Na spotkaniu z szefami unijnych państw i instytucji będę wzywał do wprowadzenia sankcji, które powinny dotknąć sprawców ukraińskiego nieszczęścia. Sankcji osobistych i finansowych - powiedział w Sejmie premier Donald Tusk, przedstawiając informacje na temat Ukrainy. Zaznaczył jednocześnie, że nie ma wątpliwości, iż za przemoc w Kijowie odpowiada władza, a nie opozycja. Prezes Jarosław Kaczyński nagrodził te słowa szefa rządu brawami.
Po sejmowej debacie, premier Donald Tusk poinformował, że w środę będzie telefonicznie rozmawiał z unijnymi przywódcami ws. wprowadzenia sankcji wobec osób odpowiedzialnych za tragiczne wydarzenia w Kijowie. Według niego niewykluczone, że pojawi się komunikat instytucji europejskich w tej sprawie. Pytany, która instytucja europejska może formalnie wprowadzić sankcje, Tusk powiedział: "Spodziewam się deklaracji, która nie ma charakteru wiążącego, w sensie wykonawczym, ale de facto oznacza rozpoczęcie procesu nakładania sankcji. To może być oświadczenie Kolegium Komisarzy - pararządu europejskiego i także tak zwany wspólny komunikat w imieniu Rady Europejskiej przewodniczącego van Rompuya". Premier wyraził nadzieję, że taka decyzja zapadnie w ciągu kilku godzin. Tusk wyjaśnił, że "chodzi o sankcje najbardziej dotkliwe dla decydentów, dla odpowiedzialnych za zdarzenia w Kijowie, ale w ogóle niedotkliwe dla zwykłych ludzi i neutralne w sensie gospodarczym". Zapewnił, że nie chodzi o zaszkodzenie Ukrainie ani jej partnerom w gospodarce. - Dotyczy to (sankcje) przede wszystkim kwestii wizowych, możliwości wjazdu, kont - jeśli chodzi o dość liczną grupę odpowiedzialnych czy współpracujących z władzą w tej kwestii - zaznaczył premier. Tusk, pytany, czy będzie kontaktował się z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem, powiedział, że umówił się z prezydentem Bronisławem Komorowskim, że to prezydent "weźmie na siebie" bezpośrednie relacje z Janukowyczem.
Sejm przyjął informację premiera Donalda Tuska na temat Ukrainy. Posłowie byli w tej sprawie jednomyślni - żaden klub nie zgłosił sprzeciwu. Podczas debaty nie padały żadne złośliwości, nikt też nie przerywał wystąpienia premiera. Na sali plenarnej panowała atmosfera skupienia i powagi, a także rzadko spotykana zgoda ponad partyjnymi podziałami.
Jarosław Kaczyński bił brawo, kiedy premier Donald Tusk mówił, że winne przemocy w Kijowie są władze Ukrainy. Także szef rządu klaskał, kiedy przemawiał prezes PiS.
Sejm: PDT i PO klaszczą po wystąpieniu J. Kaczyńskiego, jak my wcześniej po słowach PDT. Dobry moment w sprawie Ukrainy w Sejmie.
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) luty 19, 2014
- W sprawie Ukrainy polski rząd musi liczyć na poparcie wszystkich znaczących sił politycznych. Ze strony SLD ma pan takie poparcie - zadeklarował szef SLD Leszek Miller, po wystąpieniu w Sejmie szefa rządu Donalda Tuska. Szef SLD wezwał jednocześnie premiera do działania na rzecz zwołania szczytu kryzysowego UE-Ukraina. - Niech pan działa na rzecz szczytu kryzysowego Unia Europejska - Ukraina tak, żeby jak najszybciej wypracować jednolite stanowisko - zaapelował Miller. Dodał też, że Sojusz poprze szefa rządu, jeśli ten wystąpi z taką inicjatywą.
Odnosząc się do sankcji, Miller powiedział, że jego zdaniem mogą one ugodzić w polskich przedsiębiorców. - 70 dużych firm polskich prowadzi działalność eksportową na Ukrainę, a przecież rząd Ukrainy będzie mógł odpowiedzieć i zastosować kontrę na takie sankcje - podkreślił. Jego zdaniem jeśli rząd zdecydowałby się na wprowadzenie sankcji, powinien stworzyć fundusz rekompensat dla firm, które stracą zlecenia.
Janusz Palikot z Twojego Ruchu podkreślił w Sejmie, że trudno się nie zgodzić z premierem Donaldem Tuskiem i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Jak bowiem przekonywał, dogmat, że Polska może być demokratyczna tylko wtedy, gdy demokratyczna będzie Ukraina, i że Unia Europejska może być demokratyczna tylko wtedy, gdy demokratyczna będzie Ukraina, nie zmienia się od lat. Dlatego, jak zaznaczył, z przerażeniem patrzy na to, jak umiera ukraińska demokracja.
Palikot zaproponował też premierowi powołanie rady kryzysowej ws. Ukrainy, działającej przy Radzie Ministrów, skupiającej ludzi z różnych obozów politycznych oraz zorganizowanie nieformalnego spotkania przywódców politycznych. Według Palikota rada miałaby wypracować długookresową strategię wobec Ukrainy, a także oddziaływać na bieżący kryzys. W skład rady mieliby wejść - zgodnie z propozycją Palikota - m.in. b. prezydent Aleksander Kwaśniewski, b. premier, senator Włodzimierz Cimoszewicz, europoseł Paweł Kowal. Drugą propozycją Palikota jest doprowadzenie do nieformalnego, poza instytucjami, spotkania przywódców politycznych, którzy mogą być szczególnie zainteresowani rozstrzygnięciem spraw na Ukrainie, czyli - jak mówił - Niemiec, Polski, Rosji, Ukrainy i może Stanów Zjednoczonych.
Poseł PSL Marek Sawicki ocenił, że po dramatycznych wydarzeniach w Kijowie potrzebny jest silny głos polskich eurodeputowanych na rzecz pomocy Ukraińcom w dążeniu do stowarzyszenia z UE i wsparcie dla tamtejszej gospodarki. Sawicki mówił, że społeczeństwo obywatelskie na Ukrainie jest bardzo słabe, a większość gospodarki - "w garści" oligarchów. - Oni licytują, kto więcej z tego młodego państwa ukraińskiego wyrwie - zaznaczył. Dlatego - ocenił - polskie dobre chęci ws. współpracy gospodarczej mogą się zderzyć z postawą oligarchów, niechętnych do ujawniania swoich finansowych machinacji. Jeśli chodzi o działania polityczne wspierające dążenia ukraińskie do UE - stwierdził Sawicki - w Europie zabrakło determinacji Niemiec i Francji. - Polska była liderem - podkreślił. Dodał, że cieszy go obecna zgoda polskich polityków w sprawie poparcia "wolnościowej" postawy Ukraińców.
- Jesteśmy gotowi uczestniczyć w zjednoczeniu wokół sprawy ukraińskiej; jest ono potrzebne - zadeklarował prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Mówił też o potrzebie wprowadzenia sankcji dla władz w Kijowie. - Nie można się nie zgodzić z premierem, gdy mówi o konieczności jedności wokół sprawy ukraińskiej. Jesteśmy gotowi w tym zjednoczeniu uczestniczyć, jest ono dzisiaj potrzebne - powiedział Kaczyński podczas debaty po przedstawieniu w Sejmie przez premiera Donalda Tuska informacji o sytuacji na Ukrainie. - Sankcje w tym momencie, nie sądzę, że tylko z powodów moralnych, są bezwzględnie potrzebne - dodał.
Poseł PO i działacz Związku Ukraińców w Polsce Miron Sycz podziękował premierowi za deklaracje sankcji wobec ukraińskich władz. - Czy sankcje otrzeźwią prezydenta Ukrainy? Jego nie, ale na pewno otrzeźwią tych właśnie oligarchów, którzy mogą stracić najwięcej - ocenił Sycz. Jak dodał, ma na myśli "niekoniecznie sankcje wysokiego wymiaru, ale co najmniej blokada kont". - I to właśnie w stosunku do tych oligarchów personalne sankcje powinny w tej chwili być poczynione z ramienia całej Europy, a nie tylko naszego kraju - podkreślił polityk PO. Zaznaczył, że klub PO bezwzględnie opowiada się za zastosowaniem właśnie tego rozwiązania. - Walka z oligarchami jest tutaj rzeczą najważniejszą, bo to oni tak naprawdę rządzą państwem. Część oligarchów, którzy mają konta za granicą, to jest ta część, która ma wpływ na co najmniej 78 deputowanych w Radzie Najwyższej - argumentował polityk PO. Podziękował za solidarność wobec Ukrainy i zaapelował, aby jej nie opuszczać.
- Nie namawialiśmy w stolicach europejskich do działań typu sankcje, sankcje w naszej ocenie są bardziej reakcją moralną, niż elementem scenariusza, który może doprowadzić do pozytywnego finału - powiedział w Sejmie premier Donald Tusk. Jego zdaniem, "sankcje na pewno nie pomogą w uzyskaniu scenariusza pozytywnego" na Ukrainie - czyli budowania porozumienia na Ukrainie. W opinii premiera, sankcje - niezależenie od ich charakteru - "rzadko kiedy, prawie nigdy, są narzędziem skutecznej polityki". - Sankcje w jakimś sensie kończą pewien etap i rozpoczynają nowy etap, który niewiele ma wspólnego ze scenariuszem optymalnym - podkreślił. Jak ocenił, scenariusz optymalny dla Ukrainy, to "porozumienie, integralność, uniknięcie wojny domowej". Tusk zaznaczył jednocześnie, że sankcje bywają często w historii regionu "niezbędnym gestem solidarności i bardzo wyraźnym sygnałem dla rządzących, że nie ma akceptacji dla ich postawy".
W opinii premiera Tuska, ws. Ukrainy czas na twarde reakcje. Mówiąc o tym, że będzie się domagał sankcji wobec "sprawców ukraińskiego nieszczęścia" zaznaczył, że nie wierzy, iż sankcje zmienią zachowanie władz na Ukrainie i "doprowadzą do uczciwego dialogu", ale - jak podkreślił - "ważniejsza staje się potrzeba ludzi", takiego gestu potrzebują ofiary zamieszek na Ukrainie.
Premier Tusk przypomniał, że Polska proponowała, aby Europa konsekwentnie prowadziła trudne rozmowy zarówno z liderami opozycji, jak i z władzą ukraińską. - I jeden i drugi dialog nie jest prosty, dzisiaj władza na Ukrainie nie przestrzega właściwie żadnych reguł, główny problem z władzami Ukrainy polega na tym, że nie dotrzymuje właściwie żadnych zobowiązań (...) właściwe każda rozmowa z władzami Ukrainy, w tym z prezydentem Ukrainy kończy się fiaskiem - ocenił Tusk Premier przyznał jednocześnie, że dialog z opozycją ukraińską też bywa trudny ponieważ "liderzy opozycji formułują często różne scenariusze". - Chcę jednak podkreślić, że solidarność (liderów opozycji - red.), szczególnie w obliczu przemocy i wzajemna lojalność i tak jest na wyższym poziomie, niż niektórzy komentatorzy się tego spodziewali - zaznaczył.
- Najgorszym scenariuszem dla Polski, a on jest realny, jest powolny rozpad państwa ukraińskiego - mówił w Sejmie premier Donald Tusk. Jego zdaniem, potrzebna jest jednoznaczna ocena tego, co się dzieje na Ukrainie. - Jeśli w czasie demonstracji i manifestacji padają zabici i ranni, jeśli na oczach całego świata siły porządkowe katują ludzi, jeśli polityczna władza nie podejmuje żadnych działań na rzecz zaniechania przemocy, to ocena moralna i polityczna tych zdarzeń jest czarno-biała, tam nie ma półcieni. Za ofiary, za dramat w Kijowie, za przemoc odpowiada władza w Kijowie, a nie opozycja i tu nie może być żadnej wątpliwości - powiedział Tusk.
- Jesteśmy przygotowani na większą liczbę poszkodowanych z Ukrainy w naszych szpitalach, jeśli będzie taka potrzeba - powiedział w Sejmie premier Donald Tusk. Dodał, że Polska jest dobrze przygotowana - bez specjalnych procedur - na przyjęcie uchodźców z Ukrainy.
- Nie ma lepszego wyjścia dla Ukrainy niż próba budowania kompromisu, ale obecnie ten scenariusz staje się coraz mniej realny - powiedział w Sejmie premier Donald Tusk.
- Problem polega na tym, że alternatywne scenariusze są dramatycznie złe dla Ukrainy i dla Polski, bo jeśli nie próba porozumiewania się podstawowych sił politycznych na Ukrainie to co w zamian? Postępująca anarchizacja z groźbą rozpadu państwa lub gorąca wojna domowa, której być może pierwsze godziny obserwujemy właśnie w Kijowie - dodał.
- Nie ma wątpliwości, że stanowisko wobec zdarzeń na Ukrainie powinno być stanowiskiem jednolitym, zarówno w wymiarze europejskim, jak i co szczególnie ważne, w wymiarze polskim. W kwestii Ukrainy, szczególnie w kontekście dramatu, który się dzieje na naszych oczach, nie stać nas na jałowy konflikt. Musimy umieć budować wspólne, solidarne stanowisko, tego potrzebuje Polska - podkreślił szef rządu.
Premier podkreślił, że rozwój sytuacji na Ukrainie będzie determinował przyszłość całego regionu.
- Wszyscy mamy świadomość nie tylko na tej sali, ale myślę, że w całej Polsce, wszyscy polscy obywatele mają świadomość, jak dramatyczna chwila w historii Ukrainy dzieje się na naszych oczach, jak dramatyczne i o poważnych konsekwencjach zdarzenia miały miejsce w ostatnich tygodniach, a szczególnie poruszające w ostatnich godzinach na Majdanie Niezawisłości w stolicy Ukrainy - podkreślił szef rządu. - My Polacy na pewno nie będziemy obojętni na te zdarzenia. I mówię tu zarówno o naszych emocjach (...), ale nie będziemy także obojętni, bo zdajemy sobie sprawę, że rozwój zdarzeń na Ukrainie będzie determinował także historię i przyszłość całego regionu, w tym wpływać będzie bezpośrednio na przyszłość i bezpieczeństwo Polski i Polaków - zaznaczył Tusk.
Milicyjne oddziały specjalne Berkut podjęły w środę o północy czasu ukraińskiego próbę ataku na Majdan Niepodległości w Kijowie, gdzie zgromadzeni są przeciwnicy władz tego kraju.
Zaatakowali zgromadzonych granatami hukowymi i armatkami wodnymi. Atak został odparty. Nie obyło się jednak bez ofiar.
Według ochrony Majdanu, liczba zabitych zostało ok. 30 osób, z kolei ukraińskie ministerstwo zdrowia podało, że w starciach zginęło 25 osób.
W nocy prezydent Wiktor Janukowycz przyjął trzech przywódców opozycji, ale spotkanie to zakończyło się fiaskiem.
W opublikowanym w środę nad ranem przesłaniu zagroził, że jeśli opozycja nie zrezygnuje ze współpracy z radykalnymi siłami "rozmowa z nią będzie wyglądała zupełnie inaczej" i oskarżył opozycję o próbę dokonania przewrotu.
Autor: MAC/kka / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24