Według Najwyższej Izby Kontroli nawet 14 milionów złotych wynoszą koszty związane z planami budowy promu pasażerskiego w Szczecinie. Izba zarzuca autorom projektu brak zapewnienia finansowania, położenie stępki bez kontraktu i nierozliczenie zaliczki. W dodatku ustalone parametry promu uniemożliwiają zbudowanie go w Stoczni Szczecińskiej. Do sprawy odniósł się europoseł PiS Joachim Brudziński. "Nie mam zamiaru przepraszać za moje zaangażowanie i wiarę" - napisał na Twitterze. Brudziński w przeszłości zakładał się o powstanie promu.
Program budowy promów dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej zawarto w przyjętej w lutym 2017 roku przez rząd Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. Program nazwano "Batory", nawiązując do nazwy pierwszego polskiego transatlantyku, który w latach 1936-1969 pływał na trasie Gdynia - Nowy Jork - Gdynia. Zgodnie z założeniami pierwszy z dwóch promów miał zostać zwodowany w grudniu 2020 roku. Ale poza rdzewiejącą od czterech lat stępką nic nie zbudowano - co nie znaczy, że nie wydawano pieniędzy.
Jak wynika z opublikowanego w maju raportu Najwyższej Izby Kontroli, dotychczasowe prace od 2016 roku kosztowały już 14 milionów złotych - a efektów nie ma. Izba zarzuca autorom projektu brak zapewnienia finansowania, położenie stępki bez kontraktu, nierozliczenie 10 milionów złotych zaliczki i wydanie 4 milionów złotych na obsługę prawną i konsultacje. W dodatku - co wykazała kontrola - ustalone parametry promu uniemożliwiają zbudowanie go w Stoczni Szczecińskiej.
CZYTAJ NA KONKRET24: Stępka bez kontraktu, 10 milionów nierozliczonej zaliczki, 4 miliony za konsultacje - promu nie ma, są koszty
Brudziński: nie mam zamiaru przepraszać za wiarę i tłumaczyć się popaprańcom
W niedzielę dyskusję w internecie na ten temat sprowokował dziennikarz RMF FM Paweł Żuchowski, który skomentował zdjęcia zamieszczone przez byłego wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego. Przedstawiają one uroczystość położenia stępki, czyli pierwszego elementu kadłuba promu w czerwcu 2017 roku, a także aktualny stan pochylni w stoczni w Szczecinie. "Zawsze, gdy patrzę na te zdjęcia, zastanawiam się, czy im zwyczajnie nie jest wstyd. W kraju może ludzie nie znają się na budowie statków. W Szczecinie z tej szopki śmiano się od pierwszego dnia. Marek Gróbarczyk [ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej - przyp. red.], Joachim Brudziński [związany ze Szczecinem europoseł PiS, ówczesny wicemarszałek Sejmu - red.], jeszcze w to brnęli, choć opinie w Szczecinie słyszeli".
Na wpis dziennikarza zareagował europoseł PiS Joachim Brudziński. "Szanowny Panie Redaktorze oczekiwanie, że będę przepraszał i tłumaczy się holocie i popaprańcom którzy najpierw 'zaorali' nasze stocznie a dziś ironizują i martwią się o rynek promowy i stoczniowców jest czymś zdumiewającym. Nie mam zamiaru przepraszać za moje zaangażowanie i wiarę" [pisownia oryginalna - red.] - napisał w tweecie.
W kolejnym dodał: "Nie mam zamiaru przepraszać za wiarę, ze w Szczecinie jest możliwa odbudowa potencjału stoczniowego. Mam się tłumaczyć, ze od 2015 roku robię co tylko w mojej mocy aby stworzyć warunki umożliwiające odbudowę tego co ci popaprańcy zniszczyli?".
Europoseł PiS nawiązywał do tego tematu w kolejnych swoich wpisach. "Budka ,Nitras ,Geblewicz, Kierwiński, Grabiec, i wielu innych ważnych polityków PO, partii której rząd doprowadził do upadku Stocznie Szczecińską (Nitras był posłem sprawozdawca ustawy likwidującej przemysł stoczniowy) dzisiaj 'wyją'z oburzenia, ze są opóźnienia z budowa promu" [pisownia oryginalna - red.].
"Najbardziej mnie jednak bawi fakt, ze wszyscy oni chamstwem i brakiem kultury nazywaj określenie 'popaprańcy'. Wszyscy oni popierali hołotę która pod domem #PJK [Jarosława Kaczyńskiego - red.] i naszymi biurami skandowała najbardziej wulgarne słowa. Wielu z nich zachęcało wręcz do takich zachowań" - dodał Brudziński.
Belka: patrzcie państwo, jak ta Bruksela ludzi zmienia. Brudziński: myli pan suwerena z popaprańcami
Do sprawy Brudziński na Twitterze wrócił w poniedziałek rano. Tym razem zareagował na wpis europosła Marka Belki, który napisał: "Kiedyś suweren, dziś 'hołota i popaprańcy'. Patrzcie państwo, jak ta Bruksela ludzi zmienia. Strach się bać".
"Panie Premierze niech Pan nie będzie taki strachliwy. Rozumiem, ze myli Pan suwerena z popaprańcami którzy będąc u władzy zlikwidowali przemysł stoczniowy w Polsce, ale proszę uwierzyć, że nie jestem aż tak 'piwotalny' jak Pan aby lekceważyć wyborców" - zwrócił się Brudziński do Belki. "To, że nie mam zamiaru ani ochoty aby tłumaczyć się Budce, Nitrasowi czy Geblewiczowi z naszej pracy i zaangażowania na rzecz Szczecina i gospodarki morskiej nie oznacza, że lekceważę Polaków. Zawsze uważałem, że jedynymi, których musimy się obawiać i liczyć się, że nas rozliczą przy urnach są wyborcy" - dodał.
Zakład o przeprosiny w tureckim swetrze
W 2017 roku Brudziński założył się wirtualnie na Twitterze z marszałkiem województwa zachodniopomorskiego Olgierdem Geblewiczem i politykiem Platformy Obywatelskiej Stanisławem Gawłowskim o to, że przeproszą stoczniowców ubrani w turecki sweter, jeśli prom spłynie ze stoczni w Szczecinie.
Źródło: tvn24.pl