Tomasz Kaczmarek, najsłynniejszy agent Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Bogusław Seredyński, kiedyś prezes Wydawnictw Techniczno-Naukowych. Rozpracowujący i rozpracowywany, wobec którego agent prowadził nielegalną operację. Dziennikarze "Superwizjera" Maciej Duda i Łukasz Ruciński byli świadkami ich pierwszego spotkania po latach. Były polityczny gwiazdor PiS dziś twierdzi, że w czasach, gdy pracował w CBA "pewną ideologią i łamaniem charakterów i umysłów poprzez politykę namówiono część ludzi, by łamać innych na potrzeby polityczne".
ZOBACZ CAŁY ODCINEK "SUPERWIZJERA" >>>
- Dostałem taki wp****ol, trzymano mnie w jakiejś specjalnej celi, nie wiadomo dlaczego, próbowali ze mnie wycisnąć zeznania, których nie mogłem nawet stworzyć - mówi podczas spotkania Bogusław Seredyński, były prezes Wydawnictw Techniczno-Naukowych. I pyta Tomasza Kaczmarka: Czy ty wiedziałeś o tym, że to są nieprawne działania?
- Wiedziałem - odpowiada były agent. - Chciałem cię przeprosić właśnie. Za to, w czym musiałeś uczestniczyć i za te nerwy, stres, jakie zostały ci zgotowane z moim udziałem przez CBA - dodaje.
***
Cofnijmy się do 2009 roku. Agent Tomek, podszywając się pod biznesmena zainteresowanego wzięciem udziału w prywatyzacji Wydawnictw Techniczno-Naukowych, zaprzyjaźnia się z prezesem firmy. Wciska mu łapówkę, mimo że Bogusław Seredyński siedmiokrotnie stanowczo odmawiał jej przyjęcia.
Dlaczego "wciska"? Kaczmarek upił Seredyńskiego, a gdy ten zasnął, po prostu zostawił mu na stole kopertę z 10 tys. euro. Mimo że były prezes następnego dnia rano zadzwonił i oznajmił, że nie chce tych pieniędzy i by je od niego zabrać, i tak został zatrzymany przez CBA. W tej samej operacji służby agent Tomek wręczył też pieniądze Weronice Marczuk, która także została w 2009 r. zatrzymana. W ich sprawie akt oskarżenia nigdy nie trafił do sądu. Prokuratura sama zauważyła, że cała operacja była od samego początku nielegalna i ani Seredyński, ani Marczuk nie chcieli łapówek, które wciskał im agent Tomek.
CBA nagłośniło aferę, której nie było. Przez nią Seredyński stracił pracę, przyjaciół, dorobek życia. Nie miał z czego żyć, popadł w długi. Mimo oczyszczenia z fałszywych zarzutów, wygrania sprawy cywilnej z państwem, do dziś żyje z piętnem osoby, o której potocznie mówi się, że "musiało być coś na rzeczy". Tomasz Kaczmarek po latach postanowił go przeprosić publicznie, przed kamerą "Superwizjera".
Spowiedź i pokuta
Reportaż "Pokuta agenta Tomka" to trzecia część tryptyku "Superwizjera" o dawnym ulubieńcu PiS, po "Drugim życiu agenta Tomka" z lutego 2018 roku i "Spowiedzi agenta Tomka" ze stycznia 2020 roku.
To w "Spowiedzi agenta Tomka" na początku roku ujawniliśmy nowe zeznania Tomasza Kaczmarka i nagrania z konfrontacji w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym. W trakcie grudniowego przesłuchania w siedzibie warszawskiego CBA były agent Tomek wyznał, że w latach 2007 - 2009 na polecenie ówczesnych szefów CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika miał tak pisać notatki operacyjne, by wynikało z nich, że osoby, które rozpracowuje, mówią mu, że słynna willa w Kazimierzu Dolnym jest własnością małżeństwa Kwaśniewskich.
Materiał wywołał polityczną i medialną burzę. Dla wielu Kaczmarek zyskał wtedy na wiarygodności, dla innych utracił jej resztki. Jego wyznanie, że miał fabrykować dowody przeciwko byłej parze prezydenckiej sprawiło, że znowu znalazł się na pierwszych stronach gazet i językach polityków wszystkich opcji.
Reakcje i potwierdzenia
Spowiedź Tomasza Kaczmarka stała się bowiem znowu sprawą polityczną. CBA ujawniło szereg materiałów ze śledztwa w sprawie tzw. willi Kwaśniewskich, w tym raport mający świadczyć o zasadności całej operacji, na kilka dni przed planowanym wnioskiem o odwołanie Mariusza Kamińskiego z funkcji ministra spraw wewnętrznych. Ze względu na większość Prawa i Sprawiedliwości w Sejmie oczywistym było, że pozostanie na stanowisku.
Po wyznaniach Tomasza Kaczmarka w "Superwizjerze", komentowali je także ludzie, którzy znają kulisy operacji CBA. Głos zabrał bliski współpracownik Mariusza Kamińskiego - Martin Bożek, współtwórca ustawy o CBA. Kierował Zarządem Operacji Regionalnych, który zajmował się sprawą willi w Kazimierzu Dolnym. "(...) Znam kulisy operacji przeciwko byłemu prezydentowi Kwaśniewskiemu, o której mówi Tomasz Kaczmarek. Uważam, że jego relacja jest wiarygodna" - powiedział Bożek "Gazecie Wyborczej".
Dotarliśmy też do innego byłego funkcjonariusza CBA, który wie dużo o kulisach operacji służby, bo również przy nich pracował. - Z kolegą rozmawiałem (...) dosyć długo, się spotkaliśmy, bo też nie wykluczamy, że tak mogło być, jak Tomek twierdzi. Nie wykluczamy tego. Bo zadaliśmy sobie pytanie: a jeżeli tak było rzeczywiście? - rozważa.
"Celem był każdy, kto by z Platformy się przypałętał"
Po zakończeniu zdjęć do "Spowiedzi agenta Tomka", kontynuowaliśmy nagrania z Tomaszem Kaczmarkiem. Przed naszą kamerą opowiedział o kulisach swoich dwóch kolejnych operacji. W 2006 roku CBA wysłało go na kurs członków rad nadzorczych.
- Od razu poinformowano mnie, że będą w tym uczestniczyli również przedstawiciele Platformy - opowiada.
- Kto (poinformował - red.)? - pytamy.
- Zrobił to Maciej Wąsik. (…) I powiedział: poza tym, że będziesz się uczył, to koncentruj się na nich. Celem był każdy, kto by z Platformy się przypałętał - relacjonuje Kaczmarek.
Agent Tomek na kursie poznał Beatę Sawicką, dziś byłą już posłankę PO. Z informacji zebranych przez Kaczmarka wynikało, że Sawicka rzekomo mogła załatwić zdanie egzaminu kończącego kurs za pieniądze. To dla CBA było pretekstem do rozpoczęcia operacji o kryptonimie "Słonecznik". Rozpracowaniu Beaty Sawickiej nadano kryptonim "Święta".
- Był to młodszy ode mnie mężczyzna, bardzo elegancko się ubierał, sportowy mercedes z białym wyposażeniem w środku. Miał przy sobie zawsze dużą ilość pieniędzy. Prawił mi ogromną ilość komplementów. Zaczął coraz częściej do mnie dzwonić, mnie odprowadzać, zapraszać na kolacje, wręczy, spacery - tak Beata Sawicka w sądzie opowiadała o Tomaszu Kaczmarku.
Finał tej głośnej sprawy jest powszechnie znany. CBA zatrzymało Sawicką w październiku 2007 roku, gdy przyjmowała od udającego biznesmena agenta CBA 50 tys. zł. Kamery zarejestrowały ten moment. Kobieta twierdziła, że agent Tomek swoim zachowaniem prowokował ją do zachowań, które kwalifikowane są jako korupcyjne.
Notatka bez nagrania
Krótko przed wyborami w 2007 r. ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński zorganizował konferencję, na której pokazano film z tajnej operacji. Polityk PiS i jednocześnie szef tajnej służby specjalnej mówił wtedy, by każdy się zastanowił na kogo oddać głos.
To właśnie nagrania miały być dowodem na skorumpowanie Beaty Sawickiej, wówczas posłanki PO. Ostatecznie sąd uniewinnił kobietę. Powód? Cała operacja została rozpoczęta nielegalnie - CBA nie miało dowodów i wiarygodnych informacji, że Sawicka i inne z nią związane osoby miały zamiar wziąć łapówkę. Zdobyte w trakcie akcji materiały nie mogły być zatem wykorzystane przeciwko polityczce. Jak podnosił sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie, orzekający w tej sprawie, za swoje czyny Sawicka odpowiada zatem moralnie.
Sytuacje, w których uczestniczyła Sawicka, zostały zaaranżowane przez agenta Tomka i towarzyszących mu agentów. W trakcie rozmowy z nami Kaczmarek zwraca jednak uwagę na jeden z etapów operacji z Sawicką, w której jako biznesmen chciał kupić działkę na Półwyspie Helskim.
- Sam moment zainicjowania biznesu na Helu i moja rozmowa z Beatą Sawicką nie jest zarejestrowana żadnym nagraniem. Ten moment jest tylko odzwierciedlony w mojej notatce - mówi Kaczmarek.
- Czyli znowu tak samo jak przy sprawie domu w Kazimierzu (chodzi o rzekomą willę Kwaśniewskich - przyp. red)? - pytamy.
- Myślę, że to był ten moment, w którym Kamiński i Wąsik zaczęli mną tak właśnie instruować, że newralgiczne punkty i zwroty w prowadzeniu spraw i to co było wygodne lub niewygodne, miało się w materiale znaleźć lub nie - odpowiada.
"Wyglądali żywcem jak rosyjscy mafiosi"
Kolejną głośną akcją, w której uczestniczył Tomasz Kaczmarek, była właśnie operacja, w której w 2009 roku zatrzymano Weronikę Marczuk i Bogusława Seredyńskiego.
Tak moment poznania Tomasza Kaczmarka jako agenta Tomka i drugiego agenta, Mirosława G., przedstawiającego się jako Staszek, wspomina były prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych:
- Elegancko ubrani w piękne, kosztowne garnitury, luksusowe zegarki na rękach, mnóstwo biżuterii. Włosy ugładzone brylantyną. Wyglądali żywcem jak rosyjscy mafiosi. Wzbudziło to moje zaniepokojenie, w związku z tym natychmiast poprosiłem kancelarię prawną, która nas obsługiwała, o sprawdzenie czy faktycznie ci panowie są tymi osobami, za które się podają. I okazało się, że tak, wszystko w porządku - opowiada nam Seredyński.
W reportażu Kaczmarek ujawnił, co było tak naprawdę celem tej operacji i jakie były jej kulisy. Seredyński siedmiokrotnie odmawiał wzięcia łapówki. Kaczmarek wraz z agentem Staszkiem w końcu go upili.
- Pod kątem jego problemów finansowych powiedziałem, że masz tutaj na swoje zusy-srusy, tam problemy twoje nas nie interesują, tu ci zostawiamy pieniądze i weź się z tym wszystkim uporaj. I te pieniądze pozostały u niego na stole w salonie - opowiada były agent Tomek.
- Ja jak się ocknąłem następnego dnia, to zadzwoniłem do Staszka i mówię: chłopaki coś zostawiliście tutaj na stole, to nie jest moje. Na co on odpowiada, że to jest prywatna pomoc udzielana mnie jako przyjacielowi. Jeżeli to ma być prywatna pożyczka, należałoby spisać jakąś umowę tej pożyczki, bo ja czuję się w tej chwili nieswojo. "Ok, ale wiesz, Tomek jest w tej chwili w Hiszpanii. Wróci w środę, to wtedy sporządzimy taką umowę". No w środę już się nie pojawił Tomek, tylko pojawili się panowie w kominiarkach - tak to, co działo się potem opisuje Seredyński.
Po powrocie z mieszkania Seredyńskiego obaj agenci bali się, jak wypadli na akcji. Dlatego chcieli jak najszybciej odsłuchać nagrania.
- Co powiedział drugi funkcjonariusz, kiedy zostawiliście te pieniądze i wyszliście? - pytamy Kaczmarka.
- Że pewnie w przyszłości za to bekniemy. To pamiętam jak dziś - odpowiada.
"Tomek był taki dosyć łatwo sterowalny"
Te i inne słowa byłego agenta Tomka potwierdza inny były funkcjonariusz CBA, do którego dotarliśmy, a który wtedy z nim współpracował i nadzorował operację.
- Świadkiem byłem powrotu Tomka z tej sprawy, właśnie z panem MG (inicjały byłego agenta, który przedstawiał się jako Staszek - przyp. red.), kiedy panu Seredyńskiemu "wciśnięto" przy alkoholu te pieniądze i byli wstawieni, i pan MG powiedział "Tomek sp...ś tę sprawę, tak się nie robi, jeszcze za to bekniemy". A Tomek oczywiście wizje roztacza: "tak miało być. (…) uratowałem sprawę”. MG na to: "niczego nie uratowałeś, przegrana sprawa, są na to nagrania". A on mówi: "To odsłuchamy". N...ony Tomasz zadzwonił do pana Wąsika bodajże, że są nagrania, że trzeba zgrać jak najprędzej. No i rzeczywiście chłopaki zostali zerwani o 4 nad ranem, cała technika. Przyjechali - opowiada. I dodaje: - Po alkoholu Tomek staje się taki jakby grał w filmie. Tomek był rozrywkowy, on tam lubił – jak my to nazywaliśmy – tupnąć nóżką. Tomek był taki dosyć łatwo sterowalny. Jak się go czymś zapaliło, to dawał z siebie wszystko tak naprawdę.
Mimo obaw agentów CBA, co do tego jak została przekazana Seredyńskiemu łapówka i jej legalności, dalej kontynuowano operację wobec Weroniki Marczuk, która jako prawnik miała być doradcą dla agentów udających biznesmenów przy procesie prywatyzacyjnym wydawnictw, których prezesem był właśnie Seredyński.
- Co najlepsze, że kontynuowaliśmy tę operację w kierunku pani Weroniki i w kolejnych dniach również pani Weronika dostała pieniądze, które zostały jej wciśnięte. CBA podjęło decyzję, że mam jej przekazać kwotę w wysokości 100 tysięcy złotych. Odbywało się to dosyć szybko, pod pewną presją, pod legendą mojego wyjazdu do Londynu. Nie padła żadna korupcyjna propozycja ze strony pani Weroniki. Było wytwarzane przeświadczenie, że to firma, którą reprezentuję, ma ten przetarg wygrać.
Okazało się, że materiały przeciwko Weronice Marczuk i Bogusławowi Seredyńskiemu zebrano z naruszeniem prawa. Warszawska prokuratura stwierdziła, że prezes wydawnictw nie powoływał się na wpływy i nigdy nie chciał pieniędzy. Agenci CBA zaczęli operację i rozpracowanie Seredyńskiego bez "wiarygodnych informacji o przestępstwie". Namawiając go do przyjęcia łapówki, sami wykreowali przestępstwo.
"A co wam mam powiedzieć"
Sposób "kontrolowanego wręczania łapówki" Bogusławowi Seredyńskiemu skończył się dla Tomasza Kaczmarka, jego partnera Mirosława G. działającego jako Staszek i szefów CBA zarzutami.
- Przed czynnościami w prokuraturze na Pradze powiedziałem Wąsikowi, że nie chcę kontynuować tej narracji, która została narzucona, że chcę powiedzieć prawdę - tak jak było. Pamiętam tę rozmowę jakby ona odbyła się wczoraj, ona miała miejsce w KPRM, kiedy Maciej Wąsik już był wiceministrem koordynatorem ds. służb. Wtedy też mi powiedział, że dobrze by było dla mnie, abym trzymał tę narrację jaka była przyjęta wcześniej, ponieważ jeżeli zmienię zdanie, to postępowanie w stosunku do mnie się nie zakończy umorzeniem. Powiedział mi też, że teraz tą sprawą zajmują się jego prokuratorzy. Sprawę przejął młody, około trzydziestoletni prokurator i to u niego składałem wyjaśnienia do protokołu, trzymając tę kłamliwą narrację. Uważam, że ten akt oskarżenia w sądzie powinien pozostać - wyznał nam Kaczmarek.
- Powinien pan zostać skazany? - pytamy.
- Myślę, że tak - odpowiada były agent.
- Mocne wyznanie po latach - komentujemy.
- A co wam mam powiedzieć… Tak, bardzo mocne - odpowiada.
Zatrzymanie i aresztowanie
Pierwszą fazę zdjęć z Kaczmarkiem do "Pokuty agenta Tomka" skończyliśmy 14 lutego. Wracaliśmy z Helu do Warszawy, a on do Olsztyna. Jak się później okazało, dokładnie tego samego dnia oskarżyciel z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku wystawił nakaz zatrzymania Kaczmarka do sprawy stowarzyszenia Helper. 19 lutego Kaczmarek został zatrzymany i usłyszał kolejne, uzupełnione zarzuty w śledztwie prowadzonym przeciwko niemu i jego żonie (pierwsze przedstawiono mu w listopadzie 2019 r.). Były agent Tomek jest podejrzany między innymi o pranie brudnych pieniędzy, udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała wyprowadzać pieniądze z dotacji dla stowarzyszenia, wyłudzenia dotacji i przywłaszczenie środków publicznych, posługiwanie się podrobioną dokumentacją, niedopełnienie obowiązków urzędniczych, przestępstwa skarbowe oraz pranie pieniędzy. Podobne zarzuty usłyszała jego żona - Katarzyna Kaczmarek. Podejrzanych w tej sprawie jest w sumie 39 osób. Na wniosek Prokuratury Regionalnej w Białymstoku sąd wtedy Kaczmarka aresztował.
Kaczmarkowie zarzucili białostockiej prokuraturze, że zatrzymanie i wniosek o areszt były podyktowane politycznie. Prokuratura odpowiedziała oświadczeniem wiceszefa prokuratury regionalnej. - Wydanie postanowień o przedstawieniu zarzutów, a następnie uzupełnienia zarzutów jest konsekwencją uzasadnionego podejrzenia popełnienia przez daną osobę czynów o charakterze kryminalnym. W sprawie zgromadzono obszerny materiał dowodowy, który w wysokim stopniu uprawdopodobnił fakt popełnienia przestępstw przez podejrzanego i jedynie to jest podstawą do podejmowanych decyzji procesowych, w tym formułowania zarzutów popełnienia przestępstw - tłumaczy Paweł Sawoń, wiceszef białostockiej Prokuratury Regionalnej.
I dodaje: - Wystąpienie przez prokuratora do sądu o tymczasowe aresztowanie związane było z uzupełnieniem podejrzanemu zarzutów o kolejne czyny dotyczące prania pieniędzy oraz brakiem możliwości zastosowania innych, nieizolacyjnych środków zapobiegawczych, bowiem podejrzany nie zrealizował prawomocnego postanowienia z dnia 15 listopada 2019 r. o zastosowaniu poręczenia majątkowego i nie wpłacił kwoty 500 tys. zł. Zatem po uzupełnieniu zarzutów w lutym 2020 r. jedynym środkiem, który mógł w realny sposób zabezpieczyć prawidłowy tok postępowanie przygotowawczego było tymczasowe aresztowanie.
Czas pokuty
Po wyjściu Kaczmarka z aresztu i gdy minęły obostrzenia związane z pandemią, wróciliśmy do dalszej realizacja reportażu "Pokuta agenta Tomka". Kaczmarek właśnie wtedy postanowił wyznać swoje winy i przeprosić ofiary. - Zależy mi na tym, aby się spotkać z Bogusławem Seredyńskim, przeprosić go za to, co mu zgotowałem i co zgotowało mu CBA w tamtym czasie - powiedział nam. Do spotkania doszło we wrześniu w jednej z opolskich kawiarni. Seredyński zgodził się, by była tam nasza kamera. Cała rozmowa była pełna emocji. Oto jej fragmenty.
Bogusław Seredyński: Czy ty w jakikolwiek sposób masz zamiar zrobić porządek z tym, ujawnić pewne…
Tomasz Kaczmarek: Robię to po kolei.
BS: ...ujawnić pewne szczegóły, czy nie boisz się tego?
TK: Boję się, ale będę dzielnie walczył, ponieważ wiem, że ten aparat, który dzisiaj stanął naprzeciwko mnie, jest bardzo potężny. I myślę, że dziś, po naszej rozmowie, mogę się spodziewać, że będą chcieli żonę mi zamknąć.
BS: A wiesz, żonę chcą ci zamknąć nie dlatego, że się wdawała w politykę, tylko dlatego, że zdefraudowała jakieś pieniądze podobno…
TK: No i widzisz jaki jest mechanizm. To tak samo działa, jakbyś ty miał dokonać w tamtym czasie jakichś niezgodnych z przepisami działań. (…) Chciałem cię przeprosić właśnie, za to w czym musiałeś uczestniczyć i za te nerwy, stres, jakie zostały ci zgotowane z moim udziałem przez CBA, w którym w tamtym czasie pracowałem.
BS: Ja bym chciał ciebie zapytać, czy ty k***a słyszałeś o tym, że to jest nieprawne działanie, czy ty wiedziałeś o tym, że to są nieprawne działania…
TK: Tylko nie miałem wtedy o tym komu powiedzieć w tamtym czasie.
BS: Ale wiedziałeś?
TK: Tak. BS: Czy inni ludzie z ekipy... bo rozumiem, że to była duża akcja i duża ekipa za tym stała, czy oni również mieli świadomość nieprawości tych działań?
TK: To jest logiczne, że mieli tego świadomość…
BS: To jak k...a działali! Jak można w ten sposób postępować…
TK: Ponieważ pewną ideologią i łamaniem charakterów i umysłów poprzez politykę, namówiono cześć ludzi do tego, by łamać innych na potrzeby polityczne. Po prostu, tak to wyglądało Boguś… tak to wyglądało.
BS: Wtedy uważałem ciebie za wyrachowanego, złego, bardzo cynicznie wykorzystującego pewną sytuację, no ale tłumaczyłem sobie, że taką masz pracę. Dzisiaj jakbym miał powiedzieć, że cię nienawidzę, to bym skłamał. Jesteś mi obojętny. Wszystkie osoby i wszystkie rzeczy, które w tamtym okresie miały miejsce, są mi dzisiaj obojętne. I chyba to jest normalne, tak powinno być, bo to świadczy o tym, że nie zwariowałem, mimo że mogłem. Dostałem taki wp…l, trzymano mnie w jakiejś specjalnej celi, nie wiadomo dlaczego, próbowano ze mnie wycisnąć zeznania, których nie mogłem nawet stworzyć, zredagować, bo nie potrafiłem sobie wymyślić czego oni ode mnie chcą, bo nic takiego nie miało miejsca. Mnie wprost jeden z wiceministrów powiedział: panie Bogusławie, to nie o pana chodziło, niech pan nie myśli, że jest taki ważny, pan dostał rykoszetem. Ja p***lę taki rykoszet.
W trakcie tej rozmowy Kaczmarek powiedział też Seredyńskiemu, że ponownie został przesłuchany w sprawie Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. - Ale dzisiaj to działa podobnie, że trzy tygodnie byłem wezwany do Prokuratury Regionalnej w Katowicach, tu o szczegółach nie mogę ci powiedzieć, bo zaraz by mnie zaatakowali z grubej rury, ale byłem przesłuchiwany w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym, w związku z państwem Kwaśniewskich. I też powiedziałem prawdę, jak to wyglądało, to wyobraź sobie, że prokurator prowadzący te czynności nie chciał protokołować tego, co chce mu powiedzieć - relacjonował Seredyńskiemu.
Bez odpowiedzi
Agent Tomek został przesłuchany w "sprawie uchylania się od opodatkowania oraz podejmowania działań mogących utrudnić stwierdzenie przestępczego pochodzenia środków płatniczych". Pod tą kwalifikacją kryje się słynne śledztwo w sprawie rzekomej willi Kwaśniewskich. Jest ono prowadzone z przerwami od 2007 roku. Zapytaliśmy Prokuraturę Regionalną w Katowicach, czy przesłuchano Kaczmarka i skonfrontowano go z kolejnymi osobami, które cytował w swoich notatkach, wskazując jako źródła informacji, że willa w Kazimierzu Dolnym miała być faktyczną własnością Kwaśniewskich.
“(...) Uprzejmie informuję, że w dniach 4 i 5 sierpnia 2020 roku prokurator przeprowadzał czynności z udziałem osób, które były przesłuchiwane w charakterze świadków w sprawie (tu pani prokurator podała sygnaturę sprawy Kwaśniewskich - przyp.red.) oraz odbyły się również czynności w postaci konfrontacji” - odpisała na nasze pytania Agnieszka Wichary, rzecznik katowickiej Prokuratury Regionalnej.
Śledztwo w sprawie Kwaśniewskich zostało przedłużone do końca roku. Prokuratura jednak nie sprawdza, czy doszło do nieprawidłowości, o których zeznał Kaczmarek. Zamiast tego śledczy założyli, że były agent w sprawie willi składa fałszywe zeznania i tylko w tej sprawie wszczęto nowe śledztwo.
Ministrów Mariusza Kamińskiemu i Macieja Wąsika poprosiliśmy, by odpowiedzieli na oskarżenia ze strony ich byłego agenta. Spytaliśmy między innymi, czy brali udział w spotkaniach przy alkoholu z funkcjonariuszami CBA działającymi pod przykryciem, czy wydawali nieformalne polecenia Kaczmarkowi w sprawie Beaty Sawickiej, Weroniki Marczuk czy Bogusława Seredyńskiego. Poprosiliśmy ministrów o komentarz i przedstawienie swojego stanowiska.
Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Autorka/Autor: Maciej Duda, Łukasz Ruciński
Źródło: Superwizjer
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN