Prokuratura postawiła zarzuty i wystąpiła o areszt tymczasowy dwóm mężczyznom, którzy pomagali ojcu podejrzanemu o wielokrotne gwałty na córce siłą zabrać ją z domu narzeczonego. Jednak w piątek po południu Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim wniosków nie uwzględnił. Prokuratura rozważa złożenie zażalenia do sądu wyższej instancji.
Zarzuty udziału w napadzie postawiła w piątek Prokuratura Rejonowa w Siemiatyczach (Podlaskie). Oprócz zarzutu pomocy, usłyszeli też zarzut zmuszenia dziewczyny do określonego zachowania, czyli zabrania jej z domu narzeczonego wbrew jej woli. Mężczyźni nie przyznają się do zarzutów. Wcześniej to samo zarzucono wujkowi 21-latki.
Jeden z wielu wątków
- Prokuratura wystąpiła o areszt tymczasowy obu podejrzanych – poinformował Adam Kozub z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. W piątek po południu Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim wniosków jednak nie uwzględnił.
To jeden z wątków w śledztwie dotyczącym 45-letniego mężczyzny, podejrzanego o wielokrotne gwałty i więzienie córki, obecnie 21-letniej. Od poniedziałku przebywa on w areszcie, łącznie postawiono mu siedem zarzutów, wśród nich jest też dokonanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia.
Z siekierą do narzeczonego
Chodziło właśnie o wtargnięcie z siekierą w ręku do domu narzeczonego córki, u którego ukryła się dziewczyna. Kilka dni temu zarzut udziału w tym przestępstwie + czyli bezpodstawnym pozbawieniu dziewczyny wolności - prokuratura postawiła bratu podejrzanego. Prokuratura nie wnioskowała o jego areszt, ale zastosowała m.in. poręczenie majątkowe i zakaz zbliżania się do dziewczyny.
Poważne zarzuty
45-letniemu ojcu dziewczyny postawiono przede wszystkim zarzuty wielokrotnego doprowadzenia córki, obecnie 21-letniej, z użyciem gróźb i przemocy - do obcowania płciowego. Część tych czynów miała miejsce przed ukończeniem przez dziewczynę 15 lat. Inne zarzuty to m.in. groźby karalne i bezpodstawne pozbawianie wolności.
Burza medialna
Podana w miniony poniedziałek przez policję informacja o dziewczynie przez sześć lat wykorzystywanej przez ojca wywołała burzę medialną. Wieś koło Siemiatycz odwiedziło kilkudziesięciu dziennikarzy i wiele ekip telewizyjnych. Niektóre redakcje rozmawiały z pokrzywdzoną i jej matką. Ta twierdzi, że wiedziała o wszystkim, ale - jak mówi - bała się coś zrobić. Mąż miał grozić jej i córce śmiercią, a o dziewczynie miał wyrażać się, że "mu wolno, bo jest jego rzeczą". W 2005 i 2007 roku urodziła, najprawdopodobniej swojemu ojcu, dwoje dzieci. Mówiła, że została przez ojca zmuszona do pozostawienia obu noworodków w szpitalach, gdzie miały miejsce porody. Zrzekła się praw do dzieci.
Sprawa sprowokowała też dyskusję polityków na temat ewentualności wprowadzenia w Polsce chemicznej kastracji pedofilów. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: TVN24, PAP