Prezydent Lech Kaczyński podpisał kilkadziesiąt zaległych nominacji ambasadorskich - powiedział TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Ile dokładnie: - Jutro policzymy - uciął szef MSZ. Wcześniej mówił o stu brakujących podpisach pod decyzjami dotyczącymi polskich dyplomatów. Kancelaria prezydenta zarzuciła resortowi, że wyolbrzymia problem.
- Chodzi głównie o dodatkowe akredytacje dla już urzędujących ambasadorów - stwierdził Sikorski. Dodał, że dziękuje prezydentowi za podpisy. - Mam nadzieję, że to omen na lepszą współpracę i na większą sumienność Kancelarii Prezydenta, o którą apelowałem - powiedział.
Nie udało nam się skontaktować z szefem Kancelarii Prezydenta.
W piątek Sikorski powiedział, że "nazbierało się trochę niepodpisanych nominacji i postanowień" w sprawie ambasadorów. - Dochodzimy do 100 podpisów brakujących, z tym że to jest po kilka podpisów na placówkę - mówił minister.
Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki zarzucił resortowi, że "wyolbrzymia problem" i zaapelował o "elementarną uczciwość". MSZ jednak w zamian zaprezentował listę niepodpisanych przez prezydenta dokumentów.
W poniedziałek wicepremier szef MSWiA Grzegorz Schetyna pytany o brak podpisu prezydenta pod nominacjami mówił: "To są dziesiątki podpisów, to są sparaliżowane ambasady, to jest polityka zagraniczna, która nie może być przez polski rząd, przez polskiego ministra spraw zagranicznych realizowana".
Spór o ambasadorów
W poniedziałek do sprawy odniósł się także Lech Kaczyński. Prezydent zadeklarował, że jest gotów do kompromisu z rządem w sprawie powoływania ambasadorów, jeśli będzie brał w tym procesie "aktywny udział". Jego zdaniem, w warunkach kohabitacji kompromis jest najlepszym rozwiązaniem - pewną część ambasadorów proponowałby prezydent, a część premier.
Dodał, że w sprawie nominacji ambasadorskich obecnie pomijana jest - ustalona jeszcze za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego - procedura, polegająca na tym, że MSZ najpierw występuje do prezydenta o wstępną akceptację kandydata na ambasadora, a dopiero później - o zgodę do państwa, w którym ma pełnić on misję.
- W tej chwili ta procedura jest pomijana. Nie ma żadnej mojej wstępnej zgody - najpierw występuje się o zgodę do obcego państwa, a potem występuje się do mnie - mówił prezydent. - To jest naruszenie reguł, które zostały przyjęte - ocenił Lech Kaczyński.
Źródło: tvn24.pl, Bild.de