- Bomba tykająca na Ukrainie nie wybuchnie szybko i silnie, ale będzie wybuchała różnymi etapami. Myślę, że wkraczamy w okres, jeśli nie zimnej wojny, to dużego ochłodzenia - powiedział Kazimierz Marcinkiewicz w "Faktach po Faktach". Były premier podkreśla, że konflikt krymski to część planu Putina, który walcząc o Krym chce całej Ukrainy.
Według Kazimierza Marcinkiewicza, w efekcie niedzielnego referendum Ukraina straci Krym, ale, jak podkreśla były premier, to Krym, którego tak naprawdę nigdy nie miała. - Na Krymie stacjonowały wojska rosyjskie, statki, władze krymskie zawsze były prorosyjskie i robiły to, co Rosja chciała - powiedział.
"Putinowi chodzi nie o Krym, ale Ukrainę"
Według Marcinkiewicza rola Ukrainy w tej relacji ograniczała się tylko do dostarczania wody, gazu prądu i pieniędzy. Natomiast ten konflikt dotyczy całej Ukrainy, a nie tylko Krymu.
- Nie chodzi o Krym, ale o dużo więcej. Rosji od początku do końca chodzi o Ukrainę. O Całą Ukrainę - zaznaczył.
Jak wyjaśniał były premier, dla Rosji Ukraina jest dużo ważniejsza niż dla Polski.
Polski, międzynarodowy prestiż
Były premier w rządzie PiS podkreślił również znaczenie premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w negocjacjach ukraińskich. - Praca, jaką wykonują ci politycy świadczy o tym, jaki prestiż zyskali w świecie międzynarodowym - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Przypomniał również, że gdyby nie zbliżenie do Rosji z początku kadencji Platformy i tego, że Donald Tusk bez kompleksów potrafił współpracować z Rosją, nie osiągnęlibyśmy takiego sukcesu i dziś nie bylibyśmy współliderami w rozmowach międzynarodowych w sprawie Ukrainy.
Sankcje dla Rosji problemem dla Polski
Kazimierz Marcinkiewicz wspomniał również o niebezpieczeństwie wprowadzenia sankcji dla Rosji. Jak podkreślił, jeśli zostaną one wprowadzone, to Polska odczuje je bardzo boleśnie. - Eksport z Polski do Rosji rośnie z roku na rok. To są poważne kwoty i duża liczba Polaków, która może obawiać się konsekwencji tego konfliktu - uważa.
"Tykająca bomba"
Zdaniem Kazimierza Marcinkiewicza najbliższe dni przyniosą jednak decyzje o sankcjach i jednocześnie spowolnienie działań rosyjskich na Ukrainie. Podkreślił jednak, że Ukraina nie jest zorganizowanym państwem, a na jej terytorium żyje wielu Rosjan - Mamy tam tykającą bombę. Nie wybuchnie szybko i silnie, ale będzie wybuchała w poszczególnych miejscach, różnymi etapami. Myślę, że wkraczamy w okres, jeśli nie zimnej wojny, to dużego ochłodzenia - skwitował gość Anity Werner.
"To nie bomba, ale nierozwiązany problem"
Natomiast według drugiego gościa "Faktów po Faktach", Grzegorza Schetyny, "sytuacja na Ukrainie to nie bomba, ale nierozwiązany problem blisko nas". - Nie grozi nam scenariusz konfliktu zbrojnego, ale oczywiście może to być zimna wojna. Rosjanie są bardzo zdeterminowani, żeby pokazać na zewnątrz, ale również samym sobie, że Rosja jest wielkim mocarstwem i jest w stanie walczyć o swoje wielkorosyjskie interesy – powiedział.
Schetyna, podobnie jak Marcinkiewicz, uważa, że Polska będzie pierwszą ofiarą gospodarczego bojkotu ze strony Rosji, więc musimy uznawać interes polskich przedsiębiorców i Polski za coś nadrzędnego – ocenił polityk.
Autor: jl/jk / Źródło: tvn24