Prokuratura Rejonowa Toruń-Wschód odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie możliwego przekroczenia uprawnień przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Posłowie PO zawiadamiali, że mógł on nakłaniać kierowcę do niezachowania ostrożności przed wypadkiem w Lubiczu Dolnym.
Prokurator Tomasz Sobczak z Prokuratury Rejonowej Toruń-Wschód potwierdził, że po przeanalizowaniu treści zawiadomienia i okoliczności zdarzenia uznano, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa.
Szef MON nakłaniał kierowcę?
Na początku lutego prokuratura Toruń Centrum-Zachód podała informację, że sprawa według właściwości została przekazana do działu ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Poznań-Grunwald.
- Rzeczywiście, po udzieleniu mediom takiej informacji, podjęta została inna decyzja - o rozdzieleniu zawiadomienia posłów PO. Kwestia dotycząca przekroczenia uprawnień została skierowana do Prokuratury Toruń-Wschód, z racji właściwości miejscowej. Samą kwestię sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, ze względu na właściwość rzeczową, bada wydział wojskowy prokuratury w Poznaniu - poinformowała prokurator rejonowy Judyta Głowacka.
Zdaniem autorów zawiadomienia, posłów PO - Arkadiusza Myrchy i Krzysztofa Brejzy - szef MON mógł nakłaniać kierowcę do niezachowania ostrożności. Zawiadomienie dotyczyło zarówno przekroczenia uprawnień ze strony ministra Macierewicza, który - według zawiadamiających - mógł przekroczyć swoje uprawnienia i nakłaniać kierowcę pojazdu do niezachowania ostrożności, przekroczenia przepisów w ruchu drogowym, jak i sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym.
"Poza granicą ryzyka"
Jak wynika z ustaleń m.in. dziennikarzy tvn24.pl, szef MON miał w dniu wypadku kilka zaplanowanych uroczystości i spotkań, m.in. w Wyższej Szkole Kultury Społecznej w Toruniu. Wykład tam miał wyznaczony na godz. 16, a jeszcze około godz. 14.10 był na cmentarzu na warszawskich Powązkach.
Wiadomo to dzięki dziennikarzom, którzy też tam byli. - Oklaski dla pana Kazimierza i całej ochrony, która tak wspaniale jechała - zaczął swoje wystąpienie Antoni Macierewicz, co pokazała Telewizja Trwam.
To oznacza, że odległość między Powązkami a uczelnią ojca Rydzyka kierowca pokonał w około 1 godzinę 45 minut. Według renomowanego portalu ViaMichelin te dwa miejsca dzieli odległość 257 km. Jadąc zgodnie z przepisami, można ją pokonać w 2 godziny i 45 minut.
- To jazda poza granicą ryzyka. Oczywiście szef resortu obrony ma prawo do poruszania się w kolumnie pojazdów uprzywilejowanych. Ale nie zwalnia to kierowców z myślenia, a także z odpowiedzialności karnej za błędy - ocenia gen. Marian Janicki, który kierował Biurem Ochrony Rządu.
Równie szybko kolumna przemieszczała się w drodze powrotnej do Warszawy. Wiadomo, że kraksa miała miejsce około godz. 17.40 w podtoruńskim Lubiczu Dolnym. Świadkowie twierdzą, że samochody jechały tuż przed wypadkiem z prędkością "znacznie przekraczająca 100 km/h".
Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl policjanci obecni na miejscu zanotowali relacje osób, które określały prędkość ruchu kolumny ministra na ponad 130 km/h.
Wypadek z udziałem Macierewicza
Wieczorem w środę 26 stycznia na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym k. Torunia, doszło do wypadku z udziałem samochodu, w którym jechał szef MON. W kolizji uczestniczyło 8 pojazdów, w tym dwa z kolumny żandarmerii wojskowej. Macierewicz tuż po wypadku przesiadł się do innego samochodu i wrócił do Warszawy, gdzie jeszcze tego dnia wieczorem wziął udział w gali przyznania prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu nagrody Człowiek Wolności tygodnika "W Sieci".
Kierowcą szefa MON był znany po wypadku jako "pan Kazimierz" - stary znajomy ministra, który był jego kierowcą jeszcze na początku lat 90., kiedy ten pierwszy raz zajmował wysokie stanowiska rządowe. Później woził go ponownie w czasach rządów PiS.
Autor: mm/ja / Źródło: PAP, tvn24.pl