Korzystny dla polskich żołnierzy amerykański raport z podsłuchu Talibów pod Nangar Khel istnieje i znało go polskie dowództwo – twierdzi gen. Sławomir Petelicki i powołuje się na informacje trzech oficerów. Na dowód przedstawia e-mail z relacją jednego z nich.
Nie mamy wiedzy, co stało się z tym zapisem, ani czy jest on znany w prokuraturze, ale co najmniej przez kilka dni po wydarzeniu funkcjonował on w dowództwie zgrupowania bojowego Charlie, co mogą potwierdzić świadkowie. Fragment e-maila polskiego oficera
I dalej: "Nie mamy wiedzy, co stało się z tym zapisem, ani czy jest on znany w prokuraturze, ale co najmniej przez kilka dni po wydarzeniu funkcjonował on w dowództwie zgrupowania bojowego Charlie (stacjonuje w Afganstanie - red.), co mogą potwierdzić świadkowie".
Prokuratura: Taki raport nie istnieje
Prokuratorzy byli wprowadzani w błąd przez kontrwywiad wojskowy z czasów Antoniego Macierewicza. (...) Czemu prokuratorzy wierzą oficerom kontrwywiadu, a nie wierzą żołnierzom, którzy narażali swoje życie w Iraku i w byłej Jugosławii? Gen. Sławomir Petelicki
Zastępca szefa naczelnej prokuratury wojskowej gen. Zbigniew Woźniak twierdzi jednak, że śledczy otrzymali od służb kontrwywiadu wojskowego (SKW) wszystkie istniejące dokumenty na temat akcji pod Nangar-Khel i takiego raportu nie było wśród nich.
Petelicki: SKW wprowadzała prokuraturę w błąd
- Prokuratorzy są wprowadzani w błąd przez kontrwywiad wojskowy z czasów Antoniego Macierewicza - zaatakował byłego szefa SKW Petelicki. - Czemu prokuratorzy wierzą oficerom kontrwywiadu, a nie wierzą żołnierzom, którzy narażali swoje życie wcześniej w Iraku i w byłej Jugosławii? Dlaczego polscy prokuratorzy wojskowi chcą za wszelką cenę udowodnić, że polscy żołnierze są zbrodniarzami, nie bacząc na fakty? - pytał b. dowódca GROM.
Wassermann: Prokuratura wie, czym grozi zaniedbanie
Gdyby było tak, że istnieje tak istotny dokument, to brak jego zabezpieczenia może być powodem zwrotu sprawy do prokuratury do uzupełnienia. Nie sądzę, żeby prokuratura podjęła takie ryzyko. Zbigniew Wassermann
Obrońca: Chciałem wciągnięcia raportu do akt sprawy
Z kolei obrońca dwóch spośród siedmiu oskarżonych żołnierzy mecenas Andrzej Reichelt powiedział, że złożył już wniosek o dołączenie do akt sprawy wspomnianego raportu. - To bardzo istotny dowód i jego brak będzie miał istotny skutek dla oceny całego zdarzenia - mówił Reichelt. - Tym bardziej, że prokuratura z jakąś dziwną stanowczością nie chce przeprowadzić wizji lokalnej - dodaje.
W poniedziałek prokuratura oficjalnie zakończyła śledztwo w sprawie siedmiu żołnierzy polskiego kontyngentu w Afganistanie, którzy uczestniczyli w ostrzale wioski Nangar Khel 16 sierpnia 2007. Zginęło wtedy ośmiu cywili. Prokuratorzy odrzucili wszystkie wnioski dowodowe obrońców żołnierzy. CZYTAJ WIĘCEJ
Żołnierzom postawiono zarzuty: w sześciu przypadkach to zarzut zabójstwa ludności cywilnej. Jeden żołnierz jest oskarżony o atak na niebroniony obiekt cywilny. Wojskowi będą odpowiadać z wolnej stopy. Grozi im od 25 lat więzienia do dożywocia.
Prokuratura: To było "wstrzeliwanie się w cel"
Na środowej konferencji prasowej prokuratorzy przedstawili zgromadzone w sprawie dowody. Mówili m.in., że żołnierze wiedzieli, iż ogień trafi w zabudowania, w centrum i na skraj wioski. W ocenie prokuratury, ich działanie miało cechy "wstrzeliwania się w cel".
Według prokuratury, stan techniczny moździerza i amunicji wykorzystanych do ostrzału wioski Nangar Khel - mimo ich częściowej niesprawności - nie miał wpływu na możliwości kierowania ogniem w warunkach pełnej widoczności. Tym samym śledczy kwestionują linię obrony żołnierzy, mówiącą o niesprawnej broni i amunicji. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24