- Prezydenturę Bronisława Komorowskiego oceniam dość życzliwie - powiedział w "Faktach po Faktach" Józef Oleksy. Według niego jednak, prezydent albo powinien dostać szersze uprawnienia, albo być wybierany z wyborów pośrednich, a nie powszechnych. Andrzej Urbański jest z kolei zdania, że dokonania prezydenta nie są imponujące, a sugerowanie, że nie weźmie udziału w referendum w Warszawie uznał za jego największą wpadkę.
Andrzej Urbański, były szef kancelarii Lecha Kaczyńskiego, przyznał w "Faktach po Faktach", że jeśli patrzeć na prezydenturę Bronisława Komorowskiego od strony sondaży, to wynik jest imponujący. - Ale jeśli spojrzeć na to, co realnie uczynił prezydent dla Polski, to nie są to imponujące dokonania - stwierdził. Według niego, za największą wpadkę trzech lat Komorowskiego należy uznać sprawę sugestii prezydenta, że nie będzie głosował w referendum ws. odwołania prezydent Warszawy. - Prezydent wchodzi w klatkę obrony partykularnych interesów. To się dobrze nie skończy, bo powinien dystansować się równo od wszystkich sił politycznych - uważa Urbański.
W ocenie byłego premiera Józefa Oleksego prezydent gra rolę "akuszera". Przypomniał, że Komorowski zawetował zaledwie trzy ustawy, a kilkaset podpisał. - W sumie to dobrze, bo jest wiele spraw, które się nie mogą doczekać regulacji - ocenił. Przyznał, że na dokonania prezydenta patrzy "dość życzliwie. - Wpisuje się w wyraźne zapotrzebowanie Polaków - powiedział. Jak dodał, "czepiałby się" faktu, że prezydent inicjuje spotkania na ważne tematy, ale nie idzie za tym działanie legislacyjne. - Trafione inicjatywy zawisają w próżni, bo nie ma dalszego ciągu, a prezydent ma inicjatywę ustawodawczą - stwierdził.
"Wałęsa dał popalić"
Zaznaczył jednak, że głowa państwa w Polsce, wybierana z bezpośrednich wyborów ma generalnie małą władzę realną. - Dajmy mu uprawnienia na miarę prezydenta z powszechnych wyborów, albo jeśli nie to wybierajmy prezydenta przez zgromadzenie narodowe - powiedział. Przypomniał, że wzięło się to z czasów prezydentury Lecha Wałęsy. - Wałęsa dał tak wszystkim popalić, że nikt nie palił się mu dać więcej kompetencji. Dawanie nowych prerogatyw groziło destabilizacją - mówił.
- Tak było, był strach przed Wałęsą i rządzeniem dekretami, strach że Wałęsa nie chce być związany z żadnym środowiskiem - zgodził się z nim Urbański. Jak dodał, kształt obecnej prezydentury wziął się z potrzeby przyspieszenia zmian po '89 roku. - Te nadzieje i oczekiwania nadal są obecne, chociaż prezydent nie jest królową Elżbietą ani Barackiem Obamą - powiedział. Według niego, Polacy chcą żywego i bliskiego kontaktu z władzą. - Prezydentura w Polsce jest zinstytucjonalizowana. A Polacy chcą władzy spersonalizowanej, którą można nawet odwołać- zauważył.
A gdyby premierem był Kaczyński?
Na pytanie o to, co stałoby się, gdyby premierem został Jarosław Kaczyński, Oleksy powiedział, że na pewno prezes PiS nie respektowałby łatwo uprawnień prezydenta. - Tarcia by były - przyznał. Z kolei Andrzej Urbański zaznaczył, że stosunki prezydenta z premierem reguluje konstytucja i to na niej musieliby opierać się politycy. - Bardziej boję się, co zostanie po rządach Tuska: masa kwestii nierozwiązanych jest taka, że współpraca prezydenta z rządem będzie konieczna - uznał.
Autor: jk\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24