Uchwała Sądu Najwyższego jest historyczna - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 były pierwszy prezes Sądu Najwyższego profesor Adam Strzembosz. O reakcji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry na tę uchwałę mówił, że patrzy na nią "z zawstydzeniem".
Sąd Najwyższy w składzie trzech izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych wydał w czwartek uchwałę dotyczącą legalności zasiadania w składach sędziowskich osób wskazanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa. W posiedzeniu SN wzięło udział 59 sędziów trzech izb. 53 głosowało za przyjęciem uchwały, sześciu złożyło zdanie odrębne.
Przyjęta uchwała składa się z czterech punktów:
- Sąd Najwyższy stwierdził, że jeśli w składzie zasiada osoba powołana na sędziego SN na wniosek nowej KRS, taki skład jest nieprawidłowo obsadzony.
- W przypadku sądów powszechnych i wojskowych sytuacja jest podobna, ale pod warunkiem, że wadliwość procesu powoływania sędziego "prowadzi, w konkretnych okolicznościach, do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności".
- Uchwała nie ma zastosowania do orzeczeń wydanych przez sądy przed dniem jej podjęcia.
- Natomiast w odniesieniu do Izby Dyscyplinarnej SN uchwała ma zastosowanie do orzeczeń tej Izby bez względu na datę ich wydania.
Profesor Strzembosz: ta uchwała jest historyczna
W "Faktach po Faktach" były pierwszy prezes Sądu Najwyższego profesor Adam Strzembosz zaznaczył, że uchwała jest "olbrzymia" i "historyczna". Podkreślił, że tylko "w wyjątkowych sytuacjach podejmuje się tak reprezentacyjne i ważne decyzje".
- Ta uchwała w sposób zdecydowany odpowiedziała na pytanie, które zadał jej trybunał w Luksemburgu [Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - przyp.red.]. Przekazując odpowiedzi na wcześniejsze pytania, pozostawił obowiązek rozstrzygnięcia, czy Izba Dyscyplinarna jest sądem, czy sędziowie powołani w taki sposób na urząd mają kwalifikacje, które powodują, że opinia publiczna, że strony [postępowania- przyp.red.] mogą mieć do niej zaufanie - wskazywał, nawiązując do wyroku TSUE z 19 listopada, który orzekł, że to Sąd Najwyższy ma ocenić o tym, czy Izba Dyscyplinarna spełnia wymogi niezależności. - Czy może być sądem taki organ, który nie podlega pierwszemu prezesowi [Sądu Najwyższego - przyp.red.], który ma własny budżet, administrację, sprawy gospodarcze? - pytał prof. Strzembosz.
Prof. Strzembosz o słowach Zbigniewa Ziobry: patrzę na to z zawstydzeniem
Profesor Strzembosz odniósł się także do słów ministra sprawiedliwości, który w reakcji na uchwałę SN stwierdził, że "Sąd Najwyższy procedował z rażącym naruszeniem prawa i jego tak zwana uchwała nie powoduje żadnych skutków prawnych". - Były takie lata, kiedy pan minister sam już wydawał orzeczenia. Teraz przeszliśmy do wyższego etapu: teraz pan minister mówi, co Sądowi Najwyższemu wolno albo nie wolno - zauważył.
Jak stwierdził, "to wstyd, żeby absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego tak opiniował bardzo ważne w skali całej Europy orzeczenie Sądu Najwyższego". - Patrzę na to z zawstydzeniem, że można takie rzeczy wypowiadać w kraju, który ma jednak bardzo wysoki procent ludzi z wysokim wykształceniem - mówił były pierwszy prezes SN.
O wniosku premiera do TK: nikt poważnie tego nie może potraktować
Strzembosz odniósł się także do wniosku premiera Mateusza Morawieckiego, który zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie przepisów, na mocy których trzy izby Sądu Najwyższego podjęły czwartkową uchwałę.
- Pan premier powinien posługiwać się takimi pomocnikami, którzy czytają całe orzeczenia trybunału w Luksemburgu. W tym orzeczeniu wyraźnie się mówi, że do oceny zasadności orzeczeń z Luksemburga nie służą trybunały poszczególnych krajów. Tam się wyraźnie mówi, że o zgodności ustawodawstwa polskiego z europejskim decyduje trybunał w Luksemburgu, albo na podstawie jego dyspozycji (...) sądy polskie, najpierw Sąd Najwyższy - tłumaczył.
O działaniu premiera powiedział, że "nikt poważnie tego nie może potraktować".
"Należy na nowo powołać tę część KRS, która jest obsadzona przez sędziów"
Profesor Strzembosz mówił także o tym, co w związku z uchwałą SN mają zrobić sędziowie, którzy zostali wskazani przez nową KRS. - Ci sędziowie, którzy zasiadają w Sądzie Najwyższym, odroczyli rozpoznanie czy w ogóle wyłączyli się ze spraw, które mieli wyznaczone. To budzi respekt, to jest właściwa postawa. Wbrew własnemu samopoczuciu, interesowi, oni będą - jak dotąd - podporządkowywać się orzeczeniu Sądu Najwyższemu - mówił.
- Należy na nowo powołać tę część KRS, która jest obsadzona przez sędziów. Oczywiście mogą tu zajść pewne zmiany, ale to [inni - przyp.red.] sędziowie muszą wybrać tych sędziów do Krajowej Rady - podkreślił. Zwrócił uwagę, że "można opracować metodę weryfikacji, kwalifikacji moralnych i zawodowych tych sędziów, których dotychczas powołała neo-KRS".
"W szaleństwie czasem jest metoda. w tym chyba nie"
Strzembosz odniósł się także do ustawy represyjnej, która wprowadza odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów za działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. W czwartek Sejm odrzucił uchwałę Senatu, który w zeszłym tygodniu nie zaakceptował ustawy. Tym samym trafi ona teraz na biurko prezydenta Andrzeja Dudy.
- W szaleństwie czasem jest metoda. w tym chyba nie - skomentował prof. Strzembosz. Przypomniał, że Komisja Europejska wystąpiła do TSUE o zastosowanie środków tymczasowych przeciw Polsce w odniesieniu do systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. - To ma oczywiście zastosowanie wobec uchwalonej ostatnio ustawy [represyjnej - przyp.red.], ponieważ ona opiera swoje rozwiązania na Izbie Dyscyplinarnej - zauważył.
Jak mówił, "ta izba w tej chwili nie istnieje". - Na podstawie uchwały trzech izb Sądu Najwyższego nie jest częścią Sądu Najwyższego. Mogłaby być traktowana tylko jako sąd specjalny, który w świetle naszej konstytucji w czasie pokoju jest niedopuszczalny - zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24