Strajk nauczycieli, pandemia i przedłużająca się zdalna nauka negatywnie odbiły się na ocenie systemu edukacji i prestiżu zawodu nauczyciela. Uważają tak rodzice, uczniowie i sami nauczyciele. Najwięcej tracą na tym dzieci. Czy jesteśmy w stanie to zmienić?
- Moja babcia uczyła matematyki, moja mama fizyki, ja też chciałam pracować z dziećmi - opowiada Anna, nauczycielka z jednej z podpoznańskich miejscowości. - Skończyłam fizykę. Później zrobiłam podyplomówkę z przyrody, a potem jeszcze zdobyłam uprawnienia do nauki chemii. Dziś uczę trzech przedmiotów w dwóch szkołach, bo tylko tak mogę uzbierać godziny do pełnego etatu. Kiedy ostatnio córka ósmoklasistka powiedziała, że też chciałaby pracować w szkole, całą noc nie spałam. Nie mogłam jej tego powiedzieć, bo to podcięłoby jej skrzydła, ale mam wielką nadzieję, że zmieni zdanie i nigdy nie trafi do szkoły. Żadnemu znajomemu dziecku tego nie życzę - wzdycha.
Nie ona jedna. Zaledwie 15 procent nauczycieli chciałoby, aby ich dziecko kontynuowało rodzinną tradycję i pracowało w edukacji.
Dlaczego tak się dzieje? "Można tylko przypuszczać, że negatywne aspekty związane z nauczaniem w szkole sprawiają, że pomimo odczuwanego prestiżu i satysfakcji nauczyciele chcieliby innej (w domyśle lepszej) przyszłości dla swoich dzieci" - twierdzą autorzy "Między pasją a zawodem", raportu o statusie nauczycielek i nauczycieli w Polsce w 2021 roku.
Postanowili sprawdzić, jak postrzegani są pracownicy branży edukacyjnej i jak na ich wizerunek wpłynęła pandemia oraz strajk. I nie mają najlepszych wieści.
Nauczyciel też rodzic. I widzi
Pandemia wpłynęła negatywnie na postrzeganie prestiżu zawodu nauczyciela, szczególnie w opinii rodziców, których mocno obciążyła zdalna nauka dzieci w domu (45 proc. rodziców uważa, że pandemia obniżyła postrzeganie prestiżu zawodu nauczyciela). Ale i sami nauczyciele zdają sobie też sprawę z niekorzystnego wpływu zdalnej szkoły na ich wizerunek. 62 proc. nauczycieli jest zdania, że pandemia negatywnie wpłynęła na postrzeganie całego polskiego systemu edukacji.
Anna, ta, dla której praca w szkole to rodzinna tradycja, mówi mi szczerze: - Wiem, jak to mogło wyglądać w domach moich uczniów, w końcu sama jestem rodzicem. Mam trójkę dzieci i mamy trzy pokoje. W normalnym czasie jest nam ciasno i bywa głośno. A w czasie zdalnej nauki? To bywało koszmarne - wspomina. - Bardzo dużo pracy wkładałam od początku w przygotowanie lekcji. Najpierw nagrywałam filmy, z czasem nauczyłam się prowadzić zdalne lekcje na żywo. Ale równocześnie obserwowałam lekcje moich dzieci. Miały i takich nauczycieli, co całymi tygodniami tylko wysyłali zadania mailem. Wyobrażam sobie, że jak ktoś obserwował taką zdalną pracę szkoły, to mógł stracić do nauczycieli szacunek i zaufanie - dodaje.
A szacunek przy wykonywaniu tego zawodu jest bardzo ważny. Jak go zdobyć? Z raportu "Między pasją a zawodem" wynika, że postrzeganie nauczyciela przez uczniów i rodziców zależy przede wszystkim od tego, w jaki sposób potrafi on przekazać wiedzę, a więc nauczać. Dla 50 proc. rodziców i 63 proc. uczniów podstawą ich szacunku dla pracy nauczyciela jest właśnie jego umiejętność ciekawego przekazywania wiedzy. 58 proc. uczniów szczególnie ceni tych nauczycieli, którzy sami mają dogłębną wiedzę w ramach nauczanego przedmiotu. A w pandemii różnie z wykazywaniem się tym bywało. To nie tylko opinia naszej Anny.
O tym, jak postrzegani byli i są nauczyciele oraz ich praca, sporo dowiadujemy się z samego raportu. Badanie zrealizowano na zlecenie Fundacji Orange i przeprowadzono w marcu oraz kwietniu 2021 roku. Składało się z dwóch części: badania ilościowego, które zostało wykonane w grupach docelowych nauczycieli, rodziców dzieci w wieku szkolnym oraz uczniów szkół ponadpodstawowych (CAWI), na łącznej próbie 1446 osób. Badanie jest reprezentatywne. Do tego doszło badanie jakościowe - przeprowadzone metodą pogłębionych wywiadów indywidualnych (IDI) z przedstawicielami wymienionych grup. Łącznie zrealizowano 20 około półtoragodzinnych wywiadów z przedstawicielami wszystkich grup.
Jeden z rozmówców, nauczyciel z Poznania, tak mówił o swojej pracy w trakcie jednego z wywiadów: - Są plusy i minusy, jak wszędzie. Jak te strajki były, to można było dwie baśnie usłyszeć. Jedna, że nauczyciele nic nie robią – nieroby, mają mnóstwo wakacji itd. Z drugiej strony było, że to jest najcięższy zawód na świecie, górnik to ma superlekko, a ten nauczyciel same kłody pod nogi.
Bo zanim przejdziemy do pandemii, warto przyjrzeć się właśnie strajkowi. Gdyż, jak założyli badacze, on również mógł mieć wpływ na postrzeganie nauczycielskiej profesji.
Ten straszny strajk
Spośród badanych na zlecenie Fundacji Orange nauczycieli 81 proc. z nich popierało strajk, a 52 proc. brało w nim czynny udział. Również zdecydowana większość ankietowanych uczniów (70 proc.) popierała strajk nauczycieli. Większą polaryzację widać natomiast w ocenach protestu przez rodziców uczniów (54 proc. tak, 46 proc nie).
"Warto jednak zaznaczyć, że brak poparcia dla strajku ze strony rodziców często wynikał z frustracji – obecność dzieci w domu zamiast w szkole wymuszała zasadniczą reorganizację życia zawodowego i rodzinnego" - zauważają autorzy raportu. I właśnie tu mamy punkt zbieżny z pandemią. Podobne emocje budziła wśród rodziców także wynikająca z niej edukacja zdalna.
Co ciekawe, politycy obozu rządzącego od wielu miesięcy podtrzymują narrację, że strajk nauczycieli dla uczniów był równie dotkliwy co zdalna szkoła. Przemysław Czarnek już w październiku 2020 roku, tuż po przejęciu rządów w resorcie edukacji, mówił: - Mamy świadomość, że uczniowie klas maturalnych i klas ósmych są poszkodowani potrójnie. Raz przez strajk nauczycieli, który wyłączył nauczanie przez długi czas, dwa – przez wiosenną pandemię koronawirusa i obecny stan, gdy nauczanie zdalne, jak wiemy, nie zastąpi nauczania stacjonarnego.
Fakty są takie: strajk nauczycieli miał miejsce w kwietniu 2019 r. i trwał trzy tygodnie. Większości uczniom przepadło wówczas tylko kilka dni nauki, bo strajk nakładał się na rekolekcje, Święta Wielkanocne i egzaminy zewnętrzne, gdy część szkół i tak zawieszała normalne zajęcia. Natomiast wiosenny lockdown rozpoczął się w połowie marca 2020 roku (od 12 do 25 marca nie było nawet obowiązku prowadzenia zdalnych lekcji) i zakończył się dopiero z nastaniem wakacji, czyli pod koniec czerwca. A więc po trzech miesiącach.
I znikąd pomocy
Ale i bez strajku oraz pandemii mielibyśmy w edukacji poważne tarapaty. Gdy nauczycieli zapytano, co najbardziej przeszkadza im w wykonywaniu ich pracy, odpowiadali: biurokracja (70 proc.), zdalna nauka (60 proc.), zbyt liczne klasy (58 proc.), wspomniany już niski prestiż zawodu (52 proc.).
Ich uczniów martwią kwestie wychowawcze - które znalazły się na piątym miejscu. Brak pomocy i wsparcia przy rozwiązywaniu problemów wychowawczych zgłasza około 30 proc. nauczycieli. Możliwe, że w praktyce jest jednak jeszcze gorzej. Aż 45 proc. badanych nastolatków uważa, że w klasie jest co najmniej jeden uczeń, z którym nauczyciele nie mogą sobie poradzić.
"Nie można obarczać odpowiedzialnością za ten stan rzeczy samych nauczycieli. Brakuje im bowiem wsparcia w rozwiązywaniu trudności wychowawczych, z którymi często nie radzą sobie także rodzice" - twierdzą jednak autorzy raportu.
A niemoc całej szkolnej społeczności się tylko nakręca. Jedynie 49 proc. rodziców uważa, że szkoła może pomóc im w radzeniu sobie z problemami dziecka, a 27 proc. uczniów nie liczy na wsparcie od nauczycieli w trudnych sytuacjach.
- Te emocje w szkolnictwie są bardzo wysokie. To nie jest tak, że jesteśmy jak maszyny i po prostu po nas spływa - twierdzi jeden z badanych, dyrektor warszawskiego liceum. I dodaje: - Trochę jest wsparcie nieformalne, na zasadzie wsparcia koleżeńskiego, dyrekcja, która wspiera, która trzyma jakiś rodzaj pleców dla nauczycieli, że nie czują się samotni. Jest trochę takiego wsparcia instytucjonalnego, różne instytucje, które robią szkolenia itd. Ale to nie jest coś systematycznego. To w dużej mierze zależy od samoorganizacji szkoły, nauczycieli - podkreśla.
Fakty są takie, że 51 proc. badanych nauczycieli nie ma dostępu do szkolnych psychologów. Tak, tych samych, z których pomocy korzystają też dzieci i których nawet dla nich brakuje.
A - jak twierdzą autorzy raportu - "praktyka dzielenia się swoimi problemami z kolegami i koleżankami czy wspólnego wypracowywania rozwiązań nie jest w szkołach powszechna".
I choć 46 proc. nauczycieli pytanych: "Jak się czujesz jako nauczyciel?", odpowiada: "lubiany", to negatywnych emocji nie brakuje. 27 proc. jest zestresowanych, 17 proc. bezsilnych, 16 proc. - wypalonych.
Bez wsparcia samemu trudno pomagać
Dlaczego rodziców powinno to martwić? "Brak systemowych rozwiązań i możliwości konsultacji z ekspertem skutkuje tym, że część nauczycieli wycofuje się z prób dawania wsparcia uczniom czy rozwiązywania ich problemów i ogranicza się do realizowania programu minimum – działalności czysto dydaktycznej" - czytamy w raporcie.
To, niestety, dobrze czyta się z wynikami innego badania przeprowadzonego w pandemii. Chodzi o raport "Rozmawiaj z uczniami", który powstał na zlecenie Fundacji "Szkoła z Klasą". Wynikało z niego, że 24 proc. badanych nauczycieli nie wie, czy uczeń lub uczennica zwróciliby się do nich z problemem.
"Taki rozkład odpowiedzi wskazuje, że niemal co czwarty nauczyciel lub nauczycielka nie czuje, że ma silną, opartą na zaufaniu relację ze wszystkimi swoimi uczniami i uczennicami" - komentowali autorzy raportu.
Na to nakłada się wspomniana już biurokracja, której efekty są problemem dla całej społeczności szkolnej. Z rozmów z nauczycielami wynika, że pod tym hasłem mieści się rozbudowana "papierologia", przeładowana podstawa programowa oraz duży nacisk na wiedzę teoretyczną i przygotowanie do egzaminów.
"Z tych powodów nauczyciele mają poczucie, że zostaje im mało przestrzeni na uczenie w sposób twórczy i angażujący uczniów. Część z nich staje się 'więźniami podstawy programowej'. Stawiając sobie za główny cel realizację wytycznych, przestają zwracać uwagę na to, czy uczniowie angażują się w lekcję i czy są w stanie w wyznaczonym czasie zrozumieć i przyswoić przekazywaną wiedzę” - czytamy w raporcie Fundacji Orange.
- Jak fabryka. XIX wiek - mówił o szkole jeden z badanych nauczycieli z Warszawy. I tłumaczył: - Dziecko jest jak na taśmie, do załatwienia i do odstawienia. I nie patrzy się na nie jako indywiduum z problemami. Oczywiście, czasem nie wynika to ze złej woli, ale bardziej z błędów systemowych. I te dzieciaki się gubią. A to są przecież żywe istoty, które czują, mają swój świat, przeżywają. A jak się zgubią i nikt tego nie zauważy, to mają traumę - podkreślał.
Nie dziwi więc, że ponad dwie trzecie uczniów i rodziców życzyłaby sobie, by nauczyciele mogli samodzielnie układać plan nauczania.
Szkolny outsourcing
Uczniowie bezsprzecznie są największymi ofiarami przeładowanej podstawy programowej.
I znów zaglądamy do raportu: "nauczyciele wielokrotnie nie są w stanie zrealizować zaplanowanej lekcji z powodu zbyt rozbudowanego programu nauczania, różnic w poziomie wiedzy uczniów oraz problemów z utrzymaniem uwagi w klasie. W efekcie gros odpowiedzialności za naukę przerzuca się na uczniów, rodziców i korepetytorów".
I dane: 45 proc. uczniów uważa, że ma zadawane za dużo prac domowych, 43 proc. deklaruje, że potrzebuje pomocy korepetytora lub rodzica. Jest to zjawisko szczególnie powszechne w szkołach ponadpodstawowych, gdzie doświadczenie pracy z korepetytorem (obecne lub niedawne) ma aż 60 proc. uczniów.
Tymczasem młodzi szukają wśród nauczycieli mentorów i przewodników, osób, które pomogą im rozwijać indywidualne talenty. 34 proc. uczniów deklaruje, że nauczyciele są dla nich takimi mentorami, ale niemal tyle samo, bo 32 proc. z nich, twierdzi coś przeciwnego. 60 proc. uczniów szczególnie szanuje tych nauczycieli, którzy zachęcają ich do dzielenia się swoimi opiniami i światopoglądem. Jednocześnie dla uczniów istotne jest, by nauczyciele pomagali przygotować się do egzaminów, ale już niekoniecznie, by ściśle realizowali podstawę programową.
Bez nauczycieli mentorów trudno będzie nam zbudować dobrą szkołę. Tymczasem na ich obniżający się prestiż wpłynęła nie tylko pandemia. Autorzy badania wskazują jeszcze dwa istotne czynniki, które mają negatywny wpływ na postrzeganie zawodu nauczyciela. I one łączą się ze sobą. Pierwszym z nich są niskie zarobki (41 proc. rodziców oraz 59 proc. uczniów uważa, że nauczyciele zarabiają za mało), a drugim – stosunek rządzących i nagonka medialna, która w opinii badanych opiera się przede wszystkim na komunikacie, że nauczyciele niesłusznie domagają się wyższych zarobków, bo ich praca ma bardzo dużo udogodnień, z których najczęściej przywoływanymi są długie wakacje i mało godzin pracy w tygodniu.
Potrzebujemy zmian
Konrad Ciesiołkiewicz, prezes Fundacji Orange, ma nadzieję, że ich raport przyczyni się do szerokiej debaty i spojrzenia na nauczycieli z troską i zainteresowaniem, a finalnie – do systemowych zmian. - Jeśli mamy ambicję pracy nad społeczeństwem przyszłości: wrażliwym na słabszych, niegodzącym się na rosnącą skalę nierówności, odpornym na kryzysy, innowacyjnym i wykorzystującym szanse rozwojowe, to nie możemy przechodzić do porządku dziennego nad problemami takimi, jak te ujawnione w prezentowanym badaniu - podkreśla.
W podsumowaniu raportu czytamy: "Szkoła to złożony ekosystem – miejsce, którego istotę stanowią relacje i interakcje międzyludzkie. To punkt styku wielu grup i osób, które nieraz (jak to bywa na przykład udziałem nauczycieli i rodziców) zapominają, że łączy je wspólnota interesów – chęć stworzenia dzieciom jak najlepszych warunków do rozwoju i nauki. Szkoła to instytucja, z którą zdecydowana większość z nas styka się w dzieciństwie, a następnie powraca do niej w dorosłym życiu – jako rodzic czy pracownik. Jedynie poczucie wspólnoty i wynikająca z niego potrzeba dbania o to wspólne dobro otwiera możliwość trwałej zmiany szkolnej rzeczywistości".
Pamiętacie Annę z rodzinnymi tradycjami w edukacji? Ona też ma do powiedzenia kilka zdań o raporcie i swojej pracy. - Tak naprawdę to chciałabym, żeby ta moja ósmoklasistka też mogła kiedyś pracować w szkole. Wiem, że ma do tego predyspozycje. Pewnie byłaby świetna. Ale na samych obietnicach polityków - a robią to kolejni ministrowie edukacji - że zadbają o prestiż naszego zawodu, nie powinna budować swojej przyszłości. Nikt nie powinien. A przecież wszyscy jesteśmy zgodni, że dobra edukacja to nasza przyszłość - dodaje.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: Tvn24.pl