400 tysięcy złotych okupu żądali porywacze gimnazjalisty z Bolesławca. Wyprowadzili chłopca ze szkoły, twierdząc, że zawiozą go na miejsce wypadku, któremu uległ jego ojciec. Szczęśliwie 14-latkowi udało się uwolnić i uciec porywaczom.
- Dostałem telefon od porywaczy, że porwali mi mojego syna. Zagrozili, że jak się z kimś skontaktuję, to go zastrzelą - relacjonował ojciec chłopca. Teraz porywacze są już w rękach policji. Grozi im do 10 lat więzienia.
Gimnazjalistę porwano 5 marca. - Nieznani sprawcy zabrali go z terenu szkoły pod pretekstem zawiezienia na miejsce wypadku drogowego, któremu miał ulec jego ojciec - tłumaczy Regina Haniszewska, zastępca prokuratora rejonowego w Bolesławcu. Niczego niepodejrzewający nauczyciel zwolnił chłopca z lekcji wychowania fizycznego.
Sam się uwolnił Mężczyźni zawieźli chłopca na teren ogródków działkowych. W jednej z altanek skrępowali mu ręce i nogi, i zakleili usta. Potem zadzwonili do ojca gimnazjalisty z żądaniem okupu.
- Małoletni, mimo skrępowania, sam wydostał się z altanki - przyznała prokurator Haniszewska. Po wydostaniu się z terenu ogródków działkowych, 14-latek poprosił o pomoc pracowników pobliskiego zakładu. Ci zawiadomili policję, pogotowie i ojca poszkodowanego.
Policja z Bolesławca w piątek ok. godz. 14.00 ujęła sprawców. Są to dwaj dwudziestoletni mieszkańcy tego miasta. Obaj mogą trafić na 10 lat za kratki. Wewnętrzne postępowanie dyrektora szkoły wykaże, czy pedagog, który zwolnił chłopca z lekcji nie dopuścił się zaniedbania.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24