Jest zielone światło Komisji Europejskiej na szczepienie 12-latków. Jest szansa na to, że w Polsce szczepienia dzieci ruszą już w czerwcu. To dobra informacja, ale są też złe. Do punktów nie dociera tyle szczepionek, ile jest zamówionych. Pacjenci nie dostają informacji o zmianie terminu. Miniony tydzień był jednym z najtrudniejszych w historii narodowego programu szczepień. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Poradnie Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ) chciałyby szczepić jak najsprawniej, ale ostatnie dni określają krótko: kompletny chaos. - Na Mazowszu między Radomiem a Warszawą, gdzie zamówionych było 400 dawek, przyjechało 200 na drugie dawki - zwraca uwagę lekarz rodzinny i wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Wojciech Pacholicki.
Inna przychodnia na Mazowszu w zeszłym tygodniu nie dostała szczepionek wcale, więc w tym tygodniu dostaną dwa razy więcej. To organizacyjny horror, bo samo obdzwanianie pacjentów może sparaliżować pracę placówki. - Przy przychodni normalnie działającej, gdzie ludzie muszą się dodzwonić, żeby się umówić na wizytę, to jest w zasadzie zablokowanie kontaktu z tą przychodnią na dwie doby - dodaje Wojciech Pacholicki.
Dlatego zdarza się, że nie wszyscy pacjenci na czas otrzymują decyzję o zmianie terminu. - Oni się często zwalniają z pracy, albo jakoś sobie organizują zastępstwa. Przyjeżdżają i dostają informację, że byli zapisani, ale szczepionki nie ma. To irytuje i złości - mówi lekarz POZ Paweł Doczekalski.
Problemy z dostępem do szczepionek
W zeszłym tygodniu problemem było nawet zaszczepienie się drugą dawką. Pani Dorota drugą dawkę szczepionki Moderny miała dostać na początku zeszłego tygodnia. - Dzień wcześniej dostałam smsa i maila, że termin mojej drugiej dawki został zmieniony na piątek. Później dostałam telefon w czwartek, że niestety nie ma Moderny w Polsce w ogóle - opowiada pani Dorota.
Szczepionkę miała otrzymać dopiero 1 czerwca, ale rozchorowała się. Kolejny termin wyznaczono jej na 15 czerwca. - To już będzie przekroczony termin sugerowany przez producenta. Mam nadzieję, że skuteczność szczepionki mimo wszystko będzie taka sama - dodaje pani Dorota.
Prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych przyznaje, że "miniony tydzień był jednym z najtrudniejszych w historii narodowego programu szczepień", a to za sprawą sporych opóźnień w dostawach szczepionek. - AstraZeneca, która miała przyjechać w ubiegłym tygodniu w wielkości około 800 tysięcy, nie przyjechała. Przekładała tę dostawę na poniedziałek. Teraz wiemy, że przyjedzie we wtorek - mówi Michał Kuczmierowski.
Nie dojechało też 450 tysięcy szczepionek firmy Johnson & Johnson. W tym tygodniu sytuacja ma się stabilizować. - Już dzisiaj przyjechała dostawa Pfizera 2,4 miliona, które w tej chwili są już w drodze do punktów szczepień - zapewnia Michał Kuczmierowski.
"Nawet jak pacjenta namówię, to możliwe, że nie będę miał go czym zaszczepić"
Ale punkty szczepień zorganizowane w POZ już podejmują pewne kroki, mówią, że na taką dezorganizację pracy nie mogą sobie pozwolić. - Mój punkt szczepień już od czerwca będzie szczepił tylko 30 nowych pacjentów. Będziemy kończyli drugie dawki i nie przewidujemy dalszego kontynuowania naszej pracy jako punktu szczepień - przekazuje Joanna Zabielska-Cieciuch z Porozumienia Zielonogórskiego.
Podobne plany mają inne przychodnie, o czym informuje zrzeszające lekarzy POZ Porozumienie Zielonogórskie. - Słyszymy prośby ze strony ministra zdrowia, ze strony ministra Dworczyka, żeby aktywować pacjentów, ściągać pacjentów starczych do przychodni, a z drugiej strony ten chaos powoduje, że nawet jak ja pacjenta namówię, to bardzo możliwe, że nie będę miał go czym zaszczepić – zwraca uwagę Wojciech Pacholicki.
Według informacji zebranych przez Konkret24 wszystkie wymagane dawki szczepionki przyjęło już 66 procent 70-latków i 55 procent 80-latków. W najmłodszych grupach wiekowych ten odsetek jest dużo niższy i wynosi 5 procent w grupie dorosłych do 24. roku życia i niecałe 10 procent mających od 25 do 49 lat
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Adam Warżawa