Żądamy, żeby premier Mateusz Morawiecki przedstawił pełną listę osób, które przyjęły nienależne, drugie wynagrodzenia w latach 2016-2018 - oświadczył we wtorek w Sejmie Sławomir Neumann, przewodniczący klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Z kolei Krzysztof Brejza, poseł PO, mówił, że "to były lewe pensje dla czołowych polityków PiS".
Zdaniem Neumanna "dzisiaj jest ten dzień, w którym afera PiS z drugimi pensjami powinna w całości ujrzeć światło dzienne".
"To będzie ważny sygnał dla Polaków"
- Mamy poważne obawy, że to matactwo i to oszustwo, które trwa od tygodni, dzisiaj także będzie trwało. To znaczy, nie poznamy pełnej listy osób, które otrzymały w sposób nieuprawniony dodatkowe pieniądze w roku 2016, 2017 i w części 2018 - zaznaczył Neumann.
Zażądał, żeby "premier Mateusz Morawiecki po posiedzeniu rządu przedstawił (...) pełną listę osób, które przyjęły nienależne, drugie wynagrodzenia w latach 2016-2018".
Jak dodał, taka lista miałaby być opublikowana po to, "żeby Polacy poznali skalę tego łupienia państwa przez rząd, a z drugiej strony poznali listę tych, którzy zwrócili, bądź - niestety - tych, którzy do dzisiaj nie zwrócili tych pieniędzy". - To będzie ważny sygnał dla Polaków, jak traktowana jest obietnica, którą złożył prezes i wielu ministrów tego rządu - podkreślił.
"Sięgnęli swoimi łapami do portfeli Polaków"
Z kolei Krzysztof Brejza ocenił, że przyznawane nagrody "to były lewe pensje dla czołowych polityków PiS". - Chcemy poznać skalę tego zjawiska, tego patologicznego procederu wypłacania sobie pod stołem po 6 czy 7 tysięcy stałych, drugich, lewych pensji, tak żeby opinia publiczna się nie dowiedziała - mówił poseł.
Podkreślił również, że informacja o wypłacaniu nagród "nie miała ujrzeć światła dziennego". - Gdyby nie ujawnienie tego przez nas, władza PiS-owska wypłacałaby sobie te lewe pensje do końca kadencji, przez cztery lata - podkreślił Brejza.
Według posła PO informacje o wypłacanych nagrodach za rok 2016 są blokowane. - Jak oni mają cokolwiek oddawać, skoro nie wiemy, co było w roku 2016? - dodał.
- Nie chcą mi tego udostępnić. Domagamy się tych informacji, domagamy się informacji o podstawie prawnej tych lewych pensji, domagamy się uzasadnień tych lewych pensji, domagamy się odpowiedzi, jakim prawem prezes rady ministrów sama sobie wypłaciła 80 tysięcy lewej pensji - wyliczał.
Dodał jednocześnie, że skoro politycy PiS "sięgnęli swoimi łapami do portfeli Polaków, powinni oddać [pieniądze - przyp. red.] Polakom, a nie przekazywać dalej do jakichś spółek, fundacji czy na Caritas". - Przypilnujemy tego, żeby (...) te pieniądze wróciły do portfeli Polaków, czyli do budżetu - podkreślił.
Sprawa nagród dla ministrów
W lutym, w odpowiedzi na interpelację Brejzy z grudnia ubiegłego roku przedstawiono tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 roku. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów w wysokości od 65 tysięcy złotych do ponad 80 tysięcy złotych rocznie. 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tysięcy do prawie 60 tysięcy złotych rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 złotych).
Informacja o nagrodach wywołała oburzenie między innymi opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też akcję "Konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.
Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Z kolei na początku kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu przekażą swoje nagrody na cele charytatywne.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24