Korespondencja napisana w Auschwitz przez esesmana trafiła właśnie do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. To odpowiedź na apel placówki, która chce opisać anatomię zła: bo nadal trudno zrozumieć, jak można mordować, a potem prowadzić normalne życie. List pozornie odnosi się do spraw codziennych, choć historycy wskazują na to, co ukryte między wierszami. Materiał programu "Polska i Świat".
"Drogi Ludwigu, wczoraj otrzymałem z wielką radością i wdzięcznością Twój list z urlopu. Ja także nie chcę zwlekać, aby napisać do Ciebie kilka linijek" - tak rozpoczyna się list wysłany z Auschwitz. List w zbiorach obozowego muzeum zupełnie wyjątkowy, bo napisany nie przez więźnia, a esesmana.
"Osobista korespondencja"
- Dotychczas nie mieliśmy ani jednego przykładu osobistej korespondencji, można powiedzieć prywatniej korespondencji, do pewnego stopnia prywatnej, jednego z członków załogi SS - powiedział dr Wojciech Płosa z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
List datowany na 1 kwietnia 1944 roku wysłał 21-letni wówczas Stefan Dilmetz. Szeregowiec, służący w 7. kompanii wartowniczej pisał do swojego kolegi, również esesmana. Do listu dołączył przestawiającą czołgi kartkę pocztową ze zdawkowymi wielkanocnymi życzeniami.
Obowiązkowa cenzura
- Widać nie miał dostępu do jakiejś okolicznościowej kartki - dodał dr Płosa. Niewykluczone jednak, że taką kartkę wysłał celowo. Wiedząc, że przejdzie ona przez obowiązkową cenzurę.
- Chociaż około 70 procent esesmanów deklarowało się jako chrześcijanie, to w praktyce okazywanie uczuć religijnych w obozie było niemile widziane, właściwie było nietolerowane - mówił dr Piotr Setkiewicz, kierownik centrum badań w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
List pozornie odnosi się do spraw codziennych, choć historycy wskazują na to, co ukryte między wierszami.
- Pisze on do tego kolegi: u nas, czyli w Auschwitz, jeszcze spokojnie. Czyli jest to przeświadczenie o tym, że ten front wschodni już się powoli zaczyna zbliżać - wyjaśniał dr Wojciech Płosa. - Widać tu, że z rozpędu zapomniał, że musi być pozdrowienie hitlerowskie "Heil Hitler" i jest dopisane w pośpiechu - mówi.
Apel muzeum
Co stało się z Dilmetzem po wojnie - nie wiadomo. Jego list przekazał anonimowy darczyńca w odpowiedzi na niedawny apel muzeum, skierowany głównie do Niemców i Austriaków.
- To apel o przekazywanie listów, zdjęć, relacji, pozostałości, śladów historii po sprawcach - mówił Bartosz Bartyzel, rzecznik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
Bo choć historia obozu jest dość dobrze zbadana, wciąż jeszcze jest pisana. A Muzeum Auschwitz-Birkenau zwraca uwagę na jeden z jej niedokończonych rozdziałów.
- Mamy dokumenty, które od strony administracyjnej pokazywały cele i założenia, które przyświecały załodze obozowej. Natomiast nie ma za wielu relacji czy dokumentów, które pokazywałyby tę tragiczną historię od strony sprawców - dodał rzecznik muzeum.
W Auschwitz służyło osiem tysięcy esesmanów. Z relacji więźniów wiadomo, że w wolnym czasie grali w piłkę, oglądali występy teatralne, łowili ryby. W pracy zabijali.
- Z jednej strony byli częścią machiny zagłady, a z drugiej strony byli ludźmi. I ich motywacje powinniśmy poznać po to, żeby zrozumieć, jak takie zło jest w ogóle możliwe - mówił Paweł Sawicki.
To zrozumienie jest potrzebne, by takie zło już nigdy nie mogło się powtórzyć.
Autor: KB/gry/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24