Myślę, że zmierza to do tego, żeby z jednej strony nas zniechęcić do realizacji naszych podstawowych zasad czy celów statutowych stowarzyszenia, ale myślę też, że jest to sygnał w stosunku do prokuratorów, którzy może są mniej zaangażowani, ale zastanawiają się nad tym, widząc, co dzieje się w prokuraturze – powiedział w "Tak jest" w TVN24 członek zarządu stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia Jarosław Onyszczuk. To jeden z prokuratorów delegowanych do pracy w odległych jednostkach.
Jarosław Onyszczuk z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów został delegowany do odległego o ponad 260 kilometrów Lidzbarka Warmińskiego. Katarzyna Kwiatkowska, szefowa prokuratorskiego stowarzyszenia Lex Super Omnia, krytyczna wobec ministra Zbigniewa Ziobry prokurator z Warszawy ma się przenieść do Golubia-Dobrzynia. Prokurator Mariusz Krasoń zamiast w krakowskiej prokuraturze regionalnej będzie pracować w Prokuraturze Rejonowej Kraków-Podgórze. Decyzje o "karnych delegacjach" otrzymała też inna prokurator ze stowarzyszenia Ewa Wrzosek. Podobne decyzje podjęto też wobec Katarzyny Szeskiej i Daniela Drapały.
Decyzje o delegacjach podpisał Bogdan Święczkowski, pierwszy zastępca prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Prokuratura Krajowa przekonuje, że powodem tych delegacji jest potrzeba wzmocnienia innych jednostek prokuratury w trakcie pandemii.
Onyszczuk: łączę tę decyzję ze swoją działalnością w stowarzyszeniu
Prokurator Onyszczuk powiedział we wtorek w "Tak jest" w TVN24, że informację o delegacji otrzymał w poniedziałek po godzinie 14, a w środę o 7 powinien stawić się w jednostce.
Jak mówił, łączy tę decyzję ze swoją działalnością w stowarzyszeniu Lex Super Omnia. - Nie potrafimy znaleźć innego wyjaśnienia tak nagłych decyzji, które zostały podjęte przez pana prokuratora generalnego w stosunku do osób szczególnie aktywnie działających na niwie publicznej – dodał.
- Myślę, że zmierza to do tego, żeby z jednej strony nas jako członków stowarzyszenia zniechęcić do realizacji naszych podstawowych zasad czy celów statutowych stowarzyszenia, ale myślę też, że jest to sygnał w stosunku do prokuratorów, którzy może są mniej zaangażowani, ale zastanawiają się nad tym, widząc, co dzieje się w prokuraturze, bo my mamy te głosy, mamy wiele sympatii wśród prokuratorów. Myślę, że to też ma pokazać, jak może brutalnie działać kierownictwo prokuratury w stosunku do tych osób, które są, użyję tego określenia, niepokorne – ocenił Onyszczuk.
Powiedział, że "z pewnego punktu widzenia czuje się dowartościowany przez pana prokuratora krajowego, który w swoim oświadczeniu określił nas jako bardzo dobrych, doświadczonych prokuratorów, mam nadzieję, że tak jest, ale to powinny oceniać inne osoby".
- Natomiast mając na względzie pewną racjonalność podejmowania decyzji kadrowych, to trudno tutaj tej racjonalności się dopatrzyć – dodał.
- Nie potrafię zrozumieć do końca, dlaczego prokurator mieszkający 200, 300, 400 kilometrów od tej jednostki, która potrzebuje wzmocnienia, jest bardziej właściwy, aniżeli ten prokurator, który mieszka lub pracuje w jednostce ościennej – mówił gość TVN24.
"Na 37 etatów na pierwszej linii pracuje 17 prokuratorów"
Onyszczuk powiedział, że dzisiaj w mokotowskiej prokuratorze jest "płacz i zgrzytanie zębów", ponieważ oprócz niego oddelegowana została prokurator Wrzosek. - Pozostają po nas duże referaty. To jest około 200 spraw, niektóre bardzo poważne, sesje sądowe, które muszą być rozdzielone pomiędzy pozostałych prokuratorów, którzy w tej chwili pracują – przekazał.
Jak mówił, w mokotowskiej prokuraturze "na 37 etatów na pierwszej linii pracuje 17 prokuratorów". – To jest mniej niż 50 procent przewidzianej kadry. Nie wiem wobec tego, jak te kwestie kadrowe są wyliczane w Prokuraturze Krajowej, ale myślę, że to jest przejaw nieznajomości rzeczy, nieznajomości realiów pracy w prokuraturze – podkreślił.
Dodał, że "to jest też coś, co my zarzucamy Prokuraturze Krajowej, że tak naprawdę nie koncentruje się na tym, co jest najważniejsze, czyli na pracy w prokuraturach rejonowych, które nadal prowadzą i załatwiają 99 procent wszystkich spraw, a ich uwaga skupia się na tych kilkudziesięciu czy kilkuset sprawach, które z jakiegoś powodu są dla nich istotne".
Prokurator przyznał, że rozumie, iż instytucja delegacji jest wpisana w prawo o prokuraturze, "ona ma na celu rzeczywiście, mówiąc kolokwialnie, łatać te dziury i nic nie stało na przeszkodzie, żeby te delegacje załatwić w sposób kulturalny i cywilizowany".
- Z całą pewnością jest to kolejny element szykan, a powiem więcej, szybko wymierzonej kary, utrudniania życia każdemu z nas, bo każdy z nas musi w miarę szybko przeorganizować swoje funkcjonowanie – mówił.
"To jest sygnał dla innych prokuratorów, żeby się nie wychylać"
Wcześniej w "Faktach po południu" w TVN24 mecenas Sylwia Gregorczyk-Abram z inicjatywy Wolne Sądy oceniła, że decyzje o delegacji prokuratorów "to po prostu forma szykany i uprzykrzenia im życia z uwagi na działalność, jaką prowadzą ci prokuratorzy, jaką w ogóle prowadzi stowarzyszenie Lex Super Omnia".
- To jest sygnał dla innych prokuratorów, żeby się nie wychylać. Znam tych prokuratorów, którzy zostali oddelegowani i oni się nie przestraszą (...), ale być może inni prokuratorzy się przestraszą i ten efekt mrożący, który jest wysyłany w kierunku prokuratorów jest w tym momencie potężny – mówiła. Dodała, że "to jest taka forma represji łatwo osiągalna, wymagająca tak naprawdę decyzji prokuratora generalnego czy krajowego do oddelegowania o setki kilometrów od domu".
Stowarzyszenie Prokuratorów "Lex Super Omnia" opisuje działanie prokuratury w ostatnich latach. W październiku niezależni prokuratorzy ze stowarzyszenia przygotowali raport o stanie prokuratury pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry. Napisali między innymi o niejasnych awansach i upolitycznieniu, także postępowań.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24