Jeden z senatorów wszedł do radiowozu i nie chce go opuścić - poinformowała w sobotę stołeczna policja. "Policja kłamie, mówiąc, że nie użyła wobec mnie siły" - przekonywał senator Koalicji Obywatelskiej Jacek Bury. Zamieszanie z udziałem polityka i funkcjonariuszy policji zarejestrowały kamery.
W sobotę na placu Zamkowym w Warszawie zebrali się przedsiębiorcy, domagający się całkowitego odmrożenia gospodarki i większej pomocy rządowej. Chcieli przejść przed Sejm, ale uniemożliwiła im to policja. Doszło do przepychanek, policja użyła gazu, zatrzymała część uczestników. Inni przedostali się przez kordon i ruszyli w stronę siedziby Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej. Protest nie został zarejestrowany przez Biuro Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego stołecznego magistratu.
Senator w policyjnym radiowozie
Po godzinie 15 policja przekazała wiadomość o rozpoczęciu legitymowania uczestników manifestacji oraz pierwszych prewencyjnych zatrzymaniach. Godzinę później dodano: "Kolejne osoby są zatrzymywane prewencyjnie. W trakcie działania nadawane są komunikaty kierowane także do osób posiadających immunitet, dziennikarzy oraz kobiet w ciąży. Jeden z senatorów wszedł do radiowozu i nie chce go opuścić" - czytamy we wpisie na Twitterze.
W radiowozie znalazł się chroniony immunitetem senator Jacek Bury z Koalicji Obywatelskiej. Polityk w internetowej transmisji na Facebooku przekazał, że został podcięty przez funkcjonariusza na wysokości kolan i upadł na nie w progu radiowozu. Powiedział, że policja wepchnęła go do samochodu i zatrzymała. "Policja kłamie, mówiąc, że nie użyła wobec mnie siły" - napisał senator na Twitterze.
Senator rozmawiał przez chwilę z dziennikarzami z okna radiowozu. - Nie wyjdę, bo chcę rozmawiać z dowódcą. Ktoś podjął decyzję o takim traktowaniu ludzi i o takim traktowaniu mnie. Nie ma zgody na takie rzeczy. W związku z tym, będę w tym samochodzie, dopóki dowódca nie będzie miał odwagi przyjść i powiedzieć, dlaczego tak zrobiono - mówił.
"Nie zatrzymano żadnej osoby posiadającej immunitet"
"W trakcie naszych działań nie zatrzymano żadnej osoby posiadającej immunitet. Podkreślamy, że senator wszedł do radiowozu i nie chce go opuścić. W związku z powyższym radiowóz pozostał na Placu Zamkowym" - odpowiedziała policja.
Zamieszanie z udziałem policji, senatora i posłanki
Sytuację z udziałem policji oraz m.in. senatora i posłanki Koalicji Obywatelskiej Klaudii Jachiry zarejestrowały kamery. Na nagraniu słychać, jak zgromadzeni wskazują, że jest to senator i posłanka.
- Proszę mnie nie dotykać, jestem posłanką na Sejm. Mam immunitet - mówiła do policjantów Jachira.
Budka: będę żądał natychmiastowych wyjaśnień
Lider Platformy Obywatelskiej Borys Budka, szef Klubu Koalicji Obywatelskiej napisał na Twitterze, że będzie "żądał natychmiastowych wyjaśnień od ministra Kamińskiego i szefa stołecznej policji ws. użycia siły wobec demonstrujących w Warszawie i bezprawnego zatrzymania senatora Jacka Burego".
"Gdy władza boi się przegranej, stosuje metody siłowe" - dodał.
"Nie szanuje się w tym kraju immunitetu, nie szanuje się obywateli"
Sobotnie wydarzenia senator Bury relacjonował późnym popołudniem na wspólnej konferencji z Michałem Szczerbą i Kamilą Gasiuk-Pihowicz.
Jak przekazał, "odseparowano posłankę Klaudię Jachirę, też ją szarpiąc (z Koalicji Obywatelskiej - red.) też ją szarpiąc". Dodał, że jego i inne osoby "doprowadzono siłą do samochodu". - Na schodkach tego samochodu dostałem uderzenie w nogi z tyłu pod kolana, co spowodowało, że upadłem na kolana i w tym momencie dostałem uderzenie w plecy. Zostałem siłą wrzucony o suki policyjnej, bo tego nie można inaczej nazwać - mówił senator.
Jego zdaniem, "nie szanuje się w tym kraju immunitetu, nie szanuje się obywateli". - Każdy obywatel ma prawo do tego, aby demonstrować - ocenił, dodając, że "policja nie ma prawa pokojowo protestujących ludzi w ten sposób traktować - siłą i brutalnie".
- Dowiedziałem się w samochodzie, iż policja powiedziała, że ja sam tam dobrowolnie wszedłem i oczywiście okupuje im ten samochód. Co do drugiej części można się zgodzić, ponieważ ponad dwie godziny – dwie i pół godziny – żądałem, aby przyszedł dowódca tej akcji i wytłumaczył, dlaczego zostałem potraktowany w ten sposób - relacjonował dalej. - Nie doczekałem się. Policja nie ma odwagi, aby przyjść i powiedzieć, dlaczego biją ludzi. Takie rzeczy działy się za komuny - dodał Bury.
Senator mówił także, że według jego wiedzy sobotnia demonstracja była legalna.
"To jest sytuacja, której nie możemy odpuścić"
Gasiuk-Pihowicz przekonywała, że "doszło do bezprawnego zatrzymania i bezprawnego użycia przemocy wobec senatora Rzeczypospolitej Polskiej". - To jest taka sytuacja, którą do tej pory pewnie wszyscy znaliśmy, ale znaliśmy z putinowksiej Rosji, z Białorusi, z Turcji Erdogana, a dzisiaj to jest rzeczywistość jaką mamy w Polsce pod rządami PiS-u. To jest sytuacja absolutnie nie do zaakceptowania - mówiła.
Zapewniła, że Bury "dzisiaj podczas demonstracji wykonywał swoje obowiązki parlamentarzysty i wszyscy, którzy brali udział w użyciu wobec niego przemocy, mieli pełną świadomość tego, że używają jej wobec senatora Rzeczypospolitej". - Legitymacja była na wierzchu, było często powtarzane, głośno i wyraźnie, że jest to senator - wskazywała.
- Oczekujemy, aby ustalić, kto odpowiada za wydanie polecenia użycia przemocy wobec demonstrujących, a także wobec senatora - dodała posłanka KO.
Poseł Szczerba wskazywał, że zgodnie z konstytucją "bez zgody Senatu nie można zatrzymać senatora Rzeczypospolitej, nie można go aresztować". - O takim zatrzymaniu natychmiast powiadamiany jest marszałek Senatu - dodał.
Jak mówił, sobotni incydent "to jest sytuacja, której nie możemy odpuścić". - Każde zatrzymanie senatora, który okazuje swoją legitymację senatorską jest rzeczą niebywałą. To jest niebywały skandal, to jest pogwałcenie immunitetu parlamentarnego - ocenił.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24