- Trzeba ileś tygodni przed wyborami po prostu dać sobie spokój - mówi o sondażach przedwyborczych Paweł Poncyljusz z PJN-u. O zakazie ich publikacji w trakcie kampanii wyborczej mówiła już przed kilkoma dniami Elżbieta Jakubiak. Polityk PJN przedstawia konkretne argumenty: niereprezentatywne próby, nieaktualne dane, rozbieżne wyniki, działanie na zlecenie partii i wpływanie na wyborców.
Jakubiak, według której zakaz publikowania sondaży partyjnych przed wyborami to doskonały pomysł, w radiu TOK FM tłumaczyła, że "sondażownie biorą udział w kampanii wyborczej" i nie podają, kto zamawia u nich badania, a wszystkie sondaże są robione za partyjne pieniądze.
Sondaże nie mogą być orężem we wpływaniu na obywateli – i nam tylko o to chodzi Paweł Poncyljusz, PJN
Grzechy sondażowni
Zdaniem posła PJN niedokładność sondaży, to wynik m.in. robienia sondaży na 500-osobowych grupach, które - jego zdaniem - są niereprezentatywne.
- Jeżeli 4 września SMG/KRC publikuje sondaż, w którym podaje trzy partie, które nie startują w wyborach, w ogóle nie zarejestrowały choćby jednej listy, to coś jest nie tak - argumentował. I dodał, że SMG/KRC do tego wykonuje sondaże komercyjne dla dwóch partii.
Jak głosują ludzie?
Jego zdaniem, można temu zaradzić właśnie zakazując publikacji sondaży przed wyborami. - Ludzie bardzo często niestety decydują, na kogo głosują, pod kątem "ci mają szansę, a ci nie mają szansy, to tym oddamy głos, a tym nie" - mówił. - Sondaże nie mogą być orężem we wpływaniu na obywateli – i nam tylko o to chodzi - podkreślał. Jak zaznaczył, takie rozwiązania funkcjonują i sprawdziły się już w Europie. - We Francji można było zakazać i nikomu z tego powodu korona z głowy nie spadła - stwierdził.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24