Badania pokazują, że o ile u bardzo młodych dzieci ryzyko jest mniejsze, to z każdym rokiem ono rośnie – powiedział w TVN24 profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Odniósł się do ewentualnego powrotu dzieci do przedszkoli i szkół. Jak dodał, w sprawie uczniów klas I-III szkół podstawowych "trzeba się mocno zastanowić". - Moim zdaniem kwiecień byłby bardzo niebezpieczny – mówił.
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek mówił we wtorek w RMF FM o planach powrotu dzieci do przedszkoli i szkół. - Jeśli dane o zakażeniach potwierdzą tendencję spadkową, czyli odpływanie trzeciej fali, to począwszy od poniedziałku, jest wielka szansa na to, żebyśmy wracali najpierw do przedszkoli, następnie w kolejnym tygodniu do klas I-III i do kolejnych klas szkół podstawowych. A następnie w maju do szkół ponadpodstawowych. Tak, żeby w maju wszyscy byli w systemie stacjonarnym – poinformował.
Minister podkreślał jednak, że plan może się zmienić, bo wszystko będzie zależeć od liczby zakażeń w najbliższych dniach.
Zawieszenie zajęć stacjonarnych w szkołach i przedszkolach na razie zostało przedłużone do 18 kwietnia.
Do tej kwestii odniósł się w środę w poranku "Wstajesz i wiesz" profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwerystetu Jagiellońskiego. Jak powiedział, "badania pokazują, że o ile u bardzo młodych dzieci ryzyko jest mniejsze, to z każdym rokiem ono rośnie". - I otwieranie kolejnych etapów edukacji również wiąże się z większym ryzykiem – mówił.
"Klasy I-III to jest zupełnie inna sprawa"
- Żłobki i przedszkola wydają się tutaj bezpieczne, przynajmniej w tych strefach zielonych, dlatego że widzieliśmy, że żłobki i przedszkola przez większość czasu były otwarte w jesiennym lockdownie i daliśmy radę zbić liczbę przypadków – komentował.
- Natomiast klasy 1-3 to jest już zupełnie inna sprawa. Tutaj trzeba się mocno zastanowić, a już dalej idąc, to moim zdaniem kwiecień byłby bardzo niebezpieczny – ocenił.
Zwracał uwagę, że "jeżeli dzieci chorują, a nie jest to tylko zakażenie bezobjawowe, to najczęściej chorują bardzo łagodnie".
- Natomiast one roznoszą między rodzinami tę chorobę, dlatego też z pojedynczych klastrów, że jedna rodzina choruje, nagle się okazuje, że mimo że dziecko stosunkowo słabo przenosi chorobę, jest w stanie przenieść wirusa do miejsc, które są w normalnych warunkach chronione, do których w normalnych warunkach ten wirus by nie doszedł – mówił prof. Pyrć.
Źródło: TVN24