Członkowie Rady Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego nie zgodzili się na nadanie stopnia doktora Markowi Goliszewskiemu - dowiedział się portal tvn24.pl. Prezes Business Centre Club nie zamierza odpuszczać. - Najprawdopodobniej będę się odwoływał od werdyktu Rady do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów - powiedział nam krótko.
W 99 na 100 przypadków to, co wydarzyło się w środę, bywa akademicką formalnością. Rada Wydziału niespecjalnie szczegółowo przygląda się temu, jak wyglądała droga naukowa kandydata na doktora, dostaje informację, że zdał wszystkie egzaminy i obronił dysertację. Jeśli członków Rady nic szczególnie nie zaniepokoi, nadają stopień naukowy.
NIE, które się nie zdarza
Ale w przypadku Marka Goliszewskiego tak łatwo być nie mogło, bo jego przewód i praca od dłuższego czasu budziły duże emocje i zastrzeżenia części wykładowców. Ostatecznie okazało się, że ci, którzy uznali tezy prezesa BCC i jakość ich prezentowania za niewystarczające dla nadania mu stopnia doktorskiego, byli w większości. W środę wieczorem pracownicy naukowi mający w Radzie Wydziału prawo głosu zdecydowali, że Goliszewski jednak nie zasługuje na to, by móc posługiwać się tym stopniem - i nie miało dla nich większego znaczenia to, że latem udało mu się obronić publicznie swój doktorat przed profesorami tego samego wydziału.
W głosowaniu za nadaniem prezesowi BCC stopnia doktora opowiedziały się tylko 3 osoby, 4 wstrzymały się od głosu, a 26 było przeciwnych. Oddano też 3 głosy nieważne.
Sam Goliszewski, który wcześniej wielokrotnie bronił jakości swojej pracy i odpierał zarzuty o ewentualny konflikt interesów pomiędzy nim a wydziałem - bo takie też się pojawiały - w ostatnich dniach stracił przekonanie, że otrzyma stopień naukowy.
- Wiem, że to może się nie udać a zamieszanie wokół tej sprawy i ostatnie ataki na mnie będą miały wpływ na przebieg głosowania. Staram się pozostawać jak najdalej od tego wszystkiego, aby uniknąć kolejnych zarzutów. Dalej uważam jednak, że napisałem dobrą pracę, która była efektem mojego 20-letniego doświadczenia ekonomicznego - mówił Goliszewski jeszcze w środę po południu w rozmowie z tvn24.pl.
Wieczorem dodał jeszcze, że nie zamierza odpuszczać. - Najprawdopodobniej będę się odwoływał od werdyktu Rady Wydziału do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów - stwierdził.
Zarzuty jak lawina
Dlaczego ocen Goliszewskiego nie podzielili członkowie Rady Wydziału? Powodów było kilka.
Zaczęło się od "czujności" studentów, którzy już kilka miesięcy temu zaczęli zbierać fragmenty pracy szefa BCC bliskie pod względem treści do tego, co na dany temat można wyczytać w Wikipedii. Tropili też przykłady błędów w nazwiskach cytowanych autorów oraz braki przypisów w miejscach, w których powinny się one pojawić. Efekty tych poszukiwań publikowali między innymi na Facebooku. W serwisie społecznościowym założyli też stronę pt. "Doktor Marek Goliszewski ocenia", gdzie umieszczali jego wypowiedzi.
W kolejnych tygodniach wyszło na jaw, że to prof. Andrzej Zawiślak - promotor Goliszewskiego, ale także jego przyjaciel i jeden z założycieli Business Centre Clubu - namówił go na pisanie doktoratu. Prezesowi BCC wytknięto też, że zasiada w działającej przy Wydziale Radzie Biznesu, która m.in funduje stypendia najzdolniejszym studentom i szuka partnerów do finansowania badań naukowych.
Minister zatroskana
"Kandydat na promotora i kandydat na doktoranta zbyt lekko podeszli do tego zagadnienia" - pisał krótko potem rektor UW prof. Marcin Pałys. Tym wątkiem zainteresowała się mocno minister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Lena Kolarska-Bobińska. Według niej deklaracja prof. Zawiślaka o przyjaźni ze swoim doktorantem "może budzić wątpliwości co do zachowania przez promotora odpowiedniego krytycyzmu w stosunku do promowanej rozprawy".
Zainteresowanie minister zdążyło się przełożyć na kilka konkretów. W styczniu 2015 r. Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów przedstawić ma pakiet ustawowych zmian prowadzących w największym skrócie do podniesienia jakości prac doktorskich.
Inne mają być też zasady doboru recenzentów - te z kolei określi Konwent Rzeczników Dyscyplinarnych, w który przekształcił się właśnie działający wcześniej Zespół do spraw Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego (o powołanie instytucji "rzecznika" postulowała wcześniej minister Kolarska-Bobińska).
Zaczytani w "ciekawych koncepcjach"
Przed środowym głosowaniem w sprawie nadania stopnia doktorskiego Goliszewskiemu wydarzyła się jeszcze jedna rzecz, która nie jest codziennością w takich przypadkach. Wszyscy członkowie Rady, na polecenie rektora, otrzymali wcześniej wydrukowaną pracę prezesa BCC i mieli obowiązek się z nią zapoznać.
Już kilkanaście dni temu jeden z wykładowców Wydziału Zarządzania przyznawał, że w jego ocenie "praca jest nie na temat a przynajmniej, że odnosi się do niego stanowczo zbyt powierzchownie". - Miałem wielu doktorantów, niektórzy oddawali gorsze prace. Ale wtedy albo nie zostawali doktorami, albo pisali je od pierwszej czystej kartki - podkreślał nasz rozmówca.
Byli jednak i tacy, którzy w pracy prezesa BCC nie dostrzegali "luźnego eseju" o wpływie dialogu społecznego na efekty gospodarcze - bo o tym pisał Goliszewski - a trafną diagnozę obronioną merytorycznie. Tak twierdził na przykład dr Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka oraz członek Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC, dla którego praca ta "jest istotnym wkładem w debatę o rozszerzeniu udziału obywateli w sprawowaniu władzy" i zawiera "wiele ciekawych koncepcji".
Z kolei ks. Adam Boniecki w liście do prezesa BCC pisał, że nie wyobraża sobie, aby recenzenci jego doktoratu, biorąc pod uwagę ich dorobek naukowy, "zaakceptowali pracę niespełniającą rygorów pracy naukowej". PRACA DOKTORSKA MARKA GOLISZEWSKIEGO
Autor: Łukasz Orłowski//plw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24