Stanisław M., prezes Izby Gospodarczej Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych został zatrzymany przez CBŚ - wynika z nieoficjalnych informacji portalu tvn24.pl. Zatrzymania miano dokonać na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku. - Prokurator ze względu na dobro prowadzonego śledztwa, dotyczącego nielegalnego hazardu, nie może ani potwierdzić ani zaprzeczyć tej informacji - powiedział nam Janusz Kordulski, rzecznik prokuratora prowadzącego tę sprawę.
Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku od prawie dwóch lat prowadzi śledztwo dotyczące nielegalnego hazardu, czyli nieprawidłowości przy rejestracji automatów do gry.
Już 21 osób zatrzymanych
9 lutego, Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku postawiła zarzuty w śledztwie kolejnym dwóm osobom.
- To osoby związane z branżą automatów do gry, nie są to urzędnicy państwowi. Po przedstawieniu zarzutów, zastosowano wobec nich zakaz opuszczania kraju i poręczenia majątkowe - mówił wtedy rzecznik prasowy tej prokuratury Janusz Kordulski.
Tym samym liczba podejrzanych w tym śledztwie wzrosła do 21 osób. W listopadzie ubiegłego roku portal tvn24.pl poinformował, że zarzut przekroczenia uprawnień przy rejestracji automatów do gier hazardowych prokuratura postawiła urzędniczce z kierownictwa jednego z departamentów Ministerstwa Finansów.
Śledztwo prawdopodobnie będzie przedłużone
- Śledztwo wciąż jest na etapie prowadzenia. Obecnie jest przedłużone do połowy roku - powiedział Janusz Kordulski. - Pewnie będzie dalej przedłużone. Wciąż są prowadzone czynności - dodał w rozmowie z tvn24.pl rzecznik prokuratury apelacyjnej w Białymstoku.
Początkowo zarzuty stawiano głównie rzeczoznawcom, podejrzanym o to, że niezgodnie z prawdą poświadczali, iż automatów do gier losowych nie można przeprogramować, by dawały wysokie wygrane. Według prokuratury rzeczoznawcy pisali w swych opiniach, że urządzenia są prawidłowo zabezpieczone przed ingerencją osób nieupoważnionych, w rzeczywistości jednak możliwy był dostęp do ich oprogramowania i zmiana ustawień. Poświadczali również, że automaty umożliwiają jedynie tzw. niskie wygrane, gdy w rzeczywistości, po zmianie oprogramowania, możliwe były - niezgodnie z przepisami - wygrane powyżej 15 euro.
Nielegalnie przeprogramowane maszyny do gry?
Cały proceder opiera się właśnie na tym, że automaty rejestrowane jako maszyny, dające tzw. niskie wygrane, można było nielegalnie przeprogramować, by dawały także wyższe wygrane. W kwietniu 2009 r. funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zabezpieczyli w całym kraju ponad trzysta automatów, tzw. jednorękich bandytów, co do których są podejrzenia, że możliwe były na nich wysokie wygrane.
Automaty dające wysokie wygrane mogą być używane jedynie w kasynach i salonach gier, a są podejrzenia, że właśnie takie urządzenia były stawiane np. w pubach czy na stacjach benzynowych, ale jako automaty umożliwiające tzw. niskie wygrane.
Policja i prokuratura oceniają, że straty Skarbu Państwa mogą sięgać nawet kilku miliardów złotych. Chodzi o to, że automaty o niskich wygranych są opodatkowane ryczałtową kwotą miesięczną, zaś o wysokich - już 45 proc. podatkiem.
M. przed komisją hazardową
Stanisław M. w marcu biegłego roku zeznawał przed tzw. komisją hazardową. Mówił wtedy, że Izba na czele której stoi sprzeciwiała się dopłatom do gier i wideoloteriom i takie stanowisko przedstawiała ministerstwu finansów. - Od początku mówiliśmy, że to jest nie do zrealizowania, że to jest fałszywy trop albo specjalne zamieszanie w branży - stwierdził w marcu prezes. Dodawał, że według niego dopłaty były forsowane po to, by zniszczyć rynek automatów polskich firm działających w Polsce. - Inaczej branża tego nie odbierała - mówił. I dodawał: - Dopłaty to w ogóle kasowały branżę. Wszystkie automaty kasowały i kasyna też.
Nie udało nam się skontaktować z Izbą Gospodarczą Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu