Patriotyzm, który nie wszyscy rozumieją tak samo. To, co dla uczestników marszu narodowców jest wyrazem miłości do Polski, dla uczestników Powstania Warszawskiego jest powodem do wstydu. Ci, z którymi rozmawiał reporter "Czarno na białym" nie mają wątpliwości: "czysta krew" czy znak falangi to hasła i symbole, od których zaczęła się wojna.
Gdy 11 listopada narodowcy organizowali swój marsz, powstańcy warszawscy, z którymi rozmawiał reporter "Czarno na białym" zostali w domach. W telewizji widzieli i słyszeli rasistowskie hasła obnoszone po ulicach miasta, za które w młodości gotowi byli oddać życie.
- W ogóle nie mieści mi się w głowie, że w XXI wieku, po tak strasznym kataklizmie hitlerowskim i moskiewskim, żeby teraz to samo działo się w Polsce - mówi Hanna Stadnik pseud. Hanka, sanitariuszka, która walczyła na Mokotowie w pułku Baszta.
- W dodatku - jak dodała - na ulicach Warszawy, która najbardziej przeżyła to wszystko.
Andrzej Wiczyński pseud. Antek, dowódca 227 BS Szarych Szeregów jest zdziwiony liczebnością ludzi, którzy poszli na marsz narodowców. - Jeśli oni poszli z pochodem rasistów, nacjonalistów, to w tym momencie jak gdyby utożsamili się z tymi ludźmi. Nie wolno im było tego zrobić - uważa.
- Wiadomo co falanga robiła przed wojną. Biła Żydów, młodzi Żydzi nie mieli prawa do siadania w tych samych ławkach co tak zwani rdzenni katolicy - przypomina Wiczyński.
"Jak śmią to w ogóle robić"
Nieodłącznym elementem marszów narodowców są race. Nie inaczej było tym razem.
- Ani race, ani wykrzykiwanie haseł nie odpowiada mi - ocenia Leszek Żukowski, pseud. Antek, który był łącznikiem na Woli i strzelcem na Starym Mieście.
- To mi przypomina działalność z 1936 roku w Niemczech. Po prostu wiem, jak to wyglądało w Niemczech i jakie to później przybrało kształty. I mnie się to bardzo nie podoba - tłumaczy.
- Jak śmią to w ogóle robić. Właśnie widziałam chyba znak Polski Walczącej - dziwi się Hanna Stadnik.
- Jeżeli oni zasłaniają się Armią Krajową, noszą emblematy Polski Walczącej, to to jest straszne - dodaje Andrzej Wiczyński.
"Obozy koncentracyjne były dziełem faszystów"
W powstańcach te obrazy budzą najgorsze skojarzenia z przeszłości. Organizatorzy – wśród nich ONR, Młodzież Wszechpolska czy Ruch Narodowy - oficjalnie odżegnują się od faszyzmu czy nazizmu.
Jednak co roku zapraszają polityków z zagranicy o bardzo reputacji. Na scenie tegorocznego marszu był m.in. Roberto Fiore, lider włoskiego ugrupowania Forza Nuova, partii uznawanej na neofaszystowską, na co włoscy dziennikarze znajdują oczywiste dowody.
- On sam o sobie mówi, ze jest faszystą, także co do tego wątpliwości być nie może - mówi dziennikarz TVN24 Jacek Pałasińki, który przez wiele lat był korespondentem we Włoszech.
W latach 70. Fiore był współzałożycielem organizacji Terza Posizione (trzecia pozycja). Organizacja działała jako przykrywka dla skrajnie prawicowych terrorystów z Nuclei Armati Revoluzionari, odpowiedzialnych m.in. za zamach bombowy na dworcu kolejowym w Bolonii w sierpniu 1980 roku. Zginęło wówczas 85 osób, a 200 było rannych. - On sam został w pierwszym procesie uniewinniony od zarzutu udziału w przygotowaniu zamachu na stacji w Bolonii, ale został skazany na 9 lat więzienia za udział w organizacji terrorystycznej, wywrotowej. W procesie apelacyjnym ten wyrok został zmniejszony do 5,5 roku więzienia - mówi Pałasiński. Kary jednak nie wykonano, bo Fiore uciekł do Wielkiej Brytanii, gdzie doczekał przedawnienia wyroku.
"Jak można powiedzieć, że to marsz patriotów"
- Ja nie tylko walczyłem z faszystami, ale ja chcę przypomnieć, że obozy koncentracyjne były dziełem faszystów. Byłem więźniem dwóch obozów Flossenburg i Dachau. Jak Amerykanie wyzwolili Dachau miałem 29 kilo i tyfus. Pan sobie wyobraża jak wyglądałem? - podkreśla Leszek Żukowski. - Słyszałam o tym, ale wiem, że nie tylko z Włoch byli. I jak to można powiedzieć, że to był marsz patriotów, polskich patriotów - zwraca uwagę Hanna Stadnik.
"Piękny marsz"?
Uczestniczka powstania nawiązuje do recenzji jaką temu wydarzeniu wystawili politycy obozu rządzącego. - Widziałem wielki marsz, który był bardzo pięknym niepodległościowym marszem - mówił wicepremier Mateusz Morawiecki. - Święto niepodległości przebiegało w bardzo dobrej atmosferze - wtórował mu szef MSWiA Mariusz Błaszczak.
Ton zmienił się trochę po wywiadzie, w którym prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że doszło do incydentów niedopuszczalnych, choć to był margines marginesów. Hanna Stadnik uważa, że policja powinna od razu zareagować, a nie pozwolić uczestnikom maszerować dalej. Teraz policja zapewnia, że pracuje nad identyfikacją tych, którzy byli autorami rasistowskich haseł.
"Kościół popełnia bardzo wielki błąd"
Młodzież Wszechpolska wraz z Ruchem Narodowym i ONR to współorganizatorzy marszu narodowców 11 listopada. Wszyscy oni, przed wyjściem na ulicę dostali błogosławieństwo w kościele. Błogosławił ksiądz Roman Kneblewski, który tego samego dnia w wywiadzie telewizyjnym takie znalazł uzasadnienie dla nacjonalizmu:
- Pan Jezus przecież ukazuje nam się jako patriota i również w tym dobrym rozumieniu, w rozumieniu jakim rozumiał prymas tysiąclecia, jako nacjonalista - mówił w Telewizji Republika.
- Uważam, że Kościół popełnia bardzo wielki błąd. Jestem zawiedziona, bo też jestem katoliczką, ale bardzo się źle księża niektórzy zachowują - ocenia Hanna Stadnik.
- Jeżeli oni rzucają hasło "śmierć wrogom ojczyzny", to kto może takie hasło krzyczeć? Zwykły bandzior, nie przyzwoity człowiek. Jeżeli on krzyczy "śmierć wrogom ojczyzny" to on jest gotów zabić mnie, bo ja jestem innego zdania i każdego przyzwoitego Polaka by zabił. Nie reagować na to? Godzić się z tym? - pyta Andrzej Wiczyński
Hanna Stadnik, pytana, jak sobie wyobraża w stulecie niepodległości podobny marsz, odpowiada: niech pan mi o tym nie mówi, bo mi serce pęknie z bólu. To jest niemożliwe, żeby stało się to samo.
Dziś wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku nacjonaliści znowu zorganizują swój marsz. Mają pozwolenie na tzw. demonstrację cykliczną.
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24