Czekamy cierpliwie na decyzję rządu - mówili na konferencji prasowej w poniedziałek protestujący w Sejmie od 18 kwietnia rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych.
- Nie może być tak, że grupa społeczna najsłabsza jest pozostawiona w dalszym ciągu sama sobie - podkreśliła Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych.
Dodała, że "rząd nie zbankrutuje" od stopniowego dochodzenia do 500 złotych miesięcznego dodatku dla dorosłych osób niepełnosprawnych.
"Czekamy na decyzję rządu"
- Nie wierzymy w to, że polski rząd nie chce pomóc osobom niepełnosprawnym. Drogi rządzie, trzeba zrobić wszystko, żeby tym osobom starczyło nie tylko na jedzenie, tylko żeby jeszcze starczyło na tenisówki po prostu. Dlatego czekamy na decyzję rządu, czekamy cały czas z niecierpliwością - mówiła Iwona Hartwich.
Jak zaznaczyła, "żyjemy w kraju Unii Europejskiej".
- Proszę nie słuchać rządu, że zrobi ustawę pomocową (....). Że da 520 złotych rzekomo pomocowej ustawy. My nie będziemy w kółko powtarzać, że nie będziemy wózka zmieniać co roku, że dzieciaki nie wszystkie potrzebują pampersów i tak dalej. Niech ten rząd zabierze się do roboty, zwyczajnie, albo po prostu niech się poda do dymisji - zaapelowała Hartwich.
"Jeżeli będzie ustawa, to za pół godziny nas tu nie będzie"
Wyjaśniła, że nie wierzy, iż "nie można pomóc tak wąskiej grupie". Syn Iwony Hartwich, Jakub, podkreślił, że liczy na spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim, który przyjedzie "z konkretną ustawą".
- Jeżeli rząd chciałby wyjść z tego całego protestu z twarzą, to powinni przyjść, powiedzieć nam, że dają 500 złotych właściwie od razu - oświadczył Jakub Hartwich. Dodał, że rząd powinien dojść z protestującymi do porozumienia przed 25 maja.
Tego dnia rozpocznie się w budynkach Sejmu i Senatu wiosenna sesja Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, które potrwa do 28 maja. Protestujący zapowiedzieli, że zostaną w Sejmie aż do momentu spełnienia ich postulatów. - Jeżeli będzie ustawa, to za pół godziny nas tu nie będzie - zapewnił Jakub Hartwich.
- Mamy dość proszenia, mamy dość błagania o to, żeby było godne życie i w końcu żeby się rząd wziął do roboty i spełnił nasze postulaty - podkreślił Dawid Stanewicz, jeden z protestujących w Sejmie.
Protestujący zaprosili także do Sejmu na rozmowy wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, który ma dwuletniego synka z zespołem Downa.
Dwa postulaty
Sejmowy protest trwa od 18 kwietnia. Protestowi od początku towarzyszą dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie. Według aktualnej propozycji protestujących, dodatek miałby być wprowadzany krocząco: od września 2018 r. 250 złotych, od stycznia 2019 roku - dodatkowo 125 złotych i od stycznia 2020 r. również 125 złotych, co dałoby w sumie 500 złotych.
Uchwalona została już ustawa podnosząca rentę socjalną do 100 procent kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Renta wzrośnie z 865,03 złotych do 1029,80 złotych. Uchwalono też ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych oraz wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem rządu, ustawa ta spełnia postulat protestujących w Sejmie dotyczący dodatku rehabilitacyjnego. Według autorów ustawy (posłowie PiS) przyniesie ona gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 złotych oszczędności. Obie regulacje czekają na podpis prezydenta.
Autor: PTD,kb//kg / Źródło: TVN24, PAP