- Proszę mi wierzyć, prędzej czy później, zapukamy do drzwi osoby, która naszym zdaniem popełniła to wykroczenie - zapowiedział w "Faktach po południu" mł. insp. Marek Konkolewski. Policjant jest przekonany, że kierowca, który szaleńczo pędził ulicami Warszawy, "poniesie zasłużoną karę" dzięki internautom i dziennikarzom TVN24. - To oni naprowadzili nas na trop osoby, która w tak rażący sposób łamała przepisy ruchu drogowego - powiedział.
5 czerwca, kierowca białego BMW z ogromną prędkością jeździ po ulicach Warszawy. Nagranie pirackich wybryków trafiło do internetu. Wrzucił je najprawdopodobniej sam kierowca. Na filmie widać, jak jedzie pod prąd, przejeżdża na czerwonym świetle, po wysepkach, ściga się z kilkoma motocyklistami, stwarzając zagrożenie dla innych uczestników ruchu.
Widziany przez pół sekundy
Na Trasie Siekierkowskiej, kierowca minął policyjny patrol. Brawurową jazdę zarejestrowały uliczne kamery. Dlaczego zatem policja nie zareagowała?
- Czasami trudno jest zareagować na takie zdarzenie. Poza tym, gdy ktoś porusza się z prędkością 160 i 170 km/h, to na ekranie jest widziany przez pół sekundy - tłumaczy mł. insp. Marek Konkolewski.
"Pięć lat temu taka osoba byłaby gwiazdorem"
Gość "Faktów po południu" przyznał, że prawdopodobnego sprawcę udało się namierzyć dzięki dziennikarzom TVN24 i internautom.
- Wielki ukłon w stronę dziennikarzy TVN i internautów, którzy w pewnym sensie naprowadzili nas na trop osoby, która w tak rażący sposób łamała przepisy ruchu drogowego. Z całego serca dziękuję tym kierowcom, tym ludziom dobrej woli, którzy w ten sposób komentowali pseudowyczyny tego kierowcy. Jeszce pięć lat temu taka osoba byłaby gwiazdorem na forach internetowych - powiedział Konkolewski.
Bogata kartoteka pirata
Policjanci stołecznej drogówki podejrzewają, że piratem drogowym może być 23-latek z podwarszawskiej miejscowości. Mężczyzna już wcześniej dał się poznać jako niebezpieczny kierowca.
- Ta osoba już wielokrotnie była przez nas zatrzymywana do kontroli drogowej, płaciła mandaty. Ostatnio została skierowana do sądu sprawa za to, że mężczyzna nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Ostatecznie został zatrzymany w pościgu podjętym przez policjantów - mówił Konkolewski.
Mężczyzna ma bogatą kartotekę: kilkadziesiąt mandatów i liczne wnioski do sądu o ukaranie. Jak ustalili dziennikarze TVN24, kierowca BMW nie ma prawa jazdy.
"Żarty się skończyły"
- To, że ktoś ma zatrzymane prawo jazdy, wcale nie oznacza, że ta osoba jest pozbawiona wolności, że jest ubezwłasnowolniana. Jeśli wiedząc, że nie ma prawa jazdy, bo sąd wydał postanowienie o jego zatrzymaniu, decyduje się wsiąść do samochodu, to popełnia przestępstwo, za które grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat - wyjaśnił Marek Konkolewski. - Osoba, która łamie sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, może prędzej, czy później trafić za kraty. Żarty się skończyły - dodał.
Policjant podkreślał, że jest realizowana polityka "Zero tolerancji dla piratów drogowych". - Nie pozwolimy na anarchię i wolnoamerykankę na drogach - zapowiedział.
- Proszę mi wierzyć, prędzej czy później, zapukamy do drzwi osoby, która naszym zdaniem popełniła to wykroczenie, ale potrzebujmy czasu, żeby sprawę wnikliwie, dokładnie zbadać i wyjaśnić. Jestem głęboko przekonany, że ta osoba poniesie zasłużoną karę - podkreślił gość TVN24.
Autor: jl/kka/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN