Polska od samego początku miała aspiracje, żeby gonić gospodarczych prymusów. Według ekspertów, Polska dystans w stosunku do państw zachodnio-europejskich nadgoniła. Cofając się o 12 lat, dobrze widać, że to, co teraz dla nas takie oczywiste - jeszcze niedawno było poza zasięgiem. Obrazuje to chociażby porównanie z sytuacją w Grecji. Materiał magazynu "Czarno na białym".
Polska w sensie gospodarczym przyspieszyła.
- Nadganiamy dystans w stosunku do peletonu zachodnio-europejskiego. I zbliżyliśmy się już na tyle, że dogoniliśmy ostatnich w tym peletonie. Z tym, że startowaliśmy z pozycji dużo gorszej w stosunku do tej, z jakiej startowali oni w 1989, czy 1990 roku - mówi prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC.
Inaczej sytuacja wygląda w Grecji. Obserwując ją można odnieść wrażenie, że sami Grecy mają dość gospodarczego maratonu, który pokonują już na kolanach. Były trener reprezentacji Polski i wielu greckich klubów Jacek Gmoch mówi, że nie rozpoznaje swojego drugiego domu.
- Ludzie są tak zmęczeni, że patrzą, jak tutaj znaleźć trochę pieniędzy, żeby było coś na talerzu - dodaje.
Przełomowy dla Polski i Grecji był 2004 rok. Grecja zdobyła mistrzostwo Europy w piłce nożnej, Polska stałą się członkiem Unii Europejskiej.
Dochód na mieszkańca naszego kraju, porównując siłę nabywczą pieniądza, wynosił ponad 14 tys. dolarów, a Grecji niemal dwa razy więcej. Jednak 11 lat później Polak może kupić więcej produktów u siebie niż Grek w swoim kraju.
Żeby zrozumieć jak wielki skok dokonała polska gospodarka, musimy cofnąć się o kolejne 12 lat do 1992 r. PKB na mieszkańca Polski i Ukrainy wynosił wtedy niemal tyle samo. Około 6 tys. dolarów. Po 23 latach różnica to prawie 20 tys. dolarów.
- Nie mamy długu, który powoduje, że jesteśmy bankrutem. Bardzo upokarzającą lekcję przeżyliśmy na początku transformacji, a ja osobiście, bo musiałem jeździć po dziesiątkach stolic i prosić o 50- procentową redukcję naszego zadłużenia, bez którego nie mielibyśmy szansy żyć i próbować odbudować swój kraj - tłumaczy były premier Jan Krzysztof Bielecki.
Polska gospodarka urosła o 22 proc
Kiedy w 2008 roku kryzys topił europejskie gospodarki, nasza zanotowała wzrost - jako jedyna w Unii Europejskiej. Łącznie w latach 2007-2014 urosła o 22 proc. To był rekord. Druga w kolejności Słowacja miała wzrost na poziomie 15 proc., a grecka gospodarka wyhamowała o jedną czwartą.
- Mieliśmy bardzo dobrze zabezpieczony sektor bankowy. To on pomógł w przejściu tego kryzysu finansowego. I jednocześnie nasz sektor prywatny szybko dostosował się do zmieniających warunków - tłumaczy Mirosław Gronicki, były minister finansów.
Średnia pensja w Polsce wzrosła z prawie 3 tys. zł w 2007 r. do ponad 4 tys. zł w 2015. Bezrobocie spadło z prawie 13 do 10,5 proc.
W praktyce bywa różnie
Teoretycznie powinniśmy być zadowoleni z obecnej sytuacji gospodarczej. Ale w praktyce bywa różnie.
O ocenę życia w Polsce reporter "Czarno na białym" nie pytał Polaków, a obcokrajowców, którzy zdecydowali się przyjechać do Polski.
Jose Costa, Portugalczyk z Lizbony, zanim przeprowadził się do Polski, mieszkał we Włoszech, Hiszpanii, Grecji i Monako.
- Polska to świetne miejsce do robienia biznesu, chociaż jeszcze kilka lat temu było łatwiej. Teraz nie ma ludzi do pracy. Fachowcy z mojej branży wyjechali do Norwegii lub Anglii i Niemiec - mówi.
Polska od samego początku miała aspiracje, żeby gonić gospodarczych prymusów. Nie Grecję, a Japonię, Irlandię czy Norwegię. Ale przede wszystkim Niemcy. Nasz poziom życia i właśnie Niemców cały czas dzieli jednak przepaść.
- Ten poziom Niemcy osiągnęły na początku lat 80. - zwraca uwagę Gronicki.
Dwa razy mniejszą różnica między Polską i Niemcami
Na początku lat 80. w Polsce trwał stan wojenny. W sklepach bez problemu można było kupić jedynie ocet i musztardę. Na tle pustych półek, Niemcy Zachodni to był inny świat, do którego nie było sensu się porównywać.
W 1990 r. PKB na mieszkańca Niemiec był cztery razy wyższy niż na mieszkańca Polski. Dzisiaj ta różnica jest dwa razy mniejsza.
- Żeby Niemcy dogonić gospodarczo, to tak naprawdę trzeba w każdej dziedzinie być tak samo dobrym jak Niemcy. Wiadomo, że jako ludzie znacznie lepiej umieją współpracować ze sobą, umieją budować duże firmy. To się nazywa kapitałem społecznym, który jest w Polsce wyjątkowo niski. W Niemczech ogromy. Tam działają świetnie instytucje państwa (...), a sami Niemcy są narodem bardzo oszczędnym - podkreśla prof. Orłowski.
W 2018 r. mamy przegonić Portugalczyków. PKB na głowę Polaka ma być większe od PKB Portugalczyka o 560 dolarów.
Problem w tym, że perspektywa Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Unii, a przede wszystkim dla Polski jest mało obiecująca. Będzie spowolnienie.
- Oczekujemy dalszego zmniejszenia tempa wzrostu. Prognozy Unii Europejskiej nawet mówią, że to tempo w najbliższych 20, 30 latach może wynieść tylko około 2 proc. Dlatego, że im bardziej jesteśmy zaawansowani, im jesteśmy bliżej czołówki, tym trudniej o wyższe tempo wzrostu - wyjaśnia prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów.
Autor: js//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24