Amerykańskie śmigłowce powinny wesprzeć polskich żołnierzy ogniem w ciągu kilku minut. Ci z kolei, mogli lepiej chronić swojego dowódcę i zabrać jego ciało – generał Roman Polko negatywnie ocenia poniedziałkową akcję w Afganistanie. Podczas wymiany ognia z talibami zginął polski żołnierz.
Według byłego dowódcy jednostki specjalnej GROM polscy żołnierze już przed wyjściem na patrol powinni uzgodnić wszystkie szczegóły dotyczące ewentualnej ewakuacji, czy pomocy. – W takich sytuacjach czas liczy się w minutach. Jeśli są to godziny, nie może być mowy o żadnym wsparciu – mówił Polko w "Poranku" TVN24.
Jak ujawnił we wtorek w TVN24 wiceminister obrony narodowej Stanisław Komorowski, amerykańskie śmigłowce szturmowe AH-64 Apache, pojawiły się na placu boju dopiero po czterech godzinach. To m.in. wyjaśnia resort.
Kapitan był jedyną "osobą kontaktową"
A gen. Polko nie ma wątpliwości, że gdyby śmigłowce pojawiły się szybko, zasadzka nie miałaby żadnych szans na powodzenie. - Amerykańskie Apache dysponują tak potężną siłą ognia, że w ciągu kilku sekund w pojedynkę są w stanie skutecznie odeprzeć atak nawet setki Talibów – przekonywał.
Nigdy zabitego żołnierza nie zostawia się na placu boju. To źle wpływa na morale żołnierzy. Oni idąc na akcję muszą mieć pewność, że koledzy nigdy ich nie zostawią nawet ciężko rannych czy martwych polko
Wcześniej na miejsce wymiany ognia przyleciały F-16 USAF. Ale - jak mówił Komorowski - nasi żołnierze wcześniej stracili środki łączności i nie mogli porozumieć się z pilotami, by wskazać im cele.
Według Polki, żołnierze nie mogli naprowadzić amerykańskich samolotów na cele, bo kapitan Ambroziński był jedyną osobą, która potrafiła to zrobić. - Tylko on w oddziale przeszedł specjalny kurs Rangersów. Przekazywania komend i naprowadzanie samolotów na cele wymaga znajomości specjalistycznego języka i komend – mówił b. szef GROM, który - jak zaznaczył - sam ukończył taki kurs.
"Nie zostawia się zabitego żołnierza na placu boju"
Jego zdaniem żołnierze tym bardziej powinni chronić swojego dowódcę, a po jego śmierci pod żadnym pozorem nie pozostawiać ciała. - Nigdy zabitego żołnierza nie zostawia się na placu boju. To źle wpływa na morale żołnierzy. Oni idąc na akcję muszą mieć pewność, że koledzy nigdy ich nie zostawią nawet ciężko rannych czy martwych – podkreślił Polko.
I dodał, że - według jego informacji - polskie śmigłowce, które pojawiły się w rejonie walk były zupełnie bezbronne. - Takie zachowanie tylko rozzuchwala Talibów, którzy mogą podejmować kolejne akcje – zakończył Roman Polko.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24