Sprawa uczestników lipcowych protestów w obronie sądów w Słupsku nie trafi do sądu. Policja po przesłuchaniach nie dopatrzyła się przekroczenia prawa ze strony demonstrujących - dowiedziała się TVN24.
O drobiazgowych przesłuchaniach prowadzonych przez policję w Słupsku informował w poniedziałek magazyn TVN24 "Czarno na białym".
Komisarz Robert Czerwiński z Komendy Miejskiej Policji w Słupsku tłumaczył, że zawiadomienie zostało złożone przez jednego z mieszkańców Słupska. - Tutaj nie można odbierać prawa osobie do zgłoszenia zawiadomienia w sytuacji, gdy ma informacje, że mogło dojść do złamania przepisów - wyjaśnił.
Złamanie przepisów miało polegać - jak wynika z pisma zgłaszającego - na tym, że "w trakcie zgromadzenia były wykrzykiwane hasła przez prowadzących przez mikrofon podłączony pod głośniki, czym doszło do zakłócenia spokoju i porządku publicznego przez uczestników. Ponadto został zajęty pas ruchu drogowego przed Sądem na ponad godzinę w każdym z tych dni, co uniemożliwiało przejeżdżanie ul. Szarych Szeregów przez samochody osobowe. Dodatkowo zgromadzeni zapalali znicze, świece, które po wypaleniu zalewały woskiem i zanieczyszczały schody Sądu Rejonowego".
Drobiazgowe przesłuchania
W lipcu w Słupsku, tak jak w wielu innych miastach w Polsce, odbyła się manifestacja przeciw zmianom w sądach zaproponowanym przez PiS. Po zawiadomieniu jednego z mieszkańców policja sprawdzała, czy zgromadzenie było legalne. Funkcjonariusze wezwali na przesłuchanie między innymi Annę Bogucką-Skowrońską, byłą sędzię Trybunału Stanu i opozycjonistkę z czasów PRL.
- Myślę, że policja może, ale nie musi - odpowiedziała Bogucka-Skowrońska pytana o jej zdanie na temat twierdzeń policji, że musi wzywać na przesłuchania. - Może przeprowadzić dowody inne niż konieczność przesłuchiwana świadków. Może ocenić to, co się działo, ponieważ dysponuje różnymi nagraniami, dysponuje świadectwami funkcjonariuszy, którzy osłaniali te spotkania pod sądem - opowiadała Bogucka-Skowrońska. - Uważałam, że te przesłuchania służą innym celom - podkreśliła, zwracając uwagę, że choć przed sądem w Słupsku była "trzy, cztery razy", wezwanie dostała jako pierwsza.
Postępowania także w innych miastach
Wtorkowe "Fakty" TVN informowały z kolei, że przesłuchania były prowadzone bardzo drobiazgowo. Pytano m.in. o to, czy manifestujący przed budynkiem sądu mieli ze sobą świece czy znicze. Podobne postępowanie prowadzone jest m.in. w Warszawie.
Z kolei w Krakowie policja chciała ukarania osób, które blokowały wjazd Jarosława Kaczyńskiego na Wawel. Osoby te miały protestować przeciwko polityce rządu. Sąd nie dopatrzył się jednak złamania prawa.
Opozycja ostro krytykuje te działania służb.
Do umorzonego - jak dowiedziała się TVN24 - postępowania policji w Słupsku we wtorek odniósł się też wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. - Jeżeli miałyby być to wezwania w sprawie protestowania, to ja stanę w obronie tych osób - zadeklarował wtedy wiceminister.
Autor: mnd/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN