Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry, miał wpływać na wrocławską prokuraturę, by przedłużyła dochodzenie dotyczące spraw, w które zaangażowany był Mateusz Morawiecki - wynika z opublikowanego w czwartek artykułu "Gazety Wyborczej". Chodzi między innymi o nagraną w 2013 roku rozmowę obecnego premiera w restauracji "Sowa i Przyjaciele", jeden z wątków "afery taśmowej". Oświadczenie po publikacji tekstu wydała Prokuratura Regionalna we Wrocławiu.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", chodzi o postępowanie prowadzone od 14 marca 2018 roku przez wrocławską prokuraturę regionalną, które dotyczy ujawnionej przez Radio ZET pożyczki 96 tysięcy złotych, jakiej udzielić miał ks. Tomasz Jegierski z Fundacji "SOS dla Życia" Stowarzyszeniu "Solidarność Walcząca" zmarłego w ubiegłym roku Kornela Morawieckiego, ojca obecnego szefa rządu.
Media, powołując się na zawiadomienie Jegierskiego, wskazują, że pieniądze dla Solidarności Walczącej miały być warunkiem otrzymania przez SOS dla Życia dotacji z banku BZ WBK, zarządzanego wówczas przez Mateusza Morawieckiego.
"Gazeta Wyborcza" dodaje, że śledczy z Wrocławia "rzekomo z uwagi na 'zasady ekonomiki procesowej", połączyli w ubiegłym roku postępowanie dotyczące ks. Jegierskiego z jednym z wątków "afery taśmowej". Wśród taśm nagrywanych przez kelnerów w jednej z warszawskich restauracji, które przyczyniły się do upadku rządu PO-PSL w 2015 roku, zarejestrowano spotkanie Mateusza Morawieckiego, prezesa BZ WBK, z Krzysztofem Kilianem, szefem PGE i bliskim współpracownikiem Donalda Tuska, oraz Zbigniewem Jagiełłą, który do dziś kieruje państwowym PKO BP, a prywatnie jest przyjacielem obecnego premiera.
Z nagrania wynika, że Mateusz Morawiecki, jako prezes banku BZ WBK, miał oferować kilkadziesiąt tysięcy złotych "cichego" wsparcia dla Aleksandra Grada, byłego ministra skarbu z rządu PO-PSL. Doniesienie do prokuratury w tej sprawie złożyli w październiku 2018 roku posłowie Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer oraz Adam Szłapka.
Pismo Święczkowskiego do wrocławskich śledczych
Jak wynika z ustaleń "GW", w 2019 roku dyspozycje w sprawie prowadzonego dochodzenia wydał wrocławskim śledczym prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, bliski współpracownik ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. "Pomimo zgromadzenia obszernego materiału dowodowego zachodzi konieczność przedłużenia okresu jego trwania, tym bardziej że dotychczasowe ustalenia faktyczne nie stanowią wystarczającej podstawy do wydania końcowej merytorycznej opinii" - brzmi treść pisma Święczkowskiego z 13 marca zeszłego roku.
Prokurator krajowy miał również domagać się przeprowadzenia konfrontacji między składającym zawiadomienie ks. Jegierskim i Markiem P. z Solidarności Walczącej - "celem wyjaśnienia sprzeczności między ich depozycjami". "Rozważenia wymaga również przesłuchanie w charakterze świadka zarządzającego wcześniej Bankiem BZ WBK, na okoliczność złożenia wniosku o dofinansowanie przez Fundację 'SOS dla Życia', a także treści rozmów w restauracji 'Sowa i Przyjaciele'" - pisał Święczkowski.
Odnosząc się do wątku "afery taśmowej" dotyczącego premiera Mateusza Morawieckiego, Święczkowski napisał również, że "w zależności od wyników wcześniejszych czynności koniecznym jest podjęcie decyzji dotyczącej wyłączenia do odrębnego prowadzenia niniejszego wątku śledztwa".
"Niech wie, że wisi nad nim miecz"
Choć decyzja Bogdana Święczkowskiego o wyłączeniu wątku dotyczącego obecnego premiera do osobnego postępowania została spełniona, to do samego przesłuchania Morawieckiego nie doszło - zwraca uwagę "Gazeta Wyborcza". Rzeczniczka Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu Katarzyna Bylicka w korespondencji z "GW" przyznała, że "w toku tego śledztwa nie był przesłuchiwany w charakterze świadka Mateusz Morawiecki. Nie przesłuchano także świadka Zbigniewa Jagiełło".
Czas śledztwa wydłużano czterokrotnie. Mimo to 21 sierpnia 2019 roku została podjęta decyzja o jego umorzeniu, także wątku dotyczącego nagrań z "Sowa i Przyjaciele". Powodem miał być "brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie czynu zabronionego".
- Pomimo spokojnego tonu to najzwyklejsze w świecie polecenie służbowe - mówił "Gazecie Wyborczej" jeden z wrocławskich prokuratorów, odnosząc się do pisma Bogdana Święczkowskiego. - Jak się chce kogoś pogrillować, to nawet bez poważniejszych przesłanek po prostu przedłuża się dotyczące go śledztwo o kilka miesięcy. Niech wie, że wisi nad nim miecz - dodał.
Oświadczenie wrocławskiej prokuratury
W związku z artykułem "Gazety Wyborczej" oraz zawartych w nim informacji oświadczenie w czwartek po południu wydała Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. "W związku z publikacją 'Gazety Wyborczej' (…) Prokuratura Regionalna we Wrocławiu informuje, że nieprawdziwe jest twierdzenie, jakoby Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski osobiście interesował się postępowaniem dotyczącym oszustwa i doprowadzenia osoby reprezentującej fundację 'SOS dla Życia' do niekorzystnego rozporządzenia mieniem" - czytamy w komunikacie.
"Śledztwo wszczęte przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu w dniu 14 marca 2018 r. zostało z jej inicjatywy przedłużone ze względu na konieczność wykonania dodatkowych czynności procesowych, w tym przesłuchania świadków, uzyskania opinii biegłych i analizy dokumentów finansowych" - napisano.
Jak podała prokuratura, "wniosek o przedłużenie, zgodnie z wymogiem art. 310 § 2 Kodeksu postępowania karnego, został złożony do jednostki nadrzędnej nad prokuraturą prowadzącą śledztwo".
"Z przedłużonego postępowania Prokuratura Regionalna we Wrocławiu po analizie akt zdecydowała wyłączyć do odrębnego prowadzenia wątek dotyczący treści rozmów w restauracji 'Sowa i Przyjaciele'. Postępowanie w tym zakresie zostało umorzone" – oświadczyli wrocławscy śledczy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"