ABW dwukrotnie wkroczyło w środę do redakcji tygodnika "Wprost", domagając się wydania nośników, które jej zdaniem "stanowią dowód przestępstwa i są niezwykle istotne dla sprawy" nagrań opublikowanych przez gazetę. - To, co robi prokuratura jest rzeczą przerażającą - stwierdził w TVN24 prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Nawet sąd nie może nakazać dziennikarzowi ujawnienia danych umożliwiających identyfikację osoby przekazującej materiał (informację) - mówił mec. Pluta w rozmowie z tvn24.pl
- Bardzo mi przykro o tym mówić, ale prokuratura narusza prawo - ocenił na antenie TVN24 prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Póki pan redaktor Latkowski nie jest podejrzanym w tej sprawie, może mieć status jeden, status świadka. A skoro tak, to jest zobowiązany do zachowania tajemnicy dziennikarskiej. Skoro tak, to wszystkie przedmioty które mogą zawierać jakieś substraty materialne objęte tajemnica dziennikarską, również są szczególnie chronione - tłumaczył prof. Kruszyński. Jak dodał, Kodeks postępowania karnego w artykułach 180 par. 1 i 3 i art. 225, 226 wprost formułuje, jak trzeba w takiej sytuacji postąpić. - Otóż na ujawnienie okoliczności objętych tajemnicą dziennikarską, potrzebny jest nakaz sądu a nie prokuratora, ani z całym szacunkiem agentów ABW - mówił prof. Kruszyński. - Z tego co wiem, sąd takiej zgody nie udzielił. A nawet gdyby udzielił, to pan redaktor Latkowski i inni dziennikarze mogliby złożyć zażalenie - dodał.
- To, co robi prokuratura jest rzeczą przerażającą - stwierdził prof. Kruszyński w TVN24. Jak dodał, choć stara się nie używać zbyt mocnych słów w stosunku do prokuratury, to "jest to oburzające, co się dzieje". - Jestem zbulwersowany, oburzony i tak szczerze mówiąc nie wierzę własnym uszom - powiedział prof. Kruszyński.
"Każdy dziennikarz zasłoni się tajemnicą"
O to, czy ABW miało prawo wkroczyć do redakcji tygodnika "Wprost" był pytany także Janusz Kaczmarek. Jak przyznał w "Kropce nad i", jako prokurator "na pewno by tak nie zrobił". Dodał, że gdyby do redakcji wszedł policjant, to efekt byłby taki sam, ale nie byłoby takiej medialnej afery. - Jeżeli prokurator podjął decyzję pierwszą, że żąda wydania rzeczy, to już powinien mieć w głowie następną decyzję w przypadku odmowy. Powinien się liczyć, że ta odmowa nastąpi, bo każdy dziennikarz chroniąc tajemnicę dziennikarską, zasłoni się tą tajemnicą - mówił Janusz Kaczmarek. - Powinien rozważyć (prokurator-red.), czy tych czynności nie powinien uzyskać w inny sposób niż w taki, który naraża na szwank choćby instytucję prokuratury - dodał Kaczmarek w "Kropce nad i".
Prokuratura działa "sprzecznie z kpk"
- Prokuratura ponownie zachowuje się sprzecznie z Kodeksem postępowania karnego - ocenił wcześniej w rozmowie z tvn24.pl mec. Dariusz Pluta. Jak tłumaczył, Kpk mówi, że w przypadku materiałów, które zawierają tajemnicę dziennikarską, z tej tajemnicy może zwolnic tylko sąd. - Ale nawet sąd nie może nakazać dziennikarzowi ujawnienia danych umożliwiających identyfikację osoby przekazującej materiał (informację) - mówił mec. Pluta w rozmowie z tvn24.pl. - Nie można dziennikarza zmuszać (przez przesłuchanie, żądanie, przymusowe pobieranie) by tą drogą ustalać informatora. To jest po prostu skandal. To jest nielegalne - mówił Dariusz Pluta w rozmowie z tvn24.pl. Jak tłumaczył, tajemnica dziennikarska obejmuje wszystko, co sobie informator zastrzegł. - Przede wszystkim pełną anonimowość. W każdym przypadku, w którym dziennikarze "Wprost" powołają się na to, że jakikolwiek nośnik zawiera elementy tajemnicy dziennikarskiej, to nie może być mowy o legalnym działaniu prokuratury - mówił mec. Pluta. - To postępowanie sprzeczne z prawem, bo dotyczy dziennikarzy. Tu się żąda wszystkich nagrań, czyli także takich, które dotychczas nie zostały użyte. Rozumiem, że prokurator tutaj udaje, że chodzi o zwykłe nagranie u Kowalskiego. Ale właśnie tu nie chodzi zwykłego Kowalskiego - ocenił mec. Dariusz Pluta w rozmowie z tvn24.pl.
Ćwiąkalski: Tajemnica dotyczy tylko źródeł informacji
O tym, że dziennikarze "Wprost" nie mieli racji, odmawiając ABW wydania nośników nagrań, bo żądano wydania przedmiotu przestępstwa, a nie ujawnienia informatorów, przekonywał w rozmowie z PAP profesor prawa, b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Ćwiąkalski powiedział, że tajemnica dziennikarska dotyczy tożsamości tego, kto przekazał redakcji "taśmy", a tu chodzi o wydanie przedmiotu przestępstwa, który nie jest objęty taką tajemnicą. Jego zdaniem prokuratura może zarządzić przeszukanie w redakcji i zająć te materiały wbrew stanowisku redakcji. - Tajemnica dotyczy tylko źródeł informacji, a trudno sądzić, by na taśmie nagrał się informator - dodał Ćwiąkalski.
Pluta: Tajemnicą jest chroniony każdy materiał
- Pan minister moim zdaniem się myli. W art.180 par. 3 kpk chodzi o wszelkie dane które umożliwiałyby identyfikację osób, które przekazały informacje. Tajemnicą dziennikarską jest zatem chroniony każdy materiał przekazany dziennikarzowi (albo następnie przetworzony przez dziennikarza i będący w jego posiadaniu) czy materiał zapisany na urządzeniach używanych przez dziennikarza który umożliwia identyfikację osoby przekazującej materiał dziennikarzowi - ocenił mec. Dariusz Pluta w rozmowie z tvn24.pl - Nie chodzi tutaj "o nagranie na taśmie informatora" (tj. jego głosu czy wizerunku) ale wszelkie jego "ślady" czy "dane elektroniczne" (lub chociażby rzecz prozaiczną jak jego odciski palców na przekazanych materiałach), które mogą umożliwić jego identyfikację - tłumaczył mec. Pluta. - Przypominam że sąd uznał za nielegalne żądanie przez prokuraturę (i to z pominięciem sądu) bilingów dziennikarskich. Dziennikarz nie może zatem wydać nikomu żadnego materiału (nośnika) o ile tylko występuje zagrożenie umożliwienia w ten sposób identyfikacji informatora - dodał mec. Pluta.
Autor: kde/tr / Źródło: tvn24.pl