Pociąg, który wykoleił się w piątek w miejscowości Baby, jechał z prędkością 118 km\h, podczas, gdy ograniczenie w tym miejscu wynosi 40 km\h - wynika z ustaleń prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim. Do wyjaśnienia został zatrzymany maszynista. Wcześniej, o tym, że pociąg mógł jechać za szybko, mówiła w TVN24 Krystyna Ozga, wicewojewoda łódzka, dodając, że taka informacja trafiła m.in. do premiera Donalda Tuska. Poinformowała też, że w szpitalach przebywa wciąż 26 rannych z ostatecznej liczby 81, które do nich trafiły. Po podniesieniu wagonu okazało się, że nie ma pod nim więcej ofiar.
Śledczy zabezpieczyli m.in. rejestratory z lokomotywy i zapisy rozmów między maszynistą a pracownikiem nastawni. - Zapis techniczny odczytany w toku postępowania prokuratorskiego wykazał, że skład osobowy poruszał się z prędkością 118 km/h, czyli znacznie przekraczającą dopuszczalną prędkość - powiedział TVN24 prokurator Witold Błaszczyk z prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim.
Kilka przyczyn?
Maszynista został zatrzymany do wyjaśnienia, ale jak mówi Błaszczyk, "ze względu na stan psychiczny nie został jeszcze przesłuchany": - Dzisiaj prokuratorzy kontynuują gromadzenie materiałów w tej sprawie. Maszynista elektrowozu zostanie przesłuchany najprawdopodobniej jutro do południa - podkreślił prokurator. Obecnie trwają przesłuchania innych świadków wypadku.
Prokuratura rozważa szereg przyczyn wypadku, w tym m. in. wadę techniczną czy materiałową torowiska, wadę techniczną rozjazdu, jak również przekroczenie prędkości przez skład osobowy w miejscu, gdzie ta prędkość była ograniczona do 40 km/h.
Wcześniej w TVN24 o nadmiernej prędkości mówiła wicewojewoda łódzka Krystyna Ozga. - Pociąg na trakcji rozdzielczej mógł poruszać się z prędkością niedostosowaną do tej, która powinna być w tamtym miejscu – mówiła.
Wcześniej przedstawiciele kolei informowali, że na odcinku, gdzie doszło do wypadku, pociąg może poruszać się z prędkością 120 km\h . W związku z tym jednak, że na odcinku kilku kilometrów jest remont torów, ruch odbywa się wahadłowo tylko jednym z nich. Przy wjeżdżaniu na rozjazd, w pobliżu którego doszło do wypadku, jest ograniczenie do 40 km\h. Pasażerowie, którzy wyszli z katastrofy bez szwanku, mówili, że w pociąg jechał "ponad setkę".
Zmniejsza się liczba rannych
Krystyna Ozga powiedziała też w TVN24, że najnowszy bilans katastrofy to jedna ofiara śmiertelna - mężczyzna w wieku ok. 50 lat, i 81 osób poszkodowanych, które trafiły do szpitali. Wciąż pozostaje w nich 28 osób (kilka godzin wcześniej mówiła o 26 osobach) - sześć osób przeszło zabiegi i operacje m.in. kończyn, kręgosłupa czy głów, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Najbardziej poszkodowani znajdują się w szpitalach w Końskich, Sosnowcu, w Piotrkowie Trybunalskim oraz szpitalach im. Kopernika i im. WAM w Łodzi. Pozostali poszkodowani po udzieleniu pomocy medycznej zostali już zwolnieni do domów.
Nie ma więcej ofiar
Z kolei na miejscu katastrofy po przesunięciu przewróconego wagonu okazało się, że nikogo pod nim nie ma.
- Nad ranem za pomocą ciężkiego sprzętu przesunięty został przewrócony wagon z wykolejonego składu pociągu TLK Warszawa-Katowice w Babach k. Piotrkowa Trybunalskiego. Pod wagonem nie znaleziono dalszych ofiar - poinformował w sobotę Adam Kolasa z łódzkiej policji. Dodał, że pod wagonem znaleziono bagaże pasażerów, które zostały zabezpieczone przez policję.
Na miejsce ponownie przyjechała ekipa dochodzeniowo-śledcza, która pod nadzorem piotrkowskiej prokuratury prowadzącej śledztwo ws. katastrofy, dokona oględzin wagonu i będzie zabezpieczać dowody.
Najpierw prokuratura
Jak poinformował rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki, dopiero po zakończeniu czynności prowadzonych przez prokuraturę służby kolejowe rozpoczną usuwanie wykolejonego składu. Na miejscu są dwa ciężkie pociągi ratunkowe i czołg będący na wyposażeniu kolei, a przystosowany do takich działań. - Prokuratura chce zobaczyć, co się działo w tym miejscu, gdzie leżał wagon. Musi to miejsce zbadać i dopiero po zebraniu wszystkich śladów możemy otrzymać zgodę na to, żeby usunąć cały tabor z miejsca wypadku - dodał Łańcucki.
W piątek ok. godz. 16.45 wykoleił się pociąg pasażerski TLK relacji Warszawa Wschodnia - Katowice o numerze 14101. Jechało nim ok. 280 pasażerów. Wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Lokomotywa uderzyła w nasyp. Jeden z wagonów wypadł z torów i przewrócił się. Pozrywana została trakcja elektryczna. Początkowo policja i przewoźnik informowali, że w wyniku wykolejenia pociągu zginęły cztery osoby, a ok. 30 zostało rannych.
Więcej rannych
Według porannych informacji Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Łodzi, liczba poszkodowanych wzrosła do 84 osób, ale wiele z tych osób "na szczęście potrzebowało tylko pomocy ambulatoryjnej". Później Ozga "zmniejszyła" tę liczbę do 81.
Najwięcej poszkodowanych - 33 osoby - trafiło do szpitala w Piotrkowie Trybunalskim (dziewięć zostało wypisanych), 15 osób przewieziono do szpitala w Tomaszowie Mazowieckim, sześciu do szpitala w Bełchatowie (jedna została wypisana), do szpitala w Brzezinach - 10 pacjentów (siedmiu wypisanych) i dwóch do szpitala im. Kopernika w Łodzi. Po jednym pacjencie przewieziono do szpitala im. WAM w Łodzi oraz szpitali w Końskich i w Sosnowcu. Do tego ostatniego przetransportowano konduktora pociągu z urazem kręgosłupa.
Jak poinformował dyżurny centrum, w sobotę rozpocznie się podnoszenie przewróconego wagonu. - Dopiero po północy pracujący na miejscu prokuratorzy zakończyli swoje czynności i udostępnili miejsce wypadku odpowiednim służbom. Aby jednak można było rozpocząć akcję podnoszenia składu, trzeba najpierw pospawać szyny, postawić poprzewracane słupy trakcyjne - powiedział dyżurny.
PKP Intercity uruchomiło dwa alarmowe numery telefonów (42) 205 55 73 oraz 800-022-022 i adres e-mail: infokraj@intercity.pl dla rodzin ofiar i poszkodowanych w katastrofie pociągu Warszawa-Katowice - poinformował przewoźnik na swojej stronie internetowej.
Wizyta premiera
Wieczorem na miejsce katastrofy przyleciał helikopterem premier Donald Tusk. Podkreślił "bardzo dobrą i ofiarną pracę ludzi, którzy natychmiast ruszyli z pomocą" poszkodowanym. Zaznaczył, że nie ma co spekulować co do przyczyn katastrofy i trzeba poczekać na oficjalne oświadczenia Komisji Badania Wypadków Kolejowych". Dodał jednak, że według wstępnych informacji, stan trakcji kolejowej prawdopodobnie nie był przyczyną wykolejenia składu. Premier spotkał się z ratownikami z grupy ratowniczo-poszukiwawczej Państwowej Straży Pożarnej; podziękował im za wzorowo przeprowadzoną akcję.
Do miejscowości, gdzie doszło do wypadku, przybyła też m.in. minister zdrowia Ewa Kopacz, która spotkała się z poszkodowanymi.
W związku z wypadkiem pociągi dalekobieżne jadące pomiędzy Koluszkami a Częstochową w obu kierunkach kierowane są drogą okrężną przez Łódź, Zduńską Wolę, Magistralę Węglową. Na odcinku Koluszki - Rokiciny - Koluszki oraz Moszczenica - Częstochowa - Moszczenica zostały uruchomione pociągi wahadłowe Przewozów Regionalnych. Natomiast na odcinku Moszczenica - Rokiciny - Moszczenica została uruchomiona autobusowa komunikacja zastępcza.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24