Zamiast merytorycznie podsumowywać rok rządów zaufał swoim trikom i gagom, które jednak przestają już czarować. Jestem rozczarowany - mówi po wystąpieniu premiera politolog dr Sławomir Sowiński. - Też byłem zaskoczony chaosem tej konferencji. Ale rozczarowania nie odczuwam - komentuje z kolei prof. Jacek Raciborski. Przyznaje jednak, że jeśli konferencja miała być podsumowaniem roku, to pewien niedosyt pozostawić ona mogła.
Profesor Raciborski broni "chaosu konferencji" premiera tym, że miała ona taką "roboczą formułę" i nie była podsumowaniem roku sensu stricto. - Jeżeli miała podsumować rok, to przyniosła widzom rozczarowanie i może być sygnałem, że rząd ma problem z jasną koncepcją na przyszłość. Jeśli była to rutynowa konferencja to nie, bo dostaliśmy informacje o bieżącej pracy rządu - zaznacza socjolog Uniwersytetu Warszawskiego.
Tego, że wystąpienie nie było rutynowe, a podsumowujące, pewien jest natomiast politolog Sławomir Sowiński, który przyznaje, że konferencję obserwował z "pewnym niedowierzaniem". - Wcześniej potrafił nas czarować politycznie, ale dzisiaj wystąpił jak gdyby był znudzony polityką, jakby przyszedł tam przez przypadek. Niektórzy mogli to odebrać, nawet jako coś lekceważącego. Premier ma dużo większy potencjał. Dzisiaj w sensie politycznym był trochę niedysponowany - ocenia doktor.
Gagi czy realizm?
Swoim wystąpieniem premier da zdaniem Sowińskiego kolejny pretekst opozycji do atakowania go właśnie za to, że "jest znudzony polityką i traktuje ją lekko". Donald Tusk nie wspomniał jego zdaniem o najważniejszych kwestiach - porażkach, ale i wygranych.
- Ten rok nie był przecież taki zły dla Polski i premier miał się czym pochwalić. Polityką międzynarodową, zmianami infrastrukturalnymi w Polsce. Nie powiedział także czegoś więcej o sukcesach gospodarczych. Zaufał za to kilku trikom, powiedzeniom i gagom, które przestają już czarować. Jeśli myśli o kampanii prezydenckiej to musi wziąć się do pracy i musi znów być Donaldem Tuskiem z 2007 roku, czyli wizjonerem i człowiekiem, który kiedy trzeba potrafi przyznać się do winy - radzi Sowiński. - Władza Tuska jest dużo bardziej profesjonalna niż jego środowe wystąpienie - podsumowuje.
Ale według profesora Raciborskiego akurat w braku "wyborczej agitacji" nie należy upatrywać słabości tego wystąpienia. - W demonstracji dystansu do sprawy kandydowania kryje się duża prawda, bo to nie jest kwestia rozstrzygająca o losach państwa, rządu i Platformy. Premier ma komfort, że może do tych wyborów nie przystąpić i utrzymać rządy. (...) Do kampanii jest jeszcze sporo czasu. Odpowiada mi ten realizm w postępowaniu premiera - zaznacza.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24