Małe pożary połączyły się w jeden gigantyczny. Ewakuowano mieszkańców

Pożar Gifford w Kalifornii
Strażacy pracują walczą z pożarem w południowej Kalifornii
Źródło: Reuters
Rozległy pożar lasu szaleje w Kalifornii. Ogień wybuchł w kilku punktach niedaleko miasta Santa Maria i do poniedziałkowego wieczora strawił ponad 29 tysięcy hektarów. Na terenie dwóch hrabstw konieczne były ewakuacje. Mieszkańcom we znaki daje się także gęsty dym.

Pożar Gifford wybuchł w piątek na terenie Lasu Państwowego Los Padres niedaleko miasta Santa Maria. Początkowo ogień płonął w kilku miejscach wzdłuż drogi stanowej nr 166, ale na skutek suchego, porywistego wiatru mniejsze żywioły połączyły się w jeden silniejszy.

Jak podały służby leśne, do poniedziałkowego wieczora płomienie strawiły ponad 29 tysięcy hektarów i były opanowane zaledwie w trzech procentach.

Zmieniające się warunki

Jak podała straż leśna Los Padres, ze względu na trudne warunki pogodowe i szybkie rozprzestrzenianie się ognia konieczne było wydanie nakazów ewakuacyjnych. Domy opuściło już prawie tysiąc mieszkańców hrabstw San Luis Obispo i Santa Barbara. Żywioł zagraża kilkuset budynkom. Do poniedziałku trzy osoby zostały ranne, w tym jedna ciężko.

- Ze względu na nieprzewidywalne zachowanie ognia mieszkańcy powinni monitorować zmieniające się warunki w swojej okolicy - apelowali strażacy.

Dym z pożaru spowodował także pogorszenie się jakości powietrza w południowej Kalifornii. W miejscowości Buellton i okolicach organizacje charytatywne rozdawały w poniedziałek maski ochronne. Jak opowiadali mieszkańcy, od kilku dni trudniej im się oddycha, a gęsty dym gryzł w oczy.

W kolejnych dniach walka z żywiołem może okazać się jeszcze trudniejsza - w regionie prognozowane są suche wichury i wzrost temperatury do prawie 38 stopni Celsjusza.

Czytaj także: