczasem MON chce kierować zamówienia do firm kontrowanych przez państwową Polską Grupę Zbrojeniową. Takimi są pokonane przez Remontową w przetargu stocznie Nauta i Gryfia, które razem oferowały swoje holowniki, choć droższe. - Im bardziej MON brnie, tym bardziej ta teza się umacnia - stwierdza Dmitruk. W przeszłości zdarzyło się już, że ministerstwo anulowało rozstrzygnięte przetargi, aby rozpisać je na nowo z dodatkowym wymogiem, iż dostawca musi być firmą państwową. Na przykład na system dowodzenia Rosomak BMS.
Małe, ale przydatne okręty
Ogólnie rzecz biorąc, zakup holowników zdecydowanie nie jest prowadzony w pośpiechu, choć takie jednostki bardzo przydałyby się flocie. Te obecnie posiadane są bardzo prostymi i starzejącymi się okrętami ery PRL. Nowe mają być dodatkowo zdolne do ograniczonych działań ratowniczych czy usuwania skażeń. Byłyby wejściem w nową epokę.
Postępowanie rozpoczęto w grudniu 2014 roku. Prawie dokładnie dwa lata później ogłoszono, że sześć okrętów zbuduje Remontowa Shipbuilding, która chciała za nie 220 milionów złotych. Przegrała holenderska firma Damen Shipyards współpracująca ze Stocznią Marynarki Wojennej w Gdyni i Stocznia Remontowa Nauta w Gdyni, współpracująca ze szczecińską Morską Stocznią Remontową Gryfia.
Przegrane firmy dwa razy odwoływały się do KIO, ale w obu przypadkach przegrały i odwołania oddalono. 16 stycznia wydawało się, że ostatecznie wybrano firmę Remontowa Shipbuilding. Potem pojawiła się jednak kwestia "nieusuwalnej wady" i kolejnych unieważnień.
Umowy na budowę holowników nie podpisano do dzisiaj. Nie wiadomo, kiedy marynarze dostaną nowe okręty. Sądowo-administracyjny korowód może się jeszcze ciągnąć miesiącami.
Autor: Maciej Kucharczyk//sk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia/domena publiczna | Żeglarz