Dziennikarze czekają na wypowiedź polityka i na możliwość zadania pytań, taka ich rola. Tyle, że nie każda partia chce na nie odpowiadać. Przoduje w tym obóz rządzący, co mocno ostatnio kontrastuje z pojawieniem się w krajowej polityce Donalda Tuska, który od pytań nie stroni. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Dziennikarze są od zadawania pytań, a politycy od tego, żeby na nie odpowiadać, ale coraz częściej bywa tak, że tego unikają. Można nazywać te występy różnie, ale na pewno nie konferencjami prasowymi. Przykładem może być poniedziałkowa obecność ministra Zbigniewa Ziobry na warszawskiej giełdzie.
Prowadzący "konferencję" poinformował że należy "zadawać pytania tylko w temacie konferencji, czyli szybkiego, wygodnego dla przedsiębiorców eKRS-u". Na argument, że dziennikarze chcieliby zadać ministrowi sprawiedliwości pytania związane z jego pracą, padło stwierdzenie, że "kierownictwo resortu będzie dostępne podczas innych okazji".
Minister zdobył się na odpowiedź o odpowiedzialność karną pijanego kierowcy z Podkarpacia. Resztę zbył. – Z przyjemnością się spotkam z państwem jutro. Będzie konferencja prasowa w prokuraturze bądź w Ministerstwie Sprawiedliwości, wtedy będziecie mogli państwo do woli zadawać wszelkie pytania – powiedział Zbigniew Ziobro.
"Oznacza to, że władza ciągle jest w kryzysie"
Ale regułą w Ministerstwie Sprawiedliwości jest to, że "do woli" wygląda tak, że każda redakcja otrzymuje prawo do jednego pytania. Takie traktowanie pracy dziennikarzy jeszcze bardziej ułatwiła pandemia, kiedy na spotkania w kancelarii premiera dziennikarzy przestano wpuszczać. Pandemia odpuściła, zakaz wstępu nie. A pytania są i to poważne. Dlaczego politycy rządowi używali prywatnych kont mailowych i dlaczego narazili się na wyciek tego, o czym pisali?
- To przeraża, bo to naruszenie wolności konstytucyjnych dotyczących wolności prasy czy szerzej mediów – mówi prawnik i dyrektor programowy fundacji ePaństwo Krzysztof Izdebski. - Ale to też naruszenie konwencji praw człowieka, która mówi o swobodzie w pozyskiwaniu informacji – dodaje.
Politycy władzy sami postanowili decydować, jaka tematyka jest dla nich wygodna, jakie pytania paść mogą, czego opinia publiczna od nich się nie dowie. - Wchodzi tu w grę przepis prawa prasowego o tłumieniu krytyki prasowej, pod karą ograniczenia wolności, gdzie się utrudnia lub uniemożliwia wyciąganie na światło dzienne takich rzeczy, jakich by władza nie chciała wyciągać – stwierdza przewodniczący rady fundacji Press Club Polska Wojciech Tumidalski.
Choć opinia publiczna dowiedzieć się powinna, bo działalność władzy jest publiczna. - Jest to bardzo często praktykowane, kiedy mamy jakiś kryzys i władza bardzo chce się okopać, i powiedzieć tylko część prawdy – uważa medioznawca dr hab. Jacek Wasilewski. – Natomiast kiedy zaczyna to być regularna praktyka, oznacza to, że władza ciągle jest w kryzysie – dodaje.
"Kongres pokazuje w telewizji z odtworzenia i nie odpowiada na pytania"
Wojciech Tumidalski podkreśla, że gdy chodzi o prezydenta, najwyższe władze partyjne, "to jest rzecz z dalekiej przeszłości". Teraźniejszość to oświadczenia. W przeszłości tej bliższej próba zadania pytania na korytarzu kończyła się tak, że prezes Jarosław Kaczyński zbywał reporterów słowami: "nie udzielam w takich warunkach wywiadów".
– Prezes PiS-u odpowiadał na wszystkie pytania w momencie, kiedy nie był w koalicji rządzącej – zwraca uwagę dr hab. Jacek Wasilewski. Dziś w takiej sytuacji jest Donald Tusk. – Jestem do państwa dyspozycji. Każdy będzie mógł zadać pytanie – mówi były premier, obecny lider PO.
- To jest ta rzecz, która odróżnia Donalda Tuska od lidera dzisiejszej partii rządzącej, który kongres pokazuje w telewizji z odtworzenia i nie odpowiada na pytania – zauważa Agnieszka Pomaska z Platformy Obywatelskiej. To tworzy wielki kontrast, z którym władza będzie musiała sobie poradzić.
Źródło: TVN24