Krakowski sąd uznał w środę, że blogerka Renata R.-K. zniesławiła byłego ministra skarbu Dawida Jackiewicza, pisząc w internecie jakoby był zabójcą i dopuścił się "zabójstwa z zimną krwią" mężczyzny, który zaatakował rodzinę Jackiewicza.
W wyroku wydanym po procesie karnym o zniesławienie sąd uznał, że blogerka podawała nieprawdę i naruszyła dobra osobiste polityka PiS. Przekroczyła tym samym granice dozwolonej krytyki, godząc się na to, że jej słowa mogą go narazić na utratę zaufania niezbędnego do sprawowania mandatu posła na Sejm.
Z tego powodu sąd ukarał oskarżoną grzywną w wysokości 1 tys. zł, obciążył ją kosztami procesu w wysokości blisko 5 tys. zł i zarządził podanie wyroku do publicznej wiadomości. Orzeczenie jest nieprawomocne. Obrońca blogerki zapowiedział apelację.
Działał w obronie koniecznej
Prywatny akt oskarżenia przeciw kobiecie wniósł Dawid Jackiewicz, do września minister skarbu w rządzie Beaty Szydło. Był to już drugi proces w tej sprawie. W pierwszym krakowski sąd uniewinnił oskarżoną, wskazując m.in., iż broniła społecznie uzasadnionego interesu, i nie ma podstaw do przyjęcia, że miała zamiar pomówić posła. W wyniku apelacji wyrok został uchylony i sprawa trafiła do ponownego rozpoznania w celu ustalenia, jakie intencje kierowały autorką wpisu.
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2006 r. we Wrocławiu. Zaalarmowany telefonicznie Dawid Jackiewicz (wówczas poseł na sejm) ruszył na pomoc żonie z synem, atakowanym przez pijanego mężczyznę. Po przybyciu na miejsce, Jackiewicz miał zobaczyć napastnika na pętli autobusowej. Jak twierdził, w pewnym momencie mężczyzna się na niego zamachnął, a wtedy on go "odepchnął", zaś napastnik upadł głową na twarde podłoże. Po kilku dniach zmarł w wyniku obrażeń doznanych po upadku.
Przybyła na miejsce policja nie zatrzymała Jackiewicza, który okazał legitymację poselską. Śledztwo w sprawie spowodowania obrażeń u mężczyzny zostało umorzone, ponieważ prokuratura uznała, że polityk działał w granicach obrony koniecznej. Decyzję tę utrzymał sąd po zaskarżeniu jej przez rodzinę ofiary.
Jackiewicz oskarżył
W kwietniu 2012 r. kobieta opublikowała na swym blogu w internecie felieton, w którym m.in. zaapelowała do prokuratora generalnego o wyjaśnienie sprawy. Przywołała inne sprawy wymagające – jej zdaniem – wyjaśnień, np. sprawę śmierci Barbary Blidy, Krzysztofa Olewnika czy szefa polskiej policji gen. Marka Papały. Pisząc o sprawie Jackiewicza uznała ona, że "zabił człowieka rzekomo w obronie własnej, jak jednoosobowo stwierdziła jakaś ówczesna prokurator, chroniąc świadomie i celowo Jackiewicza przed zbadaniem sprawy przez niezawisły sąd". Jak dodała "zabił z zimną krwią", "bestialsko".
Na tej podstawie Jackiewicz oskarżył ją o to, że umieszczając w środkach masowego przekazu zniesławiający i poniżający go wpis, naraziła go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania mandatu posła na Sejm RP.
- Twierdzenia oskarżonej są dla mnie bardzo krzywdzące i nie mają potwierdzenia w rzeczywistości – mówił Jackiewicz na rozprawie przesłuchiwany jako oskarżyciel prywatny. - Najwyższą wartością dla polityka jest jego dobre imię i wiarygodność – podkreślał wskazując, że "działania oskarżonej prowadzą do wyeliminowania go z życia publicznego".
- Dlatego w takich sytuacjach jak te, a było ich już wiele, będę wstępował na drogę sądową – podkreślił. Zapewniał także, że zdarzenia opisane przez oskarżoną są w istocie jedną z największych traum w jego życiu i wielkim nieszczęściem, a zostało ono spowodowane przez agresję pijanego człowieka, który dwukrotnie atakował jego żonę i dziecko chcąc wyrządzić im krzywdę.
- Działałem w warunkach obrony koniecznej i broniłem swojej żony i syna – podkreślał, dodając, iż na skutek zażalenia rodziny ofiary sprawę umorzenia oceniał także sąd, utrzymując w mocy decyzję prokuratury. - Robię to także dla moich dzieci, aby już nikt nigdy nie nazywał mnie zabójcą – mówił Jackiewicz.
Wyrok skazujący blogerkę
Obrońca oskarżonej mec. Maciej Burda wskazywał, że decyzja o umorzeniu jest w najwyższym stopniu wątpliwa, bo między atakiem na rodzinę posła, a jego przyjazdem upłynęło zbyt dużo czasu i nie można mówić o obronie koniecznej. Dlatego oskarżona miała prawo o tym napisać - nie po to, by pognębić oskarżonego, ale po to, by zwrócić uwagę na problem społeczny – mówił obrońca. Jak dodawał, blogerka posługiwała się formą felietonu, która uprawnia do ostrych sformułowań, a jej publikacja miała charakter interwencyjny.
- Proszę o uniewinnienie. Nie znam pana Jackiewicza, nie interesuje mnie jego życie prywatne, chciałam jedynie zwrócić uwagę, że ta sprawa powinna być rozpoznana przez sąd, a nie umorzona decyzją prokuratora – mówiła w ostatnim słowie oskarżona, która nie stawiła się w środę na ogłoszenie wyroku.
W wyroku skazującym kobietę sąd uznał, że sprawę należy ocenić poprzez zweryfikowanie faktów. Jak wskazał sąd, Dawid Jackiewicz nigdy nie został skazany prawomocnie za zabójstwo, nigdy nie postawiono mu takich zarzutów. Śledztwo toczyło się w sprawie nieumyślnego spowodowania obrażeń i zostało umorzone z powodu niestwierdzenia przestępstwa i przyjęcia działania w obronie koniecznej. Postanowienie prokuratury podlegało ocenie przez sąd, który utrzymał je w mocy - oskarżona podawała więc nieprawdę i ponosi winę za naruszenie dóbr osobistych polityka, bo nawet prawo do swobodnego wyrażania poglądów i krytyki jest ograniczone dobrami osobistymi innych osób.
- Prawo do krytyki nie może prowadzić do zniesławienia – podkreślił sąd. Zwrócił uwagę, że oskarżona, która od lat komentuje życie polityczne, "co najmniej godziła się na to, że jej wypowiedzi zawierają zarzuty zniesławiające i mogą narazić polityka na utratę zaufania publicznego".
Apelacja od wyroku
Zadowolenie z wyroku wyrażał w rozmowie z dziennikarzami Dawid Jackiewicz.
- Uważam, że krytyka formułowana pod adresem polityków jest oczywiście dopuszczalna, jestem na to przygotowany i w pełni świadomy tego ryzyka, jakie występuje przy uprawianiu zawodu polityka, ale posługiwanie się oszczerstwem, kłamstwem jest niedopuszczalne – mówił. Dodał też, że decyzja sądu będzie pewnego rodzaju przestrogą dla innych internautów, którzy w sposób dosyć niefrasobliwy posługują się krytyka wykraczającą poza dopuszczalne granice i traktują to jako narzędzie uprawiania polityki.
Złożenie apelacji od wyroku zapowiedział obrońca oskarżonej blogerki mec. Maciej Burda.
- Moja klientka została uznana za winną tego, że użyła określenia "zabójca" do osoby, która nieumyślnie pozbawiła życia działając w obronie koniecznej. Jeśli ten wyrok byłby słuszny, to każdy dziennikarz, który w stosunku do sprawcy wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym użyje określenia "zabójca na drodze" popełnia przestępstwo i podlega odpowiedzialności karnej. Wolałbym, aby taka zasada została zweryfikowana w postępowaniu odwoławczym – powiedział mec. Burda.
Autor: KB/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24