Wczoraj do publikacji "Rzeczpospolitej" na temat rzekomych śladów trotylu i nitrogliceryny na wraku Tu-154M odnieśli się tylko wojskowi śledczy (zdecydowanie zaprzeczyli informacjom gazety), zaś prokurator generalny Andrzej Seremet milczał. Głos w jego imieniu zabrał jego rzecznik Mateusz Martyniuk.
Jak powiedział, na dzień przed publikacją "Rz" doszło do spotkania z redaktorem naczelnym gazety Tomaszem Wróblewskim, na jego wyraźną prośbę.
- Redaktor naczelny zapytał wprost prokuratora generalnego, czy prawdą jest, bo takie informacje mają z różnych źródeł, że na wraku tupolewa i wewnątrz odkryto ślady materiałów wybuchowych, trotylu. Na tak zadane pytanie prokurator generalny odpowiedział, że może jedynie powiedzieć, iż detektory, w trakcie badania wraku na miejscu, wykryły obecność cząstek wysokoenergetycznych, ale źródło pochodzenia, i to wyraźnie prokurator generalny zastrzegł, może być różnorakie - relacjonował Martyniuk.Dodał, że szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg, którzy wypowiadał się w sprawie publikacji "Rz", "precyzyjnie wypowiedział się na temat możliwych źródeł pochodzenia cząstek wysokoenergetycznych. - To jest jasny przekaz z naszej strony (śledczych - red.) - zaznaczył Martyniuk. Płk Szeląg powiedział, że urządzenia wykorzystywane w Smoleńsku mogą w taki sam sposób sygnalizować obecność materiału wybuchowego, jak i innych związków np. pestycydów, rozpuszczalników i kosmetyków.
Martyniuk poinformował, że dziennikarze "Rz" rozmawiając z Seremetem, powoływali się na swoje źródła. - Prosiliśmy, ja i prokurator generalny, o danie nam czasu na zweryfikowanie tych informacji (o śladach materiałów wybuchowych na wraku - red.) i przygotowanie jasnego i precyzyjnego stanowiska tak, żeby nie było pola do nadinterpretacji - powiedział Martyniuk.
Gazeta, jak dodał, nie przystała na propozycję. - W późnych godzinach wieczornych skontaktowała się ze mną redakcja "Rzeczpospolitej" informując, że ta publikacja się ukaże. Przyjąłem to do wiadomości - powiedział Martyniuk.
Rzecznik prokuratora generalnego przypomniał, że badania, które prowadzili polscy biegli i prokuratorzy w Smoleńsku, były badaniami realizowanymi w ramach wniosków o pomoc prawną.
- Polscy prokuratorzy zabezpieczyli określone próbki, które obecnie znajdują się w Rosji, są oplombowane i opieczętowanie, (...) Rosjanie nie mają do nich dostępu. Te próbki (...) w ramach pomocy prawnej trafią do Polski - powiedział Martyniuk. Dodał, że może się to stać za pół roku, lub wcześniej, ale badać je będą tylko polscy eksperci.
Ślady trotylu i nitrogliceryny
"Rz" napisała, że badania, przeprowadzone przez prokuratorów we współpracy z ekspertami z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz CBŚ, wykazały ślady trotylu i nitrogliceryny m.in. na 30 fotelach samolotu. Dziennik zaznaczył, że eksperci nie są w stanie stwierdzić, w jaki sposób na wraku maszyny znalazły się ślady trotylu i nitrogliceryny, dlatego biorą pod uwagę hipotezy, według których osad z materiałów wybuchowych mógłby pochodzić z niewybuchów z okresu II wojny światowej.Po południu - po konferencji prasowej szefa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk. Ireneusza Szeląga, który zdementował doniesienia "Rz" - gazeta oświadczyła: "To mogły być te składniki, ale nie musiały", zaznaczając, że "jednak nie można wykluczyć materiałów wybuchowych".
Pierwotnie w wydanym przez "Rz" oświadczeniu znalazł się zwrot "pomyliliśmy się pisząc dziś o trotylu i nitroglicerynie". Po kilku godzinach redakcja "Rz" zmieniła jego treść, usuwając fragment, w którym przyznała się do błędu.
Autor: MAC/ ola/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: pg.gov.pl/Rzeczpospolita