Polscy żołnierze przejęli w czwartek odpowiedzialność za prowincję Ghazni na wschodzie Afganistanu. Będą tam ochraniać m.in. drogę z Kabulu do Kandaharu - jeden z głównych szlaków komunikacyjnych kraju.
Minister obrony narodowej Bogdan Klich przekonuje, że koncentracja polskich wojsk w jednej prowincji zwiększy bezpieczeństwo polskich żołnierzy. - Od dziś to wy będziecie odpowiedzialni za bezpieczeństwo tej prowincji. To na waszych barkach będzie spoczywała wielka odpowiedzialność za los mieszkającego tutaj ludu, za dobrą współpracę z władzami oraz - co nie jest bez znaczenia - za dobry wizerunek naszego kraju na arenie międzynarodowej - powiedział żołnierzom szef MON, podczas ceremonii przekazania odpowiedzialności za prowincję.
Polski kontyngent w Afganistanie liczy obecnie ok. 1300 żołnierzy. Docelowo ma wynosić 1600. Klich pytany o jego ewentualne zwiększenie odpowiedział: w przyszłości okaże się, czy wielkość kontyngentu jest wystarczająca. Daję sobie kilka miesięcy na przetestowanie tej liczby, tego sprzętu.
Szef MON podkreślił, że zawsze można kontyngent zwiększyć i doposażyć w jeszcze nowocześniejszą technikę wojskową.
Cztery bazy, dwa punkty
Polscy żołnierze są rozmieszczeni w czterech bazach - główną jest Ghazni, a pozostałe to Warrior, Giro i Four Corner oraz w dwóch punktach obserwacyjnych przy drodze Kabul-Kandahar. W prowincji mają być zgrupowani także żołnierze naszych wojsk specjalnych, którzy wcześniej realizowali zadania m.in. w Kandaharze.
Baza w Ghazni ma nosić imię Jacka Winklera - Polaka, który w latach 80. walczył w Afganistanie z wojskami radzieckimi. Tablicę poświęconą jego pamięci odsłonił szef MON.
Oprócz zapewnienia bezpieczeństwa w prowincji, polscy żołnierze mają szkolić personel afgańskich sił bezpieczeństwa, a także zapewniać transport powietrzny i przerzucać siły szybkiego reagowania.
Kluczowym zadaniem ma być ochrona fragmentu jednego z głównych szlaków komunikacyjnych - drogi z Kabulu do Kandaharu na odcinku ok. 250-300 km. To niebezpieczne, gdyż często są tam podkładane ładunki wybuchowe.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24