Dopiero w połowie grudnia wejdą w życie zmiany dotyczące kontroli nad inwigilacją prowadzoną przez służby specjalne. Przysługujące dotychczas prokuratorowi generalnemu uprawnienia ma przejąć prokurator krajowy, do którego odwołania potrzebna jest zgoda prezydenta. To, jak twierdzi "Rzeczpospolita", może być powodem "przeciągania odejścia" PiS od władzy.
"Rzeczpospolita" wskazuje, co może być "strategicznym powodem" tego, że PiS "chce przeciągnąć odejście do połowy grudnia". Jak pisze dziennik, dopiero 14 grudnia w życie wejdą zmiany dotyczące Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu.
Zmiany te zakładają, że uprawnienia w zakresie kontroli inwigilacji prowadzonej przez służby specjalne od prokuratora generalnego, czyli obecnie Zbigniewa Ziobry, przejmie pierwszy zastępca prokuratora generalnego prokurator krajowy, czyli Dariusz Barski. To - jak czytamy - zaufany człowiek Ziobry.
Co ważne - wskazuje gazeta - prokurator krajowy nie może być odwołany przez Sejm. Do jego dymisji niezbędna jest zgoda prezydenta.
Barski uzyskał też nadzór nad kontrolą operacyjną prowadzoną przez służby mundurowe.
W piątek 10 listopada, czyli w ostatni dzień roboczy przed dymisją rządu Mateusza Morawieckiego, opublikowano rozporządzenia, które dotyczą "sposobu dokumentowania kontroli operacyjnej w Służbie Ochrony Państwa, Krajowej Administracji Skarbowej, Policji i Straży Granicznej". To efekt zmian wprowadzonych w przyjętej przez PiS w sierpniu ustawie.
"Władza absolutna" i kontrola nad inwigilacją
Jak wyjaśnia "Rzeczpospolita", oznacza to, że prokurator krajowy będzie sprawował "władzę absolutną" i miał pełen nadzór nad "kontrolą operacyjno-rozpoznawczą", czyli inwigilacją prowadzoną przez służby.
Czytamy, że Barski "będzie decydował o prokuratorskich kadrach, awansach, delegacjach prokuratorów do pracy w innych jednostkach, obejmie też pełen nadzór nad kluczowymi śledztwami i tym, kto je będzie prowadzić, a co najważniejsze - nad kontrolą operacyjno-rozpoznawczą".
- To można nazwać władzą absolutną. Dotychczas polityk, a więc prokurator generalny i w jednej osobie minister sprawiedliwości decydował, kogo i jak długo służby będą podsłuchiwać, mógł zapoznawać się z raportem z inwigilacji i tym, co na człowieka znaleziono w jego telefonie lub poczcie e-mailowej. To wiedza niezwykle cenna i niebezpieczna - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" były funkcjonariusz kierownictwa ABW.
Jego zdaniem w ten sposób "PiS zabezpiecza się przed odejściem", a "do zapewnień nowej koalicji rządowej o rozliczeniu PiS należy podchodzić z dystansem".
Inwigilacja w Polsce
"Rzeczpospolita" powołując się na dane Fundacji Ponoptykon napisała, że "polskie służby nadużywają podsłuchów, bo są bezkarne". W 2021 roku - informuje gazeta - policja i służby pobrały 1,85 miliona bilingów i lokalizacji.
Od 2021 roku pojawiały się informacje o inwigilowaniu za pomocą oprogramowania Pegasus. Ofiarą tych działań mieli paść między innymi politycy, wysocy rangą wojskowi czy krytyczna wobec władzy prokurator.
Źródło: "Rzeczpospolita"