"Wprowadzenia zasady, że w każdym okręgu wyborczym wybiera się co najmniej trzech posłów" do Parlamentu Europejskiego - tego chcą posłowie PiS, którzy złożyli w Sejmie projekt nowelizacji ustawy. Obecnie nie ma sztywnego przyporządkowania liczby posłów do okręgów. Zależy to od wyników uzyskanych przez poszczególne komitety wyborcze w całej Polsce.
Projekt nowelizacji kodeksu wyborczego posłowie PiS złożyli w Sejmie w czwartek 21 czerwca. Przedstawicielem wnioskodawców jest Artur Zasada, 49-letni prawnik wybrany do Sejmu w okręgu zielonogórskim, zasiadający między innymi w komisji kontroli państwowej i nadzwyczajnej komisji do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego.
"Wyborca będzie wiedział"
- Dzięki naszym zmianom wyborca, idąc do wyborów, będzie wiedział, ilu posłów w jego okręgu wyborczym będzie wybieranych. Dzisiaj tego nie wie, dzisiaj ta liczba nie jest z góry ustalona. Zależy od rozkładu głosów - tłumaczył w piątek Zasada.
Zgłoszony projekt przewiduje ścisłe przyporządkowanie trzech lub więcej mandatów do każdego z trzynastu okręgów wyborczych. Nie ma w nim - przynajmniej na razie - pomysłu zmiany granic okręgów wyborczych.
Opozycja nie wierzy w zapewnienia Prawa i Sprawiedliwości. Poseł Platformy Obywatelskiej Mariusz Witczak powiedział reporterowi TVN24, że spodziewa się, iż następnym krokiem Prawa i Sprawiedliwości będzie projekt przykrojenia granic, a być może i zmiany liczby okręgów wyborczych tak, aby maksymalnie wykorzystać poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości w poszczególnych regionach.
- Artykuł mówiący, że mają być przynajmniej trzymandatowe okręgi, to jest otwarcie nowej dyskusji o okręgach. A jeżeli to PiS będzie budował nowe okręgi, to tak, żeby się one zgadzały w kategoriach politycznych korzystnych dla Prawa i Sprawiedliwości. PiS nie zadbał o euro dla Polaków w przyszłej perspektywie budżetowej Unii Europejskiej, ale chce zadbać o euro dla swoich polityków, czyli o kasę dla eurodeputowanych - argumentował Witczak.
- Nieprawda - tak wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki odpierał te zarzuty.
- Upraszczamy ordynację, co jak myślę, może się przełożyć na lepszą frekwencję. System będzie mniej skomplikowany - przekonywał Terlecki w rozmowie z TVN24.
Jak ten "mniej skomplikowany" system ma wyglądać? Przyjrzeliśmy się mu, analizując treść nowelizacji i uzasadnienie. Poprosiliśmy również konstytucjonalistę o przewidzenie jej ewentualnych konsekwencji.
"Wyeliminowana zostanie rywalizacja okręgów"
Wnioskodawcy twierdzą, że obecny system wyborów do Parlamentu Europejskiego jest niezrozumiały dla wyborców i zniechęca ich do głosowania.
"Wyeliminowana zostanie, niezrozumiała dla wyborców i niczym nieuzasadniona, rywalizacja pomiędzy okręgami wyborczymi o liczbę mandatów. Sposób wyłaniania reprezentantów w okręgach będzie jasny i precyzyjny, jak ma to miejsce choćby w przypadku wyborów do Sejmu, przyczyniając się tym samym do wzrostu zainteresowania wyborami europejskimi, co z kolei bezpośrednio przekłada się na frekwencję wyborczą" - napisali w uzasadnieniu.
System, który wnioskodawcy uznają za niezrozumiały, w skrócie i w uproszczeniu opiera się na następujących zasadach:
:: Polska podzielona jest na 13 okręgów. Kandydaci ubiegają się o mandaty w okręgach. Wyborcy głosują na okręgowe listy kandydatów. Jednak do żadnego z okręgów nie jest przypisana liczba mandatów. Łącznie w skali kraju obywatele wybierają 51 europosłów.
:: Głosy podliczane są w następującej kolejności:
- Najpierw podliczane są wyniki, jakie komitety wyborcze uzyskały w całym kraju.
- Na tej podstawie Państwowa Komisja Wyborcza ustala, które komitety przekroczyły pięcioprocentowy próg wyborczy uprawniający do uczestniczenia w podziale mandatów.
- Następnie oblicza się, ile który komitet zdobył mandatów. PKW dzieli liczbę głosów oddanych na poszczególne komitety wyborcze przez kolejne dodatnie liczby całkowite - czyli 1, 2, 3, 4 itd. (metoda d'Hondta). Ustala się 51 najwyższych ilorazów i na tej podstawie wiadomo, ile który komitet otrzymał mandatów.
- Dopiero wtedy PKW przydziela mandaty do okręgów. Robi to na podstawie kolejnego wzoru arytmetycznego. Najpierw mnoży się liczbę mandatów zdobytych przez każdy komitet wyborczy w skali całego kraju przez liczbę ważnych głosów oddanych na ten komitet w danym okręgu. Wynik dzieli się następnie przez liczbę głosów oddanych na dany komitet w skali kraju. Otrzymany ostatecznie wynik pokazuje, ile mandatów otrzymuje dany komitet w danym okręgu.
Dzielenie na nowo
Takie zasady obowiązywały w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku. Obecnie posłowie PiS chcą, aby w każdym okręgu wyborczym wybierano co najmniej trzech europosłów. W niektórych byłoby więcej, bo okręgów jest 13. Jeżeli każdy wypełni warunek co najmniej trzech mandatów, to w skali kraju uzyskamy 39 mandatów. Pozostaje jeszcze do rozdysponowania pomiędzy 13 okręgów nadwyżka 12 mandatów.
Wnioskodawcy z PiS chcą przydzielić mandaty okręgom według tak zwanej jednolitej normy przedstawicielstwa. Najprościej rzecz ujmując, sprowadza się ona do tego, że im ludniejszy okręg, tym więcej europosłów ma się w nim wybierać. Jednolitą normę przedstawicielstwa wylicza się jednak również według matematycznego wzoru.
Przydzielenie liczby mandatów do konkretnego okręgu - według propozycji Prawa i Sprawiedliwości - dokonuje się przez podzielenie liczby wyborców w kraju przez ogólną liczbę posłów do Parlamentu Europejskiego wybieranych w kraju, a następnie odrębnie dla każdego okręgu liczbę wyborców danego okręgu dzieli się przez otrzymany iloraz będący jednolitą normą przedstawicielstwa. Wartość liczby całkowitej (przed przecinkiem) uzyskanego w ten sposób ilorazu oznacza liczbę mandatów przypadających w danym okręgu wyborczym.
Jak to wygląda na przykładzie? Dla ułatwienia obliczeń zaokrągliliśmy liczbę wyborców w Polsce do 30 milionów, a liczbę wyborców w przykładowym okręgu założyliśmy na poziomie 2,3 miliona.
Opisany w poselskim projekcie wzór oznacza więc następujące obliczenie 2,3 miliona : (30 milionów : 51). Wynik wynosi 3,91. Ale wbrew matematycznej zasadzie zaokrąglania ułamków taki okręg nie będzie miał czterech europosłów, a trzech. Projekt mówi bowiem, że liczbę mandatów wyznacza liczba przed przecinkiem. Ale w tym algorytmie ma być jeszcze dogrywka.
Kolejny projektowany przepis mówi bowiem, że jeżeli w pierwszym liczeniu nie zostały rozdzielone wszystkie mandaty, to w drugim podejściu na okręgi nadziela się resztę z pierwszego dzielenia.
"Pozostałe jeszcze do podziału mandaty przydziela się tym okręgom, dla których wyliczone ilorazy wykazują po przecinku kolejno najwyższe wartości" - brzmi kolejny paragraf projektowanej nowelizacji.
Jeżeli więc "nasz" przykładowy okręg ma po przecinku wartość 91, to jest duża szansa, że dostanie czwarty mandat. Pod dwoma jednak warunkami:
- że zostaną do podziału jeszcze jakieś mandaty
- oraz że w kolejce do podziału nieprzydzielonych mandatów okręgu tego nie "wyprzedzą" inne okręgi, które mają po przecinku więcej niż 91.
Wzrost siły silnych niezależnie od frekwencji
Przypomnijmy, co zostało wspomniane wcześniej, że projekt nowelizacji nie zakłada zmiany granic istniejących okręgów. Nie jest to jednak wykluczone. Wystarczy, że posłowie partii rządzącej zgłoszą kolejny projekt nowelizacji, która będzie miała polityczne poparcie władz Prawa i Sprawiedliwości.
Konstytucjonalista doktor Ryszard Balicki z Uniwersytetu Wrocławskiego przyznaje, że obecny system wyborczy ma pewne ułomności, ale jego zdaniem również pomysł posłów PiS może prowadzić do niepożądanych skutków.
Dziś na przykład teoretycznie może dojść do takiego przeliczenia głosów na mandaty, że niektóre okręgi o najniższej liczbie wyborców i najniższej frekwencji mogą w ogóle nie mieć europosłów. Na razie taki scenariusz nie wystąpił, ale teoretycznie jest możliwy.
- Dotychczasowa ordynacja jest dość specyficzna. Zakłada premię za frekwencję. Im więcej osób zagłosowało w danym okręgu, tym więcej mandatów mogło na ten okręg przypaść. W praktyce okazywało się tak, że osoba, która uzyskała w swoim okręgu przyzwoity wynik, nie dostawała mandatu, bo przypadał on okręgowi ludniejszemu, w którym była wyższa frekwencja - tłumaczył Balicki.
Gwarancja liczby mandatów przypadających na jeden okręg pozwala, zdaniem konstytucjonalisty, trafnie przewidywać wyniki w okręgach i układać listy kandydatów pod spodziewane wyniki.
- Jeżeli liczba mandatów będzie ściśle przyporządkowana do okręgów wyborczych, to liderzy partii znając poparcie w regionach, mogą z góry przewidzieć, ilu posłów z okręgu wprowadzą do Parlamentu Europejskiego. I to niezależnie od frekwencji - wskazywał. - Projekt zwiększa siłę nie tylko regionów słabiej zaludnionych, ale przede wszystkim mniej zainteresowanych Parlamentem Europejskim. Bo niezależnie od frekwencji w okręgu musi być wybrana określona liczba europosłów. Jeżeli te zmiany wejdą w życie, to dojdzie do faktycznego zwiększenia liczby mandatów w okręgach, w których zaangażowanie wyborców jest mniejsze - komentował Balicki.
- To z punktu widzenia logiki wyborów jest niezbyt rozsądne - podkreślił.
Za sprawą zgłoszonej w czwartek propozycji nowelizacji kodeksu wyborczego powróciła dyskusja, na ile niska liczba mandatów w okręgach wzmacnia partie najsilniejsze, a osłabia słabsze. Jeżeli bowiem w okręgu wybieranych jest kilku bądź kilkunastu posłów - jak na przykład obecnie w wyborach do Sejmu - mniejsze partie mają większe szanse na uzyskanie mandatów. Bo wprawdzie z dziesiątym czy dwunastym wynikiem w okręgu, ale ich kandydaci uzyskują mandaty. W przypadku gdy w okręgach mandatów będzie trzy albo cztery, podzielą je między siebie najsilniejsze komitety. Balicki spodziewa się, że będą to bardziej dwa komitety niż trzy.
- To oznacza realne progi wyborcze na poziomie powyżej 15 procent. Im mniej mandatów będzie przypadać na okręg, tym wyższy wynik będzie ugrupowanie musiało uzyskać, żeby wziąć udział w podziale mandatów. Przekroczenie pięciu procent może nie wystarczyć - zaznaczył konstytucjonalista. - Ta zmiana bardzo więc osłabia pozycję partii, które cieszą się poparciem społecznym na trzecim i dalszych miejscach. Przy trzy- czteromandatowych okręgach w rywalizacji będą się liczyły w zasadzie tylko dwa najsilniejsze komitety - podkreślił.
Projekt zmian w kodeksie wyborczym dotyczący wyborów do Parlamentu Europejskiego w piątek 22 czerwca został skierowany do opinii Biura Legislacyjnego oraz Biura Analiz Sejmowych.
Wybory do Parlamentu Europejskiego zaplanowane są w dniach od 23 do 26 maja 2019 roku.
Autor: jp//now / Źródło: tvn24.pl