Policjant podejrzany o spowodowanie po pijanemu wypadku, w którym zginęły dwie osoby, nie trafi za kratki. Sąd odmówił jego aresztowania. Prokuratura rozważa zaskarżenie tej decyzji.
Zdaniem prokuratury, która wnioskowała o areszt, istnieje obawa, że podejrzany będzie utrudniał postępowanie. Poza tym grozi mu surowa kara - do 12 lat więzienia.
Sąd Rejonowy Katowice-Zachód nie uwzględnił jednak tego wniosku. - Uzasadnienie decyzji sądu ma być sporządzone w ciągu siedmiu dni, po jego otrzymaniu zdecydujemy czy postanowienie zostanie zaskarżone. Prawdopodobnie tak właśnie się stanie - powiedziała szefowa prowadzącej śledztwo Prokuratury Rejonowej Katowice-Północ, Urszula Noras-Cema.
Uciekł po uderzeniu w auto
Do wypadku, w którym dwie osoby zginęły, a dwie zostały ranne, doszło w niedzielę nad ranem przy ul. Bytkowskiej w Katowicach. Prowadzona przez 41-letniego policjanta honda czołowo zderzyła się z oplem. W wypadku zginęło małżeństwo jadące oplem: 49-letni mężczyzna i jego 46-letnia żona. Dwie inne osoby z opla - również małżeństwo - zostały poważnie ranne. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Kierowca hondy uciekł z miejsca wypadku. Szybko okazało się, że auto należy do żony policjanta. On sam niebawem trafił do szpitala, skarżąc się na bóle. Badanie jego trzeźwości wykazało ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu.
Usłyszał zarzuty, nie przyznaje się
W poniedziałek prokuratura zarzuciła mu spowodowanie wypadku drogowego, w którym zginęły dwie osoby, prowadzenia samochodu po pijanemu oraz ucieczki z miejsca wypadku. Jak podawała prokuratura, nie przyznał się do sformułowanych wobec niego zarzutów, choć nie neguje swojego udziału w wypadku.
Podejrzany policjant to sierżant sztabowy z 16-letnim stażem pracy, zatrudniony w pionie prewencji jednego z katowickich komisariatów. Wkrótce ma stracić pracę w policji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24