W 1983 r. wydawany przez Antoniego Macierewicza "Głos" proponował ówczesnej władzy pakt opierający się na współpracy wojska, Kościoła i części Solidarności - informuje "Gazeta Wyborcza".
Kiedy pismo miało wysunąć propozycję paktu, trwał jeszcze stan wojenny, a wielu działaczy podziemia siedziało w więzieniu. Program został zawarty w kilkunastostronicowym memoriale podpisanym przez zespół "Głosu". Tekst zatytułowany jest "Program bieżący" i datowany na 3 maja - 16 czerwca 1983 r.
Kościół, wojsko, "Solidarność"
Autor tekstu, Adam Leszczyński, pisze, że redaktorzy "Głosu" podkreślali, że kolaboracja z zaborcą często budowała podstawy niezależności. Odwoływali się do polskich doświadczeń historycznych - przypomnieli m.in. działalność Tymczasowej Rady Stanu z okresu I wojny światowej, czyli powołanej przez Niemców i Austriaków namiastki polskiego rządu. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" ocenia, że zespołowi "Głosu" PRL przypominał Królestwo Kongresowe, które miało polską administrację, Sejm, wojsko i policję. Dziennikarze "Głosu" wskazywali, że "Solidarność" doprowadziła do tego, że PZPR praktycznie się rozpadła i przestała odgrywać rolę polityczną oraz że została podporządkowana wojsku. A to właśnie wojsko, zdaniem redakcji "Głosu", miało stać się samodzielną siłą polityczną, mogącą podjąć współpracę z dwiema instytucjami - Kościołem, który nazwano najtrwalszą polską instytucją, oraz "Solidarnością", rozbitą na skutek stanu wojennego, ale nadal pozostającą dla Polaków ważnym symbolem. Porozumienie miało przewidywać wysokie uprzywilejowanie wojska przy równoczesnym uznaniu znaczenia Kościoła. "Porozumienie narodowe, jeśli się w Polsce dokona, to niezależnie od Kremla i przeciw niemu, choć nie musi prowadzić do bezpośredniej walki zbrojnej. Ale warunkiem powodzenia takiej operacji jest udział w niej armii. Dlatego z porozumienia narodowego nikt, kto nie staje na pozycji targowicy, nie może być wyłączony. Nawet ludzie, których dziś nienawidzimy. Może ktoś zapytać, czy tak się godzi. Godzi się!" - przytacza tekst z "Głosu" Leszczyński.
Koncepcja "realistyczna" czy "naiwna"?
W rozmowie z "GW" Ludwik Dorn, wicepremier w rządzie PiS w latach 2005-2007, przyznaje, że był autorem tekstu, który był dyskutowany i zaakceptowany przez całą redakcję "Głosu".
- To była realistyczna koncepcja polityczna. Uważaliśmy PZPR za odbudowę twardego jądra systemu, którym było wojsko i bezpieka. To z nimi należało negocjować. Ta koncepcja została zrealizowana przy Okrągłym Stole przez kogoś innego (…). Wiem, że można to odczytywać jako propozycję sojuszu ołtarza z tronem. Nie taka jednak wtedy była intencja - podkreśla Dorn w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Były opozycjonista Władysław Frasyniuk przyznaje z kolei, że propozycję uznał wtedy za naiwną.
- Kiedy "Głos" składał władzy tę propozycję, siedziałem w kryminale (…). W opozycji wywołała duże oburzenie. Ja zrozumiałem to jako próbę gry z władzą: zróbmy kompromis, niech się dogada prymas z generałem, zróbmy chrześcijańską partię i związki zawodowe. Wydawała mi się wtedy bardzo naiwna. Komuniści po prostu ocenili, że oferta nie była poważna i nie podjęli rozmów - mówi Frasyniuk "Gazecie Wyborczej".
- Pamiętam to, naturalnie. Propozycja została źle odebrana w środowisku opozycyjnym - dodaje Bogdan Lis, wówczas jeden z przywódców podziemnej Solidarności. - W 1983 r. Aleksander Hall poprosił mnie o spotkanie z Macierewiczem. Myślałem, że to może być coś oryginalnego. Spotkanie odbyło się w Gdyni w konspiracyjnym mieszkaniu. Macierewicz zaproponował mi ujawnienie. Mówił, że "S" jest skończona, że powinniśmy pokochać szczerze ZSRR, bo wtedy dadzą nam więcej swobody. Pomyślałem, że to wariat albo ktoś przysłany tu w jakimś określonym celu i szybko wyszedłem - mówi "Gazecie Wyborczej".
Podobnie sytuację wspomina Bogdan Borusewicz, były opozycjonista, obecnie wicemarszałek Senatu.
- Macierewicz powiedział, że proponuje sojusz wojska, Kościoła i związku zawodowego. Jaruzelski, Glemp i Wałęsa - taki triumwirat. Myślałem, że to dowcip i zacząłem się śmiać. Kiedy zrozumiałem, że to na poważnie, wyszedłem. Przychodzenie z taką propozycją, kiedy jesteśmy w silnej walce z Jaruzelskim, było absurdalne. Myślę, że inspirował się przykładami z Ameryki Łacińskiej, którą bardzo się wtedy interesował - mówi "Gazecie Wyborczej" Borusewicz.
Autor: mw/ja / Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA